LM: Na Camp Nou zadecydują zmiennicy. Mecz w Moskwie w cieniu ataków terrorystycznych

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Przed wtorkowymi rewanżami w ćwierćfinałach Ligi Mistrzów trudno wskazać zdecydowanych faworytów. Za sprawą ubiegłotygodniowych rozstrzygnięć wszystkie cztery drużyny - FC Barcelona, Arsenal Londyn, CSKA Moskwa i Inter Mediolan - mają równe szanse na wywalczenie awansu.

Rywalizacja między dwiema ostatnimi drużynami rozpocznie się już o godzinie 18:30. To dość częste zjawisko przy okazji spotkań europejskich pucharów rozgrywanych w Rosji, chociaż mecz 1/8 finału przeciwko Sevilli odbył się o tradycyjnej porze.

Godzina rozpoczęcia meczu nie będzie na pewno stanowić problemu dla mistrzów Włoch. Większym zmartwieniem Jose Mourinho pozostaje syntetyczna murawa na Łużnikach. Jak przyznał portugalski szkoleniowiec, będzie to debiut jego drużyny na tego typu nawierzchni: - To nasz pierwszy mecz na sztucznej trawie. Nie mieliśmy okazji trenować na syntetycznej nawierzchni. To duża przeszkoda, ale przecież kiedy piłkarze byli mali, grali na ulicach, więc czemu mieliby nie grać na sztucznej trawie? Nerazurri większą uwagę przykuwają do murawy, niż nawet do ostatnich wydarzeń ze stolicy Rosji. W minionym tygodniu w zamachach bombowych w Moskwie zginęło 40 osób. W związku z tym weekendowy mecz CSKA z Zenitem St. Petersburg został odwołany, ponieważ moskiewska policja nie była w stanie zabezpieczyć spotkania piłkarskiej Premier Ligi.

Mediolańczycy awans do półfinału rozgrywek mogli zapewnić sobie już przed tygodniem. Świetna forma Igora Akinfiejewa, któremu w udanych interwencjach "pomagali" napastnicy Interu, sprawiła jednak, że przed wtorkowym rewanżem wszystko jest sprawą otwartą. Podopieczni Leonida Słuckiego z San Siro przywieźli tylko jednobramkową stratę. - Możemy awansować nawet po mało efektownej grze. Musimy strzelić bramkę, a żeby tego dokonać, musimy grać agresywniej w ataku - tłumaczy opiekun CSKA. Problem jednak w tym, że za kartki otrzymane w czasie spotkania w Mediolanie w rewanżu nie mogą zagrać Jewgienij Ałdonin i Milos Krasić - piłkarze kluczowi dla poczynań ofensywnych CSKA. W dużo lepszej sytuacji kadrowej niż przed tygodniem znajduje się natomiast Inter. Do dyspozycji Mourinho są już pauzujący za kartki w pierwszym meczu Lucio i Thiago Motta. Istnieje jednak zagrożenie, że na Łużnikach nie wystąpi Wesley Sneijder. Holender w czasie ostatniego treningu przed meczem z CSKA doznał kontuzji kostki. - Będę czekał z decyzją o wystawieniu go do ostatniej minuty. Jeśli będzie potrzeba, podejmę ryzyko - mówi Mourinho.

Zespół, który w Moskwie wywalczy awans do półfinału, będzie oczekiwał na rozstrzygnięcie meczu w Barcelonie. Kilkanaście minut po zakończeniu pojedynku w Moskwie, na murawę Camp Nou wbiegną bowiem zawodnicy Barcelony oraz Arsenalu i z tej pary wyłoniony zostanie drugi półfinalista.

Po zapierającym dech w piersiach starciu obu drużyn przed tygodniem, rewanż w stolicy Katalonii na pewno będzie przebiegał według scenariusza odmiennego od meczu na Emirates Stadium. W Londynie piłkarze Barcelony wznieśli się na wyżyny piłkarskiego artyzmu. Sam Pep Guardiola przyznał, że ich występ przeciwko Kanonierom był najlepszym w czasie jego - usłanej przecież sukcesami - kadencji. Plany Katalończykom pokrzyżował jednak Manuel Almunia, który przez pierwsze 20 minut toczył samotną walkę z bombardującymi jego bramkę zawodnikami Barcelony. Hiszpan skapitulował dopiero w drugiej połowie po strzałach Zlatana Ibrahimovicia (zabraknie go w rewanżu), ale wtedy też "Dzieciaki" z Arsenalu rozpoczęły heroiczny bój o odrobienie straty. Bój udany, ale i okupiony ogromną stratą. Jak okazało się po meczu, kapitan londyńczyków i jednocześnie wychowanek Barcelony, Cesc Fabregas wyrównującą stan meczu na 2:2 bramkę zdobył, wykonując rzut karny nogą z pękniętą kością strzałkową! 23-letni Katalończyk wiedział wówczas już od kilkunastu minut, że za kolejną żółtą kartkę nie będzie mu dane zagrać w rewanżu na Camp Nou. Taką samą informację sędzia Massimo Busacca, przekazał Carlosowi Puyolowi pokazując mu czerwoną kartkę za faul na Fabregasie, za który podyktowana została wspomniana "11". To jednak nie koniec osłabień Dumy Katalonii. Drugi podstawowy stoper Barcelony, Gerard Pique także nie zagra w rewanżu za nadmiar kartek. W związku z tym Guardiola będzie zmuszony ustawić na środku defensywy eksperymentalny duet obrońców. Problemy kadrowe to jednak zmartwienie nie tylko mistrzów Hiszpanii, ale także, a może przede wszystkim Arsenalu. Do długiej listy kontuzjowanych Kanonierów dołączyli ostatnio oprócz Fabregasa także Andrej Arszawin, William Gallas i Alexandre Song.

- Pomimo licznych kontuzji, jestem przekonany, że stać nas na awans do półfinałów - zapewnia Wenger. - By tak się jednak stało, każdy z zawodników musi zagrać na sto procent swoich możliwości i musimy dobrze zaprezentować się jako zespół - zastrzega francuski menedżer Kanonierów.

Nadzieją dla Arsenalu na korzystny wynik może być świetna forma Theo Walcotta, który w pierwszym meczu poderwał kolegów do odrabiania strat. - Obawiam się Walcotta i jego szybkości. Grał bardzo dobrze przeciwko nam oraz w czasie minionego weekendu - przestrzega Guardiola.

***

CSKA Moskwa - Inter Mediolan / wt. 6.04.2010 godz. 18:30

Pierwszy mecz: 0:1

FC Barcelona - Arsenal Londyn / wt. 6.04.2010 godz. 20:45

Pierwszy mecz: 2:2

Źródło artykułu: