GKS zwycięża lekko, łatwo i przyjemnie - relacja z meczu GKS Bełchatów - Cracovia Kraków

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W czwartkowe popołudnie na Sportową 3 w Bełchatowie zawitała Cracovia Kraków. Wszyscy zadawali sobie pytanie, jak do meczu podejdą zawodnicy GKS, bo nie grozi im już ani awans w tabeli, ani spadek i zastanawiano się gdzie szukać pokładów motywacji. Obawy okazały się jednak niepotrzebne, bo bełchatowianie po trzech wyjazdowych spotkaniach wyraźnie odżyli mogąc zagrać po tak długiej przerwie przed własną publicznością.

W tym artykule dowiesz się o:

Już od pierwszych minut widać było, że GKS ma dużą ochotę do gry, a ich akcje z każdą minutą nabierały płynności i wydawało się kwestią czasu kiedy padną gole. Nie oznacza to jednak, że Cracovia położyła się na murawie i czekała na najmniejszy wymiar kary. Kilka razy w pierwszych piętnastu minutach Łukasz Sapela popisał się swoim kunsztem, broniąc z wyczuciem strzały Owsjannikowa i Suworowa. To jednak nieliczne akcenty ofensywne pasów, bo później dominacja była już po stronie GKS.

Dobre zawody rozgrywał Maciej Korzym, który kilka razy urwał się rywalom, ale widać było tego dnia, że brakuje mu jeszcze ogrania, a długa przerwa bez gry daje znać o sobie. Strzały zatem były mocno niecelne i nie mogły zagrozić Łukaszowi Merdzie.

W obozie GKS jest jednak Dawid Nowak i Mateusz Cetnarski, którzy wzięli na siebie ciężar gry. Najpierw w 23 minucie Nowak podał do Cetnarskiego, a ten oddając strzał z 25 metrów nie dał szans Merdzie. Wszyscy spodziewali się w tym czasie przyspieszenia gry i frontalnych ataków, ale nic takiego nie miało miejsca. Bełchatowianie z polotem i luzem dalej grali swoje i kolejny efekt przyszedł już w 43 minucie. Tym razem podającym był Cetnarski, a kończącym akcje Nowak. 2:0 i było jasne, że jest już po meczu.

Druga połowa nie różniła się od pierwszej, a Cracovia wydawała się pogodzona z losem. Piłkarze Rafała Ulatowskiego próbowali pokazać, że ciągle zależy im na wygrywaniu i nie zamierzali pasować. Choć w zasadzie Pasy już się utrzymały, a GKS nie zaliczy awansu w tabeli, to mecz nie obfitował w mocne starcia i oglądało się go lekko, łatwo i przyjemnie.

W 78 minucie Nowak postawił kropkę nad "i". Tym razem podającym był rozgrywający dobre spotkanie Krzysztof Janus, a pięknym podkręconym strzałem Nowak po raz drugi pokonał Merdę.

Od początku drugiej połowy za Suworowa wszedł do gry Radosław Matusiak, który w Bełchatowie przeżył najlepszy okres w karierze, ale "Radomatu" to już zupełnie inny piłkarz niż wtedy, kiedy przywdziewał trykot GKS i nie stanowił zagrożenia pod bramką Sapeli.

Bełchatowianie zwyciężyli pewnie, zasłużenie i mimo niezrealizowania celu jakim była gra w Lidze Europejskiej, piłkarze i kibice opuszczali stadion zadowoleni. Cracovia z kolei nie rozpaczała zbytnio, bo utrzymanie również wydaje się niemal pewne, a zatem przed obiema ekipami w najbliższej przyszłości czekają po prostu kolejne spotkania ligowe.

Ocena spotkania: 3,5 - Teoretycznie mecz bez napięcia i ostrej walki, ale przyjemnie obserwowało się grę GKS i trzy bramki bełchatowian, tym bardziej, że w ostatnich trzech meczach zdobyli tylko jednego gola, a przed własną publicznością zameldowali się dopiero po miesiącu.

PGE GKS Bełchatów - Cracovia Kraków 3:0 (2:0)

1:0 - Cetnarski 23'

2:0 - Nowak 43'

3:0 - Nowak 78'

Składy:

PGE GKS Bełchatów: Sapela - Janus, Pietrasiak, Drzymont (46' Lacić), Popek, Wróbel (61' Tosik), Gol, Rachwał, Korzym (73' Bartosiak), Cetnarski, Nowak.

Cracovia Kraków: Merda - Sasin, Wasiluk, Polczak, Moskała, Pawlusiński (80' Sacha), Baran (46' Szeliga), Suworow, (46' Matusiak), Klich, Owsjannikow, Ślusarski.

Żółta kartka: Tosik (PGE GKS).

Sędzia: Paweł Gil (Lublin).

Widzów: 2500.

Źródło artykułu: