- W dalszym ciągu kontrakt z Lechem nie został podpisany - mówi Marcin Zając. – Nie widzę perspektyw do dalszych negocjacji. Klub zaproponował swoje warunki i niestety ja nie mogłem się na nie zgodzić, więc odmówiłem. Nie ukrywam, że chodzi głównie o długość kontraktu. Kwestie finansowe także miały znaczenie. Szkoda, że się nie dogadaliśmy, bo warunki, atmosfera i kibice w Poznaniu były świetne. Miałem tu dużą motywację do gry, starałem się. Trudno, taki los piłkarza. Nadszedł czas na angaż w nowej drużynie – dodaje.
Sprowadzony do Poznania z Groclinu pomocnik jest zażenowany tym, że w klubie nikt nie podjął z nim prawdziwych negocjacji. Jak twierdzi piłkarz, dyrektor sportowy Marek Pogorzelczyk przedstawił mu jasną ofertę, która albo miała zostać zaakceptowana albo odrzucona. Zającowi nie odpowiadała długość trwania kontraktu jednak wciąż chciał rozmawiać. Na przekór oczekiwaniom zawodnika klub jedynie powtórzył ofertę, po czym zakończył negocjacje. - Od Lecha dostałem tylko jedną ofertę. Klub zaproponował mi jednoroczny kontrakt z opcją przedłużenia o kolejny rok. Po podpisaniu pewnymi rzeczami byłbym zobligowany. Ja chciałem podpisać kontrakt opiewający na dwa lata. Negocjowaliśmy dwa miesiące… przepraszam, nie negocjowaliśmy. Sytuacja wyglądała tak, że dyrektor Pogorzelczyk złożył mi propozycję i odpowiedź miała brzmieć albo tak albo nie. Klub nie podjął ze mną negocjacji, była jedna "stalowa" oferta. Ta była dla mnie nie do przyjęcia. Kontrakt w Lechu mam do końca czerwca i po tym czasie staję się wolnym zawodnikiem - opisuje całą sytuację 33-latek.
Teraz, gdy jest pewne, że Zając nie przedłuży umowy z Lechem, piłkarz musi zastanowić się nad swoją przyszłością. Jednak mający za sobą już ponad 260 meczów w ekstraklasie pomocnik nie narzeka na brak zainteresowania i jak sam zdradza już dziś na konkretne propozycje. Urodzony w Łodzi zawodnik wie jedno, z Lechem nowej umowy już nie podpisze. - Liczyłem na Lech, lecz sprawa umarła, więc teraz muszę się zastanowić nad przyszłością. Myślę, że znaleźć nowy klub, to nie będzie wielki problem. Mam kontakt z innymi zespołami. Otrzymałem także już konkretne propozycje – zdradza.
Od dłuższego czasu mówiło się, że mocno zainteresowani pozyskaniem Zająca są włodarze Wisły. - Przyznam, że w gronie piłkarzy, którymi jesteśmy zainteresowani jest Marcin Zając - powiedział nam dyrektor sportowy krakowian Jacek Bednarz. Faktycznie, według naszych informacji wizja Zająca w zespole Macieja Skorży jest coraz bardziej prawdopodobna. Bednarz kontaktował się już z menedżerem "Kicaja" i wszystko wskazuje na to, że jeżeli sam piłkarz nie zrezygnuje z gry pod Wawelem, to w nowym sezonie będzie zawodnikiem Białej Gwiazdy. - Słyszałem o ich zainteresowaniu Wisły, ale dziś nic nie chcę mówić. Jakiś tam kontakt nawiązaliśmy, ale powiem więcej jak będę mieć konkretną umowę do podpisania - mówi stanowczo wychowanek Startu Łódź.
Oprócz ofert z rodzimej ligi Zającem mocno interesują się kluby z zagranicy. Sam piłkarz przyznaje, że ma oferty spoza Polski jednak nie chce zdradzić, z jakich zespołów. - Nie ukrywam, że mam oferty z zagranicy. Ale nie tylko. Jeżeli z zagranicy przyszłaby jakaś fajna, konkretna propozycja podpisania umowy, to pewnie bym się skusił. Sprawa jest do przemyślenia i rozważenia - zapewnia.
Nam udało się dowiedzieć, że 11-krotnym reprezentantem Polski interesują się zespoły z Austrii i Holandii.