Podopieczni Ryszarda Wieczorka od pierwszego gwizdka sędziego rzucili się do ataku. Nic dziwnego, dla nich było to spotkanie o wszystko. Pierwszą groźną akcję stworzyli jednak goście. Po kiksie Pawła Gamli w dobrej sytuacji znalazł się Maciej Tataj, ale kapitan niebiesko-czerwonych zdołał naprawić swój błąd.
W 9 minucie ambitnie grający Mariusz Zganiacz minął trzech zawodników kielczan i wstrzelił piłkę w pole karne. Obrońcy Korony nie dali się jednak zaskoczyć. Osiem minut później kapitalnie przed polem karnym interweniował Hernani, Gdyby nie on, Sebastian Olszar stanąłby oko w oko ze Zbigniewem Małkowskim.
W 18 minucie kibice zgromadzeni na trybunie stadionu przy Okrzei podnieśli ręce w geście radości, ale sędzia szybko zmącił ich humory. Arbiter liniowy dopatrzył się spalonego przy podaniu do Jakuba Biskupa. Jak wykazały powtórki, pomocnik Piasta zdobył bramkę w prawidłowy sposób.
Chwilę później umiejętności Małkowskiego sprawdzili kolejno Biskup i Zganiacz. Po pół godzinie gry co raz śmielej atakowali goście. Przez kilka minut zawodnicy Piasta byli zamknięci na własnej połowie boiska. W 39 minucie świetnie zachował się Gamla, który uprzedził wychodzącego na czystą pozycję napastnika Korony.
Ostatnie minuty pierwszej części gry to zmasowane ataki gliwiczan, ale podopieczni Ryszarda Wieczorka w tym fragmencie meczu nie znaleźli drogi do bramki rywala.
Po zmianie stron Piast zagrał jeszcze agresywniej, piłkarze Korony mieli poważny problem z opuszczeniem własnej połowy boiska. Chwilę po wznowieniu gry refleks bramkarza gości sprawdził Kamil Wilczek, ale uderzył zdecydowanie zbyt lekko. W 53 minucie po dośrodkowaniu Sławomira Szarego gospodarze w końcu mogli się cieszyć z upragnionej bramki. Piłkę do siatki skierował Wilczek, dla którego było to piąte trafienie w tym sezonie. Po upływie 180 sekund mogło być 2:0, ale po kombinacyjnej akcji Macieja Michniewicza ze Smektałą, Jakub Biskup zamiast strzelać próbował przełożyć piłkę na drugą nogę i ostatecznie ją stracił.
Po godzinie gry znakomitą sytuację mieli goście, ale przytomnie zachował się Kamil Glik, wybijając piłkę niemal z linii bramkowej. Pięć minut później znakomicie interweniował Maciej Nalepa, broniąc nogami strzał Sobolewskiego. W miarę upływu czasu do głosu ponownie dochodzili gospodarze. Najpierw strzał Adriana Paluchowskiego obronił Małkowski, chwilę później w znakomitej sytuacji pomylił się Jakub Smektała.
W 84 minucie Piasta przed stratą bramki uratował Nalepa. Tym razem doświadczony zawodnik końcami palców wybił piłkę na rzut rożny. Była to ostatnia dobra sytuacja Korony w tym spotkaniu. Ostatnie minuty to zmasowane ataki Piasta. Podopieczni Ryszarda Wieczorka mogli zdobyć kilka bramek, ale zawiodła skuteczność. W niemal 100 procentowych sytuacjach pudłowali: Wilczek, Paluchowski i Smektała.
Spotkanie zakończyło się w pełni zasłużonym zwycięstwem Piasta. Gliwiczanie zagrali agresywnie, walecznie. Zupełnie nie przypominali drużyny, która tydzień temu tak łatwo oddała mecz w Białymstoku.
Piast Gliwice - Korona Kielce 1:0 (0:0)
1:0 - Wilczek 53'
Składy:
Piast Gliwice: Nalepa - Michniewicz, Glik, Gamla (46' Matuszek), Szary - Biskup (77' Sedlacek), Zganiacz, Muszalik, Smektała - Wilczek - Olszar (64' Paluchowski).
Korona Kielce: Małkowski - Jędrzejczyk, Stano, Hernani, Mijailović - Sobolewski (65' Zieliński), Wilk (80' Markiewicz), Vuković, Lech (58' Gajtkowski), Kaczmarek - Tataj.
Żółte kartki: Smektała, Wilczek (Piast) oraz Stano, Jędrzejczyk, Gajtkowski, Vuković (Korona).
Sędzia: Artur Radziszewski (Warszawa).
Widzów: 4500 (250 gości).
Ocena meczu: 3,5. Dużo walki, sytuacji podbramkowych, ale brakowało płynności w grze i goli. Kibice zgromadzeni na trybunach stadionu przy Okrzei powinni byli zobaczyć więcej bramek.