Przełamanie po 203 dniach - relacja ze spotkania Górnik Zabrze - Znicz Pruszków

Ponad siedem miesięcy czekali kibice Górnika na kolejny przekonujący triumf swojej drużyny. Odkąd w październiku minionego roku zabrzanie pokonali na wyjeździe Stal Stalową Wolę 3:1 nie potrafili w meczu strzelić więcej niż jednej bramki. Przykrą passę przerwali w sobotni wieczór przy okazji starcia ze Zniczem Pruszków. Co prawda podopieczni trenera Adama Nawałki nie zagrali wielkiego spotkania, ale ambicji i determinacji górniczy zespół miał w sobie na tyle by odprawić pruszkowian z bagażem dwóch bramek.

Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego na murawie stadionu przy Roosevelta doszło do miłej uroczystości. Działacze zabrzańskiego klubu uczcili jubileusz 40-lecia występu w finale Pucharu Zdobywców Pucharów prezentując kibicom sylwetki bohaterów heroicznych bojów z AS Romą i Manchesterem City. Mimo biegu lat wielu z nich zachowało nieskazitelną sylwetkę i z powodzeniem mogłoby wrócić do ligowej rywalizacji. - Do Górnika mógłbym wrócić nawet z jedną nogą - zażartował w swoim stylu legendarny pomocnik utytułowanego śląskiego klubu, Zygfryd Szołtysik. Chwilę później do akcji wkroczyli następcy plejady gwiazd i trzeba przyznać, że ze swoich zadań wywiązali się całkiem przyzwoicie.

Od pierwszych minut spotkania Górnik przejął inicjatywę na boisku i próbował konstruować akcje ofensywne. Nastawiony na grę z kontry Znicz pozostawił zabrzanom wiele miejsca, dzięki czemu gospodarze mogli kilkukrotnie sprawdzić czujność Adriana Bieńka. Ten jednak sprawował się bez zarzutu aż do 28 minuty spotkania, kiedy to Górnik objął prowadzenie. Wówczas po nieporozumieniu w szeregach defensywnych Znicza piłkę z prawej strony pola karnego pruszkowian przejął Adam Danch i zacentrował wprost na głowę aktywnego Adriana Świątka. Strzał snajpera Górnika co prawda golkiper gości zdołał obronić, ale wobec dobitki Tomasza Zahorskiego był już bezradny i musiał wyciągać piłkę z siatki.

Pruszkowianie mieli szansę odpowiedzieć dziesięć minut później. Wtedy to po podaniu ze środka pola z piłką minął się Adam Banaś, przez co Kamil Biliński stanął oko w oko z Sebastianem Nowakiem. Napastnik gości w końcowej fazie akcji potknął się i stracił panowanie nad piłką która padła łupem bramkarza gospodarzy. Zaraz po zmianie połów trzy doskonałe sytuacje strzeleckie stworzył sobie Górnik. Najpierw po świetnym zagraniu Zahorskiego z piłką w pole karne Znicza wpadł Świątek, ale po technicznym strzale napastnika Górnika piłka o centymetry minęła lewy słupek bramki gości, a chwilę później po atomowym strzale Grzegorza Bonina piłka zatrzymała się na poprzeczce bramki Bieńka.

Trzecia akcja jeszcze bardziej zdeterminowanych w drugiej połowie zabrzan przyniosła drugą bramkę. W 54 minucie piłkę na środku pola przejął Vladimir Balat, przebiegł z nią kilkadziesiąt metrów i zagrał do wbiegającego w obręb szesnastki Bonina, który sprytnym strzałem nie dał szans Bieńkowi na skuteczną interwencję. Drugie trafienie dla gospodarzy podziałało trzeźwiąco na Znicz. Pięć minut później na strzał z ok. 25 metrów zdecydował się bowiem Biliński, a silnie bita piłka zatrzymała się na lewym słupku bramki Górnika. W 72 minucie gry świetnym uderzeniem głową popisał się wprowadzony na boisko kilkanaście minut wcześniej Tomasz Chałas, ale jeszcze lepiej interweniował Nowak.

W końcówce spotkania kolejne dwie wyborne sytuacje strzeleckie zmarnowali zabrzanie. Najpierw oko w oko z Bieńkiem stanął Marcin Wodecki, ale próbując posłać piłkę na długi słupek minimalnie przestrzelił, a chwilę później w bliźniaczej akcji znalazł się Dawid Gajewski, ale uderzoną lewą nogą futbolówkę bez problemów złapał golkiper pruszkowskiej drużyny. Po końcowym gwizdku sędziego po raz pierwszy od dawien dawna przy Roosevelta rozległy się brawa. Górnik strzelił bowiem po raz pierwszy więcej niż jedną bramkę w meczu od 3 października 2009 roku, kiedy na wyjeździe zabrzanie potykali się ze Stalą Stalowa Wola (3:1), czyli dokładnie 203 dni temu!

Czy sobotni triumf nad Zniczem jest probierzem ku temu, że forma Górnika idzie w górę? - Moi zawodnicy zagrali dobre spotkanie i należą im się za nie duże brawa. Jestem jednak przekonany, że stać nas na jeszcze lepszą grę - przekonywał szkoleniowiec drużyny 14-krotnych mistrzów Polski, Adam Nawałka.

Górnik Zabrze - Znicz Pruszków 2:0 (1:0)

1:0 - Zahorski 28'

2:0 - Bonin 54'

Składy:

Górnik Zabrze: Nowak - Danch, Banaś, Pazdan, Magiera (79' Marciniak), Bonin (83' Gajewski), Strąk, Balat, Szczot, Zahorski, Świątek (71' Wodecki).

Znicz Pruszków: Bieniek - Klepczarek, Wojciechowski (54' Chałas), Radler, Jędrzejczyk, Piesio (46' Rackiewicz), Zaborowski, Osoliński, Feliksiak (63' Kasperkiewicz), Falkowski, Biliński.

Żółte kartki: Szczot, Balat, Strąk (Górnik).

Sędzia: Paweł Pskit (Łódź).

Widzów: 8000.

Najlepszy zawodnik Górnika: Grzegorz Bonin.

Najlepszy zawodnik Znicza: Kamil Biliński.

Najlepszy zawodnik spotkania: Grzegorz Bonin (Górnik Zabrze).

Komentarze (0)