Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy meczu Ruchu z Legią do siatki gości trafił jeden z najniższych piłkarzy na boisku. Mierzący 171 centymetrów Arkadiusz Piech ładnym strzałem głową wykończył dośrodkowanie Michała Pulkowskiego. Przy bramce napastnik Niebieskich uprzedził rosłych obrońców Legii. - W sumie zbyt wielu bramek w życiu głową nie zdobyłem - przyznał po spotkaniu snajper 14-krotnych mistrzów Polski, który nie odstawiał nóg w walce z rosłymi defensorami przyjezdnych. - Ciężko się z nimi walczyło. Są wyżsi, a może i silniejsi - uśmiechał się Piech, który przedstawił nam wskazówki trenera Waldemara Fornalika z przerwy meczu. - Szkoleniowiec zalecił, abyśmy zamykali krótki słupek. No i tak się stało po dośrodkowaniu Michała Pulkowskiego - wrócił myślami do 46 minuty filigranowy napastnik. W końcówce goście atakowali niemal całą drużyną, ale Ruch potrafił wyjść zwycięsko z naporu. - Głównie wrzucali piłki w pole karne, gdzie mieli je zgrywać wysocy Mięciel i Grzelak. Na szczęście nasi obrońcy nie dali się zaskoczyć - pochwalił kolegów 24-letni piłkarz.
W pojedynku z Legią Niebiescy zagrali jednym napastnikiem. W odwodzie Waldemar Fornalik pozostawił Artura Sobiecha oraz Andrzeja Niedzielana. - Taki był wybór trenera. Wiedzieliśmy, że z Legią nie można grać zbytnio ofensywnie. Jak się okazało, gra jednym napastnikiem była dobrym wyborem - cieszył się Piech, który ma nadzieję, że Ruchowi uda się utrzymać medalową pozycję. Do końca sezonu zostały tylko trzy kolejki. Musimy zrobić wszystko, aby dotrwać na trzecim miejscu. Pokonanie Legii da nam na pewno pozytywnego kopa - podsumował Piech, który w bieżącym sezonie zdobył dwa gole w ekstraklasie.