Nic więc dziwnego, że opuszczający w sobotni wieczór Suche Stawy nie byli w najlepszych nastrojach. Podopieczni Jacka Zielińskiego zmarnowali okazję na to, by w bezpośrednim pojedynku z liderem zmniejszyć do niego stratę i umocnić swoje nadzieje na odzyskanie po 17 latach przerwy mistrzowskiego tytułu. Zapewniają jednak, że do ostatniej minuty sezonu będą próbować gonić Wisłę.
- Przyjechaliśmy wygrać, ale nie dało się tego osiągnąć. Do końca sezonu zostało jeszcze parę spotkań i zobaczymy, jak potoczą się losy mistrzostwa. My na pewno będziemy grali do końca. Tym bardziej, że nie możemy zapominać o drużynach, które są za nami w tabeli - przekonuje najlepszy strzelec ekstraklasy, Robert Lewandowski.
Trener Lecha, Jacek Zieliński stwierdził po końcowym gwizdku, że stawka meczu sparaliżowała piłkarzy obu drużyn. Skrzydłowy Kolejorza, który jak zwykle był bardzo aktywny i nękał obrońców Wisły, Sławomir Peszko w komentarza poszedł jeszcze dalej od szkoleniowca. - Może ten hit był za bardzo napompowany, a było to przecież zwykłe spotkanie ligowe. Wiem, że nie stwarzaliśmy tylu sytuacji, co w meczu z Legią, ale z Legią graliśmy u siebie, a w Poznaniu jesteśmy dużo groźniejsi - mówił odnosząc się do tego, że poprzedni wiosenny szlagier był naprawdę dobrym widowiskiem.
Lechici nie potrafili wykorzystać tego, że w obronie Wisły z powodu kartek zabrakło jej kapitana, Arkadiusza Głowackiego. Jego miejsce zajął Mariusz Jop i zdaniem Peszki dobrze wywiązał się z zadania. - Za Głowackiego do składu Wisły wszedł Jop, a to nie jest junior, tylko doświadczony piłkarz, który występował w reprezentacji Polski. I tak stworzyliśmy więcej i groźniejszych sytuacji. Wisła miała tylko jedną, w pierwszej połowie, a w drugiej rzadko przedostawała się pod naszą bramkę.
Do zachowania czystego konta przez Krzysztofa Kotorowskiego przyczyniła się skuteczna gra obrońców Kolejorza. Jednym z nich był Bartosz Bosacki, który chwalił przygotowanie taktyczne obu drużyn. - Po naszym ewentualnym zwycięstwie sprawa mistrzostwa pozostałaby niewyjaśniona. Tak samo jest w przypadku remisu. Strata wynosi cztery punkty i nie można jeszcze przekreślać naszych szans. Do końca będziemy walczyć o mistrzostwo. Przede wszystkim mieliśmy dużo walki w środku pola, a mało sytuacji podbramkowych. Oba zespoły zagrały dobrze pod względem taktycznym. Szkoda sytuacji Siergieja Kriwca, to była piłka meczowa. Taki jest jednak sport. Walczymy dalej.
Trener Zieliński stwierdził również, że oba zespoły "panicznie bały się porażki" i teraz Lech musi "czekać na mega błąd Wisły". Wtórował mu pomocnik Kolejorza, Dimitrije Injac. - Zależało nam dziś bardzo na zwycięstwie. Wiedzieliśmy, że będzie ciężko. Obie drużyny bały się chyba jednak zupełnie zaryzykować i dlatego mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Musimy wygrać wszystkie mecze do końca sezonu i liczyć na to, że Wisła się potknie.