Sobotnie zawody rozpoczęły się wyśmienicie dla Stalówki. Już w 2. minucie gospodarze objęli prowadzenie. Z lewej strony świetnie w pole karne zacentrował Iwan Litwiniuk, a tam najprzytomniej zachował się Paweł Wasilewski, który z kilku metrów wpakował futbolówkę do siatki MKS-u. Stalowcy szybko chcieli pójść za ciosem, ale nie mieli już tak klarownych sytuacji. Po pierwszym kwadransie z szoku z początku meczu otrząsnęli się goście i zaatakowali. Bardzo groźny w ataku był Patryk Tuszyński, który co jakiś czas stwarzał ogromne problemy obronie Stalówki, która spisywała się jednak bez zarzutów.
Sporo emocji zbudziły akcje między 28. a 33. minutą zawodów. Najpierw Sebastian Łętocha miał świetną okazję na gola, ale zbyt długo zwlekał ze strzałem, a potem źle podał. Po chwili skontrowali goście, ale podania Tuszyńskiego nie umiał wykorzystać Rafał Wodniok. W 30. minucie Longinus Uwakwe trafił w słupek, a kontra MKS-u zakończyła się golem. Błąd popełnili Stalowcy, który nie potrafili powstrzymać ataku rywala. W polu karnym wątpliwego przewinienia dopuścił się Łętocha i arbiter podyktował jedenastkę. Szczęśliwym egzekutorem okazał się Waldemar Sobota, który wyrównał stan meczu. - Ani Daniel Treściński, ani Paweł Wasilewski nie potrafili wślizgiem przerwać akcji we wcześniejszej fazie, a potem Piotr Szymiczek i Sebastian Łętocha już w polu karnym popełnili błąd. Łętocha niepotrzebnie faulował i straciliśmy gola - powiedział po spotkaniu trener Stalówki Janusz Białek
Do przerwy jeszcze trzykrotnie mogła paść bramka. Najpierw Litwiniuk świetnie uderzył z kąta, ale efektowną interwencją popisał się Krzysztof Stodoła. W odpowiedzi szansę na gola zaprzepaścili Wodniok i Tuszyński, którzy nie potrafili z kilku metrów trafić do siatki. Już w doliczonym czasie gry minimalnie niecelnie głową uderzył Kamil Gęśla.
Początek drugiej odsłony należał do beniaminka. W 50. minucie Arkadiusz Półchłopek strzelił minimalnie niecelnie. W odpowiedzi także niecelnie uderzył Wasilewski. Obie ekipy cały czas stwarzały sobie sytuacje, ale brakowało wykończenia. W 68. minucie udało się gospodarzom po raz drugi pokonać golkipera gości. Piłkę 35 metrów od bramki ustawił Krzysztof Trela. Pomocnik zielono-czarnych strzelił bardzo mocno i zdobył przepiękną bramkę. - Przyznam szczerze, że udawało się już zdobywać takie bramki - powiedział portalowi SportoweFakty.pl strzelec drugiego gola dla Stali.
Gospodarze długo nie cieszyli się z prowadzenia. Siedem minut później MKS znów trafił do siatki. Stalowcy mieli obiekcje, czy bramka padła, którą zdobył Paweł Odrzywolski była prawidłowa i próbowali interwencji u sędziego liniowego, który ich zdaniem nie zauważył pozycji spalonej. 180 sekund mogło być 2:3, ale Tuszyński mając właściwie pustą bramkę uderzył nad poprzeczką. Gospodarze rzucili się do ataku, ale nie byli już w stanie zdobyć gola, który dalby im upragnione trzy punkty i mecz zakończył się remisem.
Stal Stalowa Wola - MKS Kluczbork 2:2 (1:1)
1:0 - Wasilewski 2'
1:1 - Sobota 33' (k.)
2:1 - Trela 68'
2:2 - Odrzywolski 75'
Składy:
Stal Stalowa Wola: Zarzycki - Szymiczek, Treściński, Maciorowski (71' Czpak), Lebioda, Łętocha, Uwakwe, Trela, Litwiniuk, Wasilewski, Gęśla (82' Salami).
MKS Kluczbork: Stodoła - Stawowy, Copik, Odrzywolski, Orłowicz, Glanowski, Wodniok (46' Jagieniak), Nitkiewicz (84' John), Sobota, Tuszyński, Półchłopek (63' Niziołek).
Żółte kartki: Łętocha, Wasilewski, Treściński (Stal) oraz Jagieniak (MKS).
Sędzia: Erwin Paterek (Lublin).
Widzów: 1000.