Zadecydował fatalny błąd obrońcy - relacja z meczu Piast Gliwice - Śląsk Wrocław

Sobotni mecz był dla Piasta Gliwice spotkaniem o życie. Każda strata punktów w konfrontacji ze Śląskiem Wrocław komplikowała sytuację gliwiczan w ligowej tabeli. Niebiesko-czerwoni rzeczywiście nie wygrali, chociaż w pewnym momencie wydawało się, że po końcowym gwizdku sędziego odtańczą na murawie taniec radości.

Opiekun Piasta, Ryszard Wieczorek zaskoczył niejednego obserwatora. Nominalnego napastnika Sebastiana Olszara wystawił na… prawym skrzydle. W ataku biegał osamotniony Kamil Wilczek. Gospodarze dobrze rozpoczęli to spotkanie. Pod pole karne wrocławian co chwila sunęły ataki. Brakowało jednak skuteczności. Najpierw idealną wręcz okazję zmarnował Wilczek, chwilę później dwukrotnie Mariana Kelemena postraszył Olszar. Piast stwarzał sytuacje, atakował, ale do bramki trafili goście. Po błędzie dwójki stoperów w sytuacji sam na sam z Maciejem Nalepą znalazł się Vuk Sotirović i bez większych problemów skierował piłkę do siatki. Stracona bramka kompletnie załamała gliwiczan. Do przerwy nie wypracowali sobie już żadnej okazji strzeleckiej. Niewiele pokazali też zawodnicy gości.

W przerwie meczu w szatni Piasta musiały paść mocne słowa, bo podopieczni Ryszarda Wieczorka wyszli na drugą połowę odmienieni. Bardzo szybko, bo już w 48 minucie wyrównali stan rywalizacji. Po dobrej akcji Mariusza Muszalika w polu karnym interweniowali obrońcy Śląska, ale wybili piłkę tak niefortunnie, że ta spadła pod nogi Olszara. Napastnik niebiesko-czerwonych pięknym strzałem z 15 metra pokonał Kelemena. Nie upłynęło 180 sekund, a było już 2:1 dla Piasta. Na listę strzelców ponownie wpisał się Olszar. Tym razem po podaniu Wilczka.

Po objęciu prowadzenia Piast nie spuścił z tonu. Broniący się przed spadkiem gliwiczanie cały czas atakowali. Po nieco ponad godzinie gry trener Wieczorek nieco niespodziewanie zdecydował się zdjąć z boiska Olszara. Kto wie, jakim wynikiem zakończyłby się ten mecz, gdyby najlepszy strzelec Piastunek pozostał na murawie, a tak w 68 minucie Śląsk zdobył drugą bramkę i praktycznie przekreślił plany gospodarzy. Po fatalnym błędzie Macieja Michniewicza do piłki dopadł Sebastian Mila, przebiegł z nią kilkanaście metrów i dośrodkował idealnie na nogę Tomasza Szewczuka. Zrobiło się 2:2.

Oba zespoły do końca walczyły o zwycięstwo, ale żadna ze stron celu nie osiągnęła. Jeden punkt może cieszyć chyba tylko wrocławian, bo są coraz bliżej utrzymania. Sytuacja Piasta jest trudna. Jeżeli ekipa z Okrzei marzy o pozostaniu w ekstraklasie, musi wygrać dwa pozostałe mecze.

Piast Gliwice - Śląsk Wrocław 2:2 (0:1)

0:1 - Sotirović 30'

1:1 - Olszar 48'

2:1 - Olszar 52'

2:2 - Szewczuk 68'

Składy:

Piast: Nalepa - Michniewicz, Gamla, Glik, Szary, Biskup, Zganiacz, Muszalik, Olszar (62' Smektała), Bartosz Iwan, (73' Maciejak), Wilczek (84' Chylaszek).

Śląsk: Kelemen - Wołczek, Celeban, Spahić, Pawelec, Szewczuk (87' Gancarczyk), Łukasiewicz, Sztylka, Ćwielong (59' Dudek), Mila, Sotirović.

Żółte kartki: Olszar, Biskup, Gamla (Piast) oraz Sotirović, Łukasiewicz, Sztylka, Wołczek, Gancarczyk (Śląsk).

Sędzia: Marek Karkut (Warszawa).

Widzów: 3000.

Ocena meczu: 3,5. Cztery bramki, dużo walki i ciekawych akcji. O ile pierwsza połowa meczu nie zachwyciła, o tyle druga mogła się podobać nawet najbardziej wybrednemu sympatykowi futbolu.