Dariusz Pasieka: Dopóki piłka w grze, trzeba wierzyć do końca

Arka zajmuje obecnie ostatnie miejsce w tabeli ze stratą czterech punktów do strefy bezpiecznej. Żółto-niebiescy przed meczem z GKS-em Bełchatów znaleźli się w sytuacji kryzysowej. Tylko zwycięstwo w najbliższym pojedynku, a także zdobycze punktowe w następnych meczach mogą uratować byt w ekstraklasie. - Wiem, że nasza sytuacja jest bardzo trudna - mówi trener Dariusz Pasieka. - Dopóki jednak piłka w grze i są punkty do podniesienia na boisku wierzę we wszystko to, co robimy - podkreśla.

W czwartek do Gdyni przyjeżdża GKS Bełchatów. Dla trenera, jak i zawodników Arki jest to tak naprawdę ostatnia szansa na zachowanie ligowe bytu. Ich przeciwnik wcale jednak nie musi ułatwić im tego zadania. Ostatnie wyniki zespołu prowadzonego przez Rafała Ulatowskiego pokazują, iż Nowak i spółka znajdują się obecnie w bardzo dobrej formie. - Nie ulega wątpliwości, że jeśli chodzi o defensywę to jest to drużyna solidna. Ostatnimi czasy tracą małą ilość bramek. W dużej mierze jest to zasługa ich bramkarza Sapeli, który w rundzie jesiennej kontynuował passę meczów z czystym kontem. W tej rundzie także spisuje się bez zarzutu - analizuje trener Pasieka. - Z kolei w formacji ofensywnej jest nieobliczalny Nowak, który świetnie czuje się w grze z kontry. Jest to jeden z nielicznych zawodników w Polsce, który potrafi wykorzystać swoją szybkość w kontrataku, co zresztą już nieraz udowodnił. Na pewno będziemy musieli na niego bardzo uważać. W poprzednim spotkaniu należał bowiem do najlepszych zawodników na boisku - dodaje.

Drużyna z Bełchatowa ma na swoim koncie 44 punkty. Sytuacja w tabeli spowodowała, iż ekipie tej nie grozi już ani spadek, ani też gra w europejskich pucharach. - Wielu ludzi zarzuca drużynie z Bełchatowa, że już o nic nie gra. Ja uważam jednak, że taka konstelacja jest bardzo niebezpieczna. Poza tym trener Ulatowski należy to bardzo ambitnych szkoleniowców i nie lubi przegrywać, niezależnie od sytuacji. I z tego też powodu przyjadą oni do Gdyni po jakąś zdobycz punktową. Nie będzie to zespół, który przyjedzie, podłoży nam się i powie: "no weźcie sobie te punkty". Jeżeli chcemy te punkty zdobyć to musimy wzbić się na wyżyny umiejętności. Zespół z Bełchatowa nam tego zadnia nie ułatwi - podkreśla szkoleniowiec Arki.

W czym tkwi szansa Arki w starciu z ekipą trenera Ulatowskiego? - Po pierwsze, aby myśleć o jakiejkolwiek zdobyczy punktowej musimy nieco przyostrzyć, zagrać agresywniej. Należy przy tym pamiętać, że GKS o nic już nie gra i w tym aspekcie musimy szukać swojej szansy. Jeśli zagramy z dużą wolą walki to wówczas w zespole z Bełchatowa może pojawić się świadomość "przecież nie walczymy już o nic". To jest taki handicap, który może przesądzić na naszą korzyść - opowiada trener Pasieka. - Jeżeli uda nam się powalczyć o każdą piłkę i w ten sposób wyrobić przewagę to wtedy możemy myśleć o zwycięstwie. Nie mówię, że jest to słabość GKS-u, ale akurat do tego spotkania mogą przystąpić w spokoju. I to od nas zależy jak tę sytuację wykorzystamy - kontynuuje opiekun gdynian.

Arka w tej chwili na swoim koncie 22 punkty. Nie brakuje głosów mówiących o tym, iż spokojne utrzymanie gwarantuje liczba 30 "oczek". Żółto-niebiescy muszą więc wygrać trzy ostatnie mecze i liczyć przy tym na korzystne rozstrzygnięcia w pozostałych pojedynkach. - Nigdy nie liczę tych punktów. Wiem tylko jedno, że dużo zależy też od Śląska Wrocław. Grają oni praktycznie ze wszystkimi zespołami zagrożonymi spadkiem (kolejno: Piast, Odra i Arka - przyp. red) - przyznaje Dariusz Pasieka. Podkreśla, że w tej sytuacji Arka może liczyć tylko i wyłącznie na siebie. - W tym elemencie nie liczę na to, że ktoś nam się podłoży, musimy o swoje walczyć na boisku. Wiemy, jak na chwilę obecną wygląda nasza sytuacja. Dużo zależy też od Zagłębia Lubin, które rozgrywa niezwykle ważny dla nas mecz z Odrą Wodzisław. Akurat tak się wszystko ułożyło, że my rozpoczynamy tę kolejkę i nie będziemy znać żadnego wyniku. Natomiast cała reszta nasz wynik będzie znała. I to jest akurat taki nieszczęśliwy zbieg okoliczności - żałuje opiekun żółto-niebieskich.

Szkoleniowiec gdynian nie traci jednak wiary w pozytywne zakończenie batalii o utrzymanie: - Wiem, że nasza sytuacja jest bardzo trudna. Jest ona nie do pozazdroszczenia, ale jeszcze nie spadliśmy. Dopóki jednak piłka w grze i są punkty do podniesienia na boisku wierzę we wszystko to, co robimy. Później będziemy się zastanawiali, co się stanie dalej.

Trener Pasieka nie omieszkał również odnieść się do sytuacji w górnych rejonach tabeli i szans poszczególnych zespołów na mistrzostwo Polski: - Uważam, że bardzo ciekawie ułożyła się ta końcówka ligi. Ruch odpadł z Pucharu Polski, co przy porażce Legii w Chorzowie, może oznaczać, iż Legia nie znajdzie się w ogóle w pucharach. Teraz z kolei w sobotę czeka nas kolejny kluczowy mecz dla układu górnych rejonów tabeli. Na pewno broni nie złożą też chorzowianie. Ostatnio rozmawiałem z trenerem Jackiem Zielińskim i powiedziałem mu, iż Lech ma najlepszą pozycję wyjściową. Czekają ich dwa pojedynki u siebie i wyjazd do Chorzowa, ale Ruch może być już nieco podmęczony. Ostatni wynik we Wrocławiu, gdzie Lech pokonał Śląska 3:0 na pewno musi robić wrażenie.

- Wisła jedzie do Legii, ale jest w tym sezonie na tyle niestabilną drużyną, że ciężko będzie przewidzieć wynik tego pojedynku. Musimy przy tym pamiętać, że obecna siła Kolejorza rodziła się w powijakach. Wróćmy do meczu Arka - Lech z rundy jesiennej. Wszyscy pamiętamy tamto spotkanie, kiedy poznaniacy mogli przegrać. My stworzyliśmy kilka naprawdę świetnych okazji strzeleckich, ale wówczas świetne zawody rozgrywał Burić, który debiutował w ekstraklasie. Patrząc jednak na obecną siłę Lecha, na ich dynamikę rozgrywania akcji oraz fakt powrotu na własny stadion to dla mnie są oni głównym faworytem do końcowego triumfu w lidze - puentuje szkoleniowiec Arki.

Źródło artykułu: