Podstawowym napastnikiem Stalowców na tą rundę miał być Abel Salami. Czarnoskóry zawodnik bardzo szybko złapał kontuzję, przez którą został w ogóle wyeliminowany z gry na cały sezon. Jego miejsce w podstawowym składzie musiał zająć Kamil Gęśla. - Rywalizacja w składzie jest potrzebna. Abel był mocnym konkurentem, jednak wyeliminowała go kontuzja - mówi bohater meczu z Polonią.
Gęśla ma to do siebie, że zanim nie strzeli pierwszej bramki marnuje większość stuprocentowych sytuacji. Gdy zaliczy już pierwsze trafienie, wtedy worek z golami się rozwiązuje i na następne bramki nie trzeba długo czekać. Tym razem wszyscy kibice w Stalowej Woli musieli długo czekać na jego trafienie. - Sam nie wiem czemu to tak długo trwało. Czasami dopiero po strzeleniu pierwszej bramki łatwiej zdobywa się te następne. Zapewne brakowało pewności siebie pod bramką przeciwnika - zaznacza Gęśla. W spotkaniu z Polonią Warszawa zawodnik miał trzy znakomite sytuacje bramkowe - Gęśla trzykrotnie znalazł się w pozycji sam na sam z Radosławem Majdanem. - Miałem trzy okazje sam na sam z Radosławem Majdanem i wykorzystałem tą ostatnią. Do trzech razy sztuka, jak to się mawia.
Widać, jak wielki kamień z serca spadł napastnikowi Stali.- Po pokonaniu Majdana, który moim zdaniem uchronił swój zespół od utraty jeszcze kilku goli, grało się o wiele łatwiej i spokojniej. Zapewne takie odczucia ma większość piłkarzy po strzeleniu bramki - mówi gracz zielono-czarnych, po czym po chwili dodaje: - W końcu zdobyłem tego upragnionego gola. Brakowało mi go, żebym mógł się odnaleźć.
Piłkarza po meczu chwalili wszyscy, łącznie z trenerem. - Ci, którzy się mieli przełamać, to się przełamali. Myślę, że Kamil zagrał jeden z lepszych meczów. Strzelił bramkę i był bardzo groźny w polu karnym. Uważam, że zrobił bardzo dużą robotę dzisiaj jeżeli chodzi o rozmontowanie zespołu z Warszawy - mówił Władysław Łach, opiekun Stalowców.
Za kadencji Władysława Łacha Stal gra innym systemem gry niż w poprzednich sezonach. Polega on na grze jednym napastnikiem. - Na początku ciężko było przestawić się do takiej taktyki. Zazwyczaj grałem w systemie z dwoma napastnikami, jednak po kilku meczach i wskazówkach trenera wiedziałem, jakie zadania mam do spełnienia grając tym ustawianiem - opowiada Gęśla.
O tym, że napastnik jedynego drugoligowca z Podkarpacia rozegrał bardzo dobre zawody świadczą także wypowiedzi kolegów. - Kamil od paru spotkań prezentuje wysoką formę, ale dopiero ostatnio strzelił pierwszą bramkę w tej rundzie. Gra jako jedyny na napastnik, co w szczególności w spotkaniach wyjazdowych nie ułatwia mu zadania. Wszyscy wierzymy, że Kamil jeszcze zdobędzie kilka bramek w tej rundzie, bo jak to się mówi jest w gazie - mówi Jakub Ławecki, utalentowany obrońca zielono-czarnych.
Gęśla na koniec zapytany przez nas, czy został indywidualne pochwalony przez szkoleniowca odpowiada z uśmiechem na ustach: - Dostaliśmy od trenera dwa dni wolnego, także jeszcze nie miał okazji skomentować całego meczu. Po krótkim namyśle napastnik dorzuca jeszcze jedno zdanie: - Chłopaki z drużyny gratulowali mi zdobytej bramki, ale za długo się nie rozczulali.
Już w piątek Stal Stalowa Wola zmierzy się w Opolu z miejscową Odrą. Tym spotkaniem Stalowcy chcą przełamać serię niepowodzeń w meczach wyjazdowych. Piłkarze, a także kibice i trenerzy liczą na dobry występ Kamila Gęśli. Wszyscy wiedzą, że po pierwszej strzelonej bramce w tego zawodnika wstępuje nowych duch walki. Przypomnijmy tylko, że w poprzednim sezonie podczas meczu w Opolu to właśnie Gęśla zdobył jedyną, zwycięską bramkę. Wszyscy w Stalowej Woli liczą, że tym razem będzie podobnie, a może jeszcze lepiej.