Kamil Górniak: Jak oceni pan spotkanie Stali z Polonią?
Kamil Gęśla: Strzeliliśmy więcej bramek od rywala i zwycięstwo się nam należało. Chwała kibicom i nam za zaangażowanie. W końcu zdobyłem tego upragnionego gola. Brakowało mi go, żebym mógł się odnaleźć. Uważam, że teraz się odblokowałem i będę zdobywał bramki w następnych spotkaniach ligowych. Miałem trzy okazje sam na sam z Radosławem Majdanem i wykorzystałem tą ostatnią. Do trzech razy sztuka, jak to się mawia. Tym trafieniem przypieczętowaliśmy zwycięstwo z Polonią.
Początkowo widowisko psuł sędzia. Jak się pan odniesie do decyzji arbitra o niepodyktowaniu jedenastki dla Stali w 20. minucie i czy Radosław Majdan faulował pana w 40. minucie meczu?
- Sędzia popełnił duży błąd przy pierwszym faulu w polu karnym, gdzie ewidentnie byłem faulowany. Za tą sytuacje miałem duże pretensje do niego. Natomiast arbiter zrehabilitował się w 40. minucie dyktując jedenastkę pamiętając o wcześniejszym spornym incydencie.
Na własnym boisku potraficie wygrać z każdym, a na wyjazdach już nie jest tak dobrze. Co jest tego przyczyną?
- Na wyjazdach gramy zdecydowanie słabiej. Zazwyczaj traciliśmy bramki na początku spotkania i ciężko było później te straty odrobić. Ostatni mecz w Jastrzębiu o tym świadczy. Więcej koncentracji trzeba będzie zachowywać na początku spotkania i powinno być lepiej.
Praktycznie jesteście już pewni utrzymania po tym zwycięstwie.
- Wydaje się, że powinno być w miarę spokojnie, ale z autopsji wiemy wszyscy, że w polskiej piłce dziś jest wszystko możliwe. Nie wyjaśniły się do końca sprawy afery korupcyjnej, więc czekamy do końca. Oby wszystko było po naszej myśli.
Do końca sezonu pozostało już tylko parę kolejek. Co potem?
- Nie zastanawiałem się, co będzie dalej, Trzeba rozegrać te trzy ostatnie mecze, udać się na odpoczynek i spokojnie wszystko przemyśleć.
Dlaczego Kamil Gęśla w niektórych meczach potrafi zagrać kapitalne zawody, jak np. mecz z Kolejarzem Stróże, a w innych jest cieniem samego siebie?
- Forma u każdego sportowca jest zmienna, przychodzą dobre i gorsze dni. Podejrzewam, że słabszy okres mam za sobą i będzie trzeba pokazać to w następnych spotkaniach. Występują kontuzje, urazy i dopiero przy płynnym trenowaniu jestem w stanie grać na dobrym poziomie.
Według założeń szkoleniowca Władysława Łacha Stal ma grać jednym wysuniętym napastnikiem. Odpowiada panu taki system gry?
- Na początku ciężko było przestawić się do takiej taktyki. Zazwyczaj grałem w systemie z dwoma napastnikami, jednak po kilku meczach i wskazówkach trenera wiedziałem, jakie zadania mam do spełnienia grając tym ustawianiem.
Pańskim konkurentem do miejsca w składzie był Abel Salami, tymczasem teraz pańska pozycja jest praktycznie niezagrożona. Lepiej się pan czuje mając świadomość, że w następnym meczu i tak wystąpi od pierwszych minut, czy może lepsza jest rywalizacja o miejsce w składzie?
- Rywalizacja w składzie jest potrzebna. Dzięki temu podnosimy swoje umiejętności, bardziej przykładamy się do treningów, ale tutaj już zależy od samego zawodnika, jak podchodzi do swojej pracy. Abel był mocnym konkurentem, jednak wyeliminowała go kontuzja. Wołałbym, żeby trenował z całą drużyna.
Przed wami mecz z Odrą Opole. Tylko zwycięstwo, czy remis was tam zadowoli? Jakie nastroje panują przed tym meczem? W poprzednim sezonie to pan w Opolu zdobył decydującego gola. Będzie powtórka?
- W każdym meczu trzeba szykować się na zwycięstwo, obojętnie z jakim przeciwnikiem. Odra potrzebuje punktów, ma ich o trzy mniej niż my. W poprzednim sezonie stworzyliśmy ciekawe widowisko, miejmy nadzieję, że teraz również pokusimy się o zwycięstwo.
Liczycie na kibiców? Ostatnio są waszym dwunastym zawodnikiem.
- Cieszy postawa naszych kibiców, którzy wspierają nas na każdym meczu i robią niesamowite widowisko - serpentyny, fale. To dla nich chcielibyśmy odnieść zwycięstwo na obcym stadionie, a nie tylko w meczach u siebie.