PP: Nawet dwa karne nie dały gospodarzom zwycięstwa - relacja z meczu Lechia Gdańsk - Jagiellonia Białystok

Zwycięstwem Jagiellonii Białystok zakończył się mecz półfinału Remes Pucharu Polski. Lechia Gdańsk na własnym stadionie uległa 1:2, zdobywając bramkę w ostatniej minucie. Z przebiegu gry zwycięstwo gości było jak najbardziej zasłużone.

Trenerzy obu zespołów posadzili na ławce rezerwowych kilku kluczowych zawodników swoich zespołów. - Podjąłem taką decyzje i w pełni za nią odpowiadam. Nie ulega wątpliwości, że mamy wyrównaną kadrę - tłumaczył posadzenie na ławce rezerwowych Arkadiusza Mysony, Łukasza Surmy, Pawła Nowaka, Tomasza Dawidowskiego i Ivansa Lukjanovsa szkoleniowiec biało-zielonych, Tomasz Kafarski. Michał Probierz posadził natomiast na ławce między innymi Grzegorza Sandomierskiego, Kamila Grosickiego, czy Tomasza Frankowskiego. Jagiellonia Białystok znakomicie rozpoczęła wtorkowe spotkanie. W szóstej minucie najpierw piłkę w pole karne Jagiellonii wrzucał Karol Piątek, zgrali ją jednak białostoczanie, odbiła się od głowy Piątka i dopadł do niej Maycon. Napastnik żółto-czerwonych ograł Rafała Kosznika, przebiegł przez całe boisko i podał futbolówkę do Rafała Grzyba. Ten nie miał problemów z pokonaniem Pawła Kapsy. - Dostałem idealne podanie od Maycona i nie pozostało mi nic innego, jak wbić piłkę do siatki - powiedział o sytuacji zadowolony z przebiegu spotkania Grzyb. Przez kolejne minuty spotkania Lechia grała chaotycznie, nie mogąc sobie poradzić na boisku. Największą szansę gdańszczanie mięli w 13 minucie. Wtedy to przewracany na polu karnym był Olegs Laizans. Sędzia nie dopatrzył się jednak przewinienia mimo że powtórki telewizyjne pokazały, że faulował Sidqy El Mehdi i arbiter powinien wskazać na wapno

Do końca pierwszej połowy częściej w posiadaniu piłki byli piłkarze z Białegostoku, a podopieczni Tomasza Kafarskiego popełniali katastrofalne błędy, które niejednokrotnie zagrażały bramce Kapsy. Druga bramka dla Jagiellonii nie padła jednak po błędzie, a po znakomitym strzale Bruno Coutinho Martinsa w 28 minucie spotkania. Wychowanek Gremio Porto Alegre uderzył z 30 metrów i piłka - jeszcze po odbiciu się od górnej części słupka - wpadła do bramki. Kapsa nie mógł zrobić zupełnie nic w tej sytuacji. Sześć minut później Michał Probierz przeprowadził pierwszą zmianę. Mającego na swoim koncie żółtą kartkę Remigiusza Jezierskiego zmienił Igor Lewczuk, który do 45 minuty przeprowadził dwie ofensywne akcje, którym zabrakło jednak precyzji. Tuż przed gwizdkiem mogło być już 3:0 dla gości z Podlasia. Piłka rozgrywana była z rzutu rożnego, dotknął ją Paweł Buzała i przed bramką samobójczą biało-zielonych uratował Piątek. Dobijał jeszcze Bruno, jego strzał był jednak mocno niecelny. - Mój zespół źle zareagował po pierwszej, a szczególnie po drugiej bramce. Wpadły one po kontrach i prostych indywidualnych błędach. Uczulałem na to zawodników - martwił się trener Kafarski.

Od początku drugiej połowy piłkarze Lechii przeprowadzali akcje ofensywne na bramkę Rafała Gikiewicza. Ze strzałów Buzały, czy też dośrodkowań Piątka nic jednak nie wynikało. Ożywienie gry nastąpiło dopiero po wprowadzeniu na plac boiska Tomasza Dawidowskiego w 55 minucie. Wychowanek biało-zielonych w 69 minucie przeprowadził atak na pole karne Jagiellonii i był faulowany przez El Mehdiego. Ten dostał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwona kartkę. Rzut karny wykonywał Piątek, strzelił w prawy róg bramki Gikiewicza. Bramkarz Jagiellonii pewnie obronił strzał.

Mimo gry w przewadze, gdańszczanie nadal popełniali liczne błędy, które uniemożliwiały przeprowadzenie składnej akcji. Kwintesencję niedokładnej i nieprzemyślanej gry pokazał w 83 minucie Buzała. Miał on przed sobą jedynie bramkarza, a podał piłkę do krytego przez dwóch obrońców Dawidowskiego. Gdy wydawało się, że grający bardzo pewnie i szanujący piłkę białostoczanie wygrają 2:0, Dawidowski po raz drugi wywalczył rzut karny! - Byłem blisko sytuacji i uważam, że sędzia przesadził z podyktowaniem karnego - skomentował tą decyzję arbitra Grzyb. Tym razem do piłki podszedł Hubert Wołąkiewicz i pewnym strzałem pokonał Gikiewicza. - Mieliśmy trochę problemów, a kilku zawodników borykało się z urazami. Chwała im za ambicję i za to, że żaden z nich nie zszedł. Mamy 1 proc. szans więcej, ale u siebie czeka nas piękny bój. Bramka, którą straciliśmy daje Lechii dużo możliwości i musimy obawiać się tego spotkania po dzisiejszej grze. Zrobimy wszystko, aby je wygrać - powiedział po wygranym spotkaniu trener Michał Probierz.

Lechia Gdańsk - Jagiellonia Białystok 1:2 (0:2)

0:1 - Grzyb 6'

0:2 - Bruno 28'

1:2 - Wołąkiewicz 90+2 k

Składy:

Lechia Gdańsk: Kapsa - Bąk, Wołąkiewicz, Kożans, Kosznik (55' Dawidowski) - Pietrowski, Piątek, Laizans (68' Nowak) - Buzała, Zabłocki (73' Lukjanovs), Kaczmarek.

Jagiellonia Białystok: Gikiewicz - Norambuena, Skerla, El Mehdi, Klepczarek (34' Lewczuk - Jezierski (74' Jarecki), Hermes, Grzyb, Lato - Bruno - Maycon (60' Grosicki).

Żółte kartki: Klepczarek, El Mehdi, Maycon (Jagiellonia).

Czerwona kartka: El Mehdi - za drugą żółtą (Jagiellonia).

Sędzia: Marek Karkut (Warszawa).

Najlepszy zawodnik Lechii: Sergejs Kożans.

Najlepszy zawodnik Jagiellonii: Bruno Coutinho.

Najlepszy zawodnik meczu: Bruno Coutinho.

Widzów: 5.500 (w tym ok. 150 kibiców gości).

Komentarze (0)