Mimo wszystko trener wciąż wierzy w swoich podopiecznych. Przekonuje on, że miejsce w tabeli nie odzwierciedla możliwości zespołu. - To jest drużyna, która powinna być powyżej siódmego miejsca w tabeli. Niestety, nie zawsze to, co na boisku przekłada się na wynik końcowy - ocenia Tadeusz Łapa.
Pole manewru raz po raz zawężają szkoleniowcowi kontuzje. Upatruje on w tym jednej z przyczyn niezadowalających rezultatów. - Z meczu na mecz jak nie w obronie, to w przodzie jest ubytek. Niestety, ta drużyna do tej pory nie miała okazji grać w najsilniejszym zestawieniu. Co za tym idzie, to wynik końcowy niektórych meczów - analizuje.
Łęczyńscy kibice liczyli, że po dwóch zwycięstwach i przełamaniu passy bez wygranej na wyjeździe Górnik umocnili się w środku tabeli. Zawodnicy nie potrafili jednak ustabilizować formy. - W meczu z Pogonią Janek Surdykowski i Niedziela byli wyróżniającymi się zawodnikami. A porównać ich występ trzy dni wcześniej do tego z Sandecją... Przez trzy dni przestali grać w piłkę? Oduczyli się? Były dwa normalne treningi. Ja w tym momencie przestaję rozumieć niektóre rzeczy. Daje się zawodnikowi szansę, bo zasłużył sobie na to dobrą postawą. A wychodzi na mecz po trzech dniach i jest kimś zupełnie innym - zauważa trener Łapa.
Kolejna porażka może oznaczać dla szkoleniowca utratę pracy. Najbliższy przeciwnik - Znicz Pruszków również walczy o utrzymanie. Trener Łapa nie traktuje tego spotkania jako meczu o życie i robi dobrą minę do złej gry. - Wszystkie mecze od początku były bardzo ważne i każdy miał swoje znaczenie. Na tym poziomie nie ma spotkań bez wartości. Jest jeszcze mecz w Kluczborku, z Dolcanem. To wszystko są drużyny z bezpośredniego sąsiedztwa - przekonuje.