Standardowo przy tego typu spotkaniach atmosfera była gorąca już przed meczem. Przebieg pojedynku był jednak niewiadomą, bowiem często mecze określane tymi najlepszymi są tylko piłkarskimi szachami. W Wielką Sobotę tak jednak nie było. Żadna z drużyn nie kalkulowała, nie czekała na ruch rywala, tylko grała swoje. Często oglądaliśmy wymianę ciosów, choć akcje Legii zazwyczaj kończyły się przed polem karnym Lecha, który tego dnia był świetnie dysponowany. - Był to jeden z naszych najlepszych meczów w tym sezonie. Nie pozwoliliśmy Legii rozwinąć skrzydeł, choć brakowało nam trochę szczęścia. Mecz był toczony w szybkim tempie, było mnóstwo sytuacji i na pewno mógł się podobać - mówi Robert Lewandowski, napastnik Kolejorza.
Nie można się jednak dziwić, że żadnej z drużyn w tym spotkaniu remis by nie satysfakcjonował. - Wiadomo o jaką stawkę toczył się mecz. Zarówno my, jak i Lech walczymy o mistrzostwo Polski - zauważa Tomasz Kiełbowicz, obrońca Legii. - Remis byłby zajączkiem wielkanocnym dla Wisły - dodaje Jacek Zieliński, trener gospodarzy.
Jego podopieczni na spotkanie wyszli niezwykle zdeterminowani. Trudno jednak, żeby było inaczej skoro walczy się w tak prestiżowym spotkaniu o zachowanie szans na mistrzostwo Polski. Lechici mieli jeszcze jeden czynnik wpływający na ich mobilizację. - Mieliśmy coś do udowodnienia jako zawodnicy po meczu w Warszawie, gdzie przegraliśmy 0:2. Złość i ambicja spowodowała, że za wszelką cenę chcieliśmy wygrać - przyznaje Tomasz Bandrowski.
Szczególnie w drugiej połowie poznaniacy zagrali niczym podrażnione lwy. - Może tak to wyglądało, że bardziej ruszyliśmy na Legię, ale w przerwie jakoś specjalnie się na to nie nastawialiśmy, bo taki cel mieliśmy już przed meczem - opowiada Grzegorz Wojtkowiak, który nie ma wątpliwości, że Lech wygrał zasłużenie. Wynik 1:0 nie odzwierciedla przebiegu spotkania. - Byliśmy drużyną zdecydowanie lepszą. Mieliśmy przewagę i więcej sytuacji podbramkowych - dodaje obrońca Lecha.
Jacek Zieliński był bardzo zadowolony z postawy swoich zawodników, a przyczepić mógł się jedynie do braku skuteczności. Jan Mucha miał w tym spotkaniu sporo pracy i był bliski wywalczenia dla Legii jednego punktu. - Od początku mieliśmy mnóstwo sytuacji i nic nie chciało wpaść do bramki. Baliśmy się, że będzie powtórka z Odry Wodzisław, gdzie zatrzymał nas bramkarz. Udało się zdobyć bramkę i cieszymy się, bo odskakujemy Legii na cztery punkty - zakończył Bandrowski.
Miał być szlagier i był szlagier. Nie bez powodu UEFA zapowiadała to spotkanie jako jedno z pięciu najważniejszych wydarzeń w Europie. Z pewnością nikt nie mógł się nudzić oglądając ten pojedynek, który toczył się przy fantastycznej atmosferze stworzonej przez kibiców Kolejorza. Takie mecze znacznie podnoszą rangę polskiej piłki.