- Nie widziałem powtórek, mogę mówić tylko o tym, co pamiętam z boiska. Rywale nagle złapali wiatr w żagle, a my - prowadząc 2:0 - oddaliśmy inicjatywę. Zdobyli kontaktową bramkę i w ostatnich minutach mieliśmy jeszcze większe problemy. Nie potrafiliśmy utrzymać się przy piłce, generalnie panował chaos. Ja, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, chciałem złapać piłkę i pomóc w ten sposób drużynie, że dam jej chwilę oddechu, uspokojenia. No i nie udało się. Nie wiem, dlaczego do tego doszło. Jakiś kontakt z przeciwnikiem był, ale na pewno mnie nie faulował. To mój techniczny błąd, wypuściłem piłkę, a rywal wbił ją głową do bramki - wyjaśnił Łukasz Fabiański.
Więcej w Przeglądzie Sportowym.