To nie jest tenis, piłka to gra zespołowa - komentarze po meczu GKP Gorzów Wlkp. - ŁKS Łódź

Gorzowianie nie mogą zaliczyć sobotniego meczu do udanych. Mimo dobrej gry i zdobycia pierwszej bramki ostatecznie zeszli z boiska pokonani. Mimo tego, że stworzyli sobie więcej dogodnych sytuacji pretensję mogą mieć jedynie do sobie, że nie wykorzystali większości z nich.

Piotr Wiszniewski
Piotr Wiszniewski

Adam Topolski (trener GKP): Zagraliśmy najlepszy mecz w tej rundzie, jednak przegraliśmy. Co z tego, że stworzyliśmy sobie więcej dogodnych sytuacji. Myślę, że tymi akcjami moglibyśmy obdzielić co najmniej trzy mecze. Bramkarz wychodząc do piłki albo musi ja łapać albo piąstkować. Janicki minął się z piłką, zabrakło asekuracji i ŁKS zdobył bramkę. Powiedziałem zawodnikom, że nawet remis będzie naszym sukcesem. Okazało się, że znowu popełniamy błąd w kryciu. Boli to w jaki sposób straciliśmy te bramki. Po raz kolejny udowodniliśmy, że chyba za wcześnie dla nas na grę w górnej części tabeli. Przed nami jeszcze dziesięć spotkań, dużo punktów do zdobycia. Szkoda, że teraz będziemy walczyć o utrzymanie.

Paweł Kaczorowski (GKP): Wydaje mi się, że z przebiegu meczu to my mieliśmy więcej klarownych sytuacji. Niestety albo trafialiśmy w Wyparłę, albo stawał on w odpowiednim miejscu. Taka jest piłka, nie zawsze wygrywa ten zespół, który robi lepsze wrażenie. To nie jest jazda figurowa, to jest sport taki, a nie inny. Dzisiaj ŁKS stworzył sobie tylko dwie sytuacje, a praktycznie to my je sprokurowaliśmy i niestety przegraliśmy ten mecz.

Grzegorz Wan (GKP): Na pewno mieliśmy dzisiaj mnóstwo dobrych sytuacji. Popełniliśmy dwa błędy przy stałych fragmentach gry. Śmiało można powiedzieć, że przegraliśmy wygrany mecz. Tabela bardzo mocno się spłaszczyła. Każde zwycięstwo lub zdobycz punktowa mogła nas przesunąć w górę. Bardzo chcieliśmy dzisiaj wygrać. Nie obawialiśmy się ŁKS-u. Jest to drużyna doświadczona z nazwiskami, lecz my na swoim boisku jesteśmy bardzo groźni. Niestety wygrana uciekła nam w ostatniej chwili.

Grzegorz Wesołowski (trener ŁKS-u): Dla nas dzisiejsze zwycięstwo i trzy punkty to coś wielkiego. W meczu walki na tym piasku trzeba się strasznie cieszyć z tych punktów i obojętnie w jakim stylu były one zdobyte. Na pewno gospodarze stworzyli więcej sytuacji. Jednak w piłce tak jest, że wygrywa ten kto strzela bramki. Na pewno w Gorzowie jeszcze niejeden zespół straci punkty.

Piotr Świerczewski (ŁKS): Gorzów atakował, a my wygraliśmy. Taki jest sport. W meczu z Katowicami wydawało się, że wygramy. Jednak w najlepszym momencie gry naszej drużyny straciliśmy bramkę. To jest piękno piłki nożnej, jest ona niesprawiedliwa. Wydaje mi się, że mecz nie był najlepszy. Sporo kopaniny, na boisku wysypany jest piasek, piłka robiła sporo psikusów. Potem może wydawać się, że nie podajemy celnie, ale naprawdę na takiej murawie ciężko jest cokolwiek zrobić. Dlatego była taka gra, kto dalej kopnie ten wygra.

Bogusław Wyparło (ŁKS): Od tego jest bramkarz, żeby bronić. Czasami wyjdzie lepiej, czasami gorzej. Taka robota. Nie wydaje mi się, żebym był ojcem zwycięstwa. Cała jedenasta wygrywa albo przerywa. To nie jest tenis, piłka to gra zespołowa. Ja bez moich kolegów nic nie zrobię i czasami im pomogę. Po bramce strzelonej przez GKP była taka akcja, w której jeden z piłkarzy strącił piłkę głową, a ja wybiłem ją końcówką palców. To była chyba najtrudniejsza sytuacja w tym meczu. W sercu ciągle czułem, że możemy wygrać. Cieszę się, że udało nam się zrehabilitować za porażkę z GKS-em. Mam nadzieję, że nasz gra z meczu na mecz będzie coraz lepsza.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×