- Naprawdę nie wiem co powiedzieć. Już po pierwszej połowie powinniśmy wysoko prowadzić, tymczasem straciliśmy gola i to Warta znajdowała się w lepszej sytuacji. Jakby tego było mało, bramkę strzeliliśmy sobie sami. Niesamowity pech - stwierdził Przemysław Rygielski.
Podopieczni Petra Nemca zaprezentowali się w Poznaniu bardzo korzystnie. Dziwić mogą zatem słabe wyniki, jakie ekipa z Pomorza osiąga tej wiosny. - Naszą zmorą jest pierwsze 15 minut. Bardzo często w tym okresie tracimy bramkę i później trudno nam się pozbierać. Trzeba mocno popracować nad koncentracją, bo w realiach I-ligowych ten, kto otwiera wynik, ma zazwyczaj ułatwione zadanie. Wydaje mi się, że czysto piłkarskich problemów nie mamy. Widać zaangażowanie, walkę, stwarzamy też sporo sytuacji strzeleckich - ocenił 27-letni defensor.
W rundzie jesiennej Flota atakowała czołówkę, tymczasem obecnie bliżej jej do strefy spadkowej. 32 punkty nie pozwalają drużynie ze Świnoujścia spać spokojnie, zwłaszcza że zajmująca 15. miejsce Wisła Płock zgromadziła zaledwie o dwa oczka mniej. - Trudno powiedzieć, jaki dorobek będzie gwarantował utrzymanie. Faktem jest jednak, że zespoły z dołu tabeli doganiają nas niepokojąco szybko. Musimy coś z tym zrobić. Sądzę, że aby myśleć o spokojnym utrzymaniu, trzeba będzie wygrać jeszcze co najmniej trzy lub cztery spotkania - dodał Rygielski.
Podczas potyczki z Wartą świnoujścianom puszczały nerwy, zwłaszcza w drugiej połowie. Efekt? Zawodnicy kłócili się między sobą i gospodarzom łatwiej było utrzymywać korzystny rezultat. Czy ostatnie niepowodzenia pogorszyły atmosferę w drużynie z Pomorza? - Nie jest to oczywiście dobre zjawisko, ale trzeba to zrozumieć. W ostatnim czasie zupełnie nam nie idzie. Tracimy bardzo głupie gole, a to musi wywoływać irytację - zakończył Rygielski.
Już w środę Flota będzie miała okazję poprawić swój dorobek. Wyjedzie bowiem do Stalowej Woli na starcie z zajmującą ostatnie miejsce w tabeli Stalą.