Klub w okresie przygotowawczym i w pierwszej części sezonu prowadził Ciro Ferrara, który w przeszłości był obrońcą Bianconeri. Bardzo dobre wyniki w meczach sparingowych nie zapowiadały problemów w trakcie rozgrywek, tym bardziej, iż po pierwszych meczach wydawało się, że Juve nie tylko powalczy o mistrzostwo i Puchar Włoch, ale i odegra jedną z ważniejszych roli w Lidze Mistrzów. Nic bardziej mylnego. Kontuzje Vincenzo Iaquinty, Mohameda Sissoko, Gianluigi Buffona i przede wszystkim Giorgio Chielliniego odmieniły oblicze zespołu.
Juve bardzo szybko straciło szanse na Scudetto, z Champions League pożegnało się już na etapie fazy grupowej, po kompromitującej porażce na Stadio Olimpico di Torino z Bayernem Monachium (1:4), ale klub nie odpadł jeszcze wówczas z europejskich pucharów, bowiem otrzymał prawo występu w Lidze Europejskiej UEFA. W styczniu Bianconeri pożegnali się z Pucharem Włoch (porażka w ćwierćfinale 1:2 z Interem), a po 21. serii gier pracę stracił wspomniany już Ferrara (słaba gra i porażka 1:2 w pojedynku z Romą). W jego miejsce został zatrudniony Alberto Zaccheroni.
Początek pracy Zaca z piłkarzami Juventusu był obiecujący, ale trzeba mieć też na uwadze, że do jego dyspozycji byli już wyżej wymienieni zawodnicy. W debiucie trener tylko zremisował z Lazio, ale później było coraz lepiej. Ekipa ze stolicy Piemontu w 1/16 finału Ligi Europejskiej UEFA pewnie wyeliminowała Ajax (2:1 i 0:0), jednak później ponownie Starą Damę dopadł kryzys. Być może to tylko zbieg okoliczności, ale słabe wyniki drużyna zaczęła odnotowywać ponownie po tym, jak urazu nabawił się Chiellini, do spółki z Buffonem. W efekcie po domowym zwycięstwie 3:1 z Fulham, Juve w rewanżu uległo 1:4 (usprawiedliwieniem może być fakt, że biało-czarni z powodu kontuzji wystąpili w zdziesiątkowanym składzie, a ich bramki strzegł na co dzień trzeci golkiper, Antonio Chimenti) i odpadło w 1/8 finału.
Także w Serie A było coraz gorzej. Sensacyjna domowa porażka z Citta di Palermo (0:2), następnie słaba postawa w Genui, w efekcie czego Bianconeri musieli uznać wyższość Sampdorii Genua (0:1), a ostatnio wpadka w Udine (0:3) spowodowały, że chociaż Juventus na sześć kolejek przed końcem traci do miejsca premiowanego grą w kwalifikacjach Ligi Mistrzów tylko trzy oczka, to będzie miał kłopot z realizacją celu. Początek poważnych problemów za kadencji Zaca zaczął się w pojedynku z AC Sieną, w którym to Juve po zaledwie 10 minutach prowadziło 3:0, aby ostatecznie tylko zremisować z ekipą, która wówczas zamykała ligową stawkę 3:3.
Dowodem na to, że w Juventusie jest tak źle, jak już dawno nie było, jest fakt, że klub bije, bądź też jest bliski pobicia kilku negatywnych rekordów. Starcie z Udinese było dziewiętnastym z kolei, w którym zespół stracił co najmniej jednego gola. Wcześniejszy "rekord" został ustanowiony w sezonie 1954/55, kiedy to golkiper Starej Damy wyciągał piłkę z siatki w osiemnastu starciach z rzędu.
Biało-czarni w tym sezonie w lidze doznali już aż dwunastu porażek. Gorzej było tylko w sezonie 1961/62, wówczas to ekipa ze stolicy Piemontu przegrała trzynaście meczów w lidze, a nie zapominajmy, że ten sezon jeszcze trwa.
W rundzie rewanżowej Juventus zdobył zaledwie piętnaście punktów i trudno przypuszczać, aby osiągając tak fatalne wyniki mógł zająć na koniec sezonu czwarte miejsce. Obecnie podopieczni Zaccheroniego są siódmi, jak na razie udało im się zgromadzić 48 punktów i tracą odpowiednio: do Napoli oczko, a do Sampdorii i Palermo trzy. Inter, Roma i Milan już dawno są poza zasięgiem Starej Damy.
Mały powód do radości mógł mieć tylko Alessandro Del Piero, który właśnie w tym sezonie zdobył swojego trzysetnego gola w barwach klubu. Zarówno on, jak i pozostali piłkarze Juve wiedzą jednak, że aby choć w drobnej części uratować ten sezon, to muszą zdołać wywalczyć prawo startu w kwalifikacjach Ligi Mistrzów. Zadanie to jest o tyle trudne, że Bianconerim przyjdzie się jeszcze zmierzyć na San Siro zarówno z Interem Mediolan, jak i z AC Milanem.
Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)