Piłkarze Ruchu nie mają czasu na rozpamiętywanie porażki w Białymstoku z Jagiellonią. Chorzowianie wrócili bez punktów, ale nie załamują się. - Taka jest piłka, nie zawsze jest słońce. Na pewno kibiców martwi nasza postawa, ale nad porażkami najbardziej ubolewamy my, zawodnicy. Musimy wyciągnąć wnioski i myśleć już tylko o Lechu. Jest to dla nas niezwykle ważny pojedynek - przypomina obrońca chorzowian Maciej Sadlok.
Oprócz straty punktów podopieczni Waldemara Fornalika kolejny raz musieli się pogodzić ze stratą Andrzeja Niedzielana, któremu po brutalnym wejściu Thiago Cionka odnowiła się kontuzja kości twarzy. - Na ten temat chyba za dużo powiedziałem. Było, minęło - ucina Fornalik. - Po tym meczu powinniśmy mieć pretensje głównie do siebie. Gra nam się nie układała. Na pewno sędziowie też mieli pewien wpływ na to, co działo się na boisku. Oni powinni zareagować na zagranie Cionka. Kontrowersje wzbudził wątpliwy spalony w końcówce gry- powiedział szkoleniowiec. Dodajmy, że w poniedziałek Komisja Ligi umorzyła postępowanie dotyczące zajścia co pozostawić należy bez komentarza.
W Chorzowie nie ukrywają, że wpływ na słabszą postawę zespołu w Białymstoku miały dalekie wyjazdy oraz mecze toczone co 2 dni. - Patrzeliśmy w klubie na rozkład połączeń samolotowych, ale komunikacja lotnicza w naszym kraju nie jest jeszcze tak dobrze rozwinięta. A czarter jest bardzo drogi - wyjaśnił trener trzeciego zespołu ligi, który w ostatnim okresie nie ma kiedy doskonalić z zawodnikami poszczególnych elementów gry. - Gdyby było więcej przerwy, chociażby jeden dzień, to nie byłoby takiego problemu. A tak to trzeba obserwować piłkarzy na zajęciach między meczami, na gorąco oceniając ich dyspozycję. Nie ma kiedy normalnie trenować - zasmucił się Fornalik.
Trener chorzowian jednak nie poddaje się. Po dwóch słabszych występach, w dalszym ciągu patrzy na przyszłość pozytywnie. - Jesteśmy na trzecim miejscu i musimy zrobić wszystko, aby ją utrzymać. W dalszym ciągu jesteśmy w bardzo dobrej sytuacji. Wszyscy jesteśmy świadomi tego, gdzie jesteśmy - dodał.
Po ewentualnym awansie do europejskich pucharów chorzowian czekają krótsze urlopy niż pozostałych ligowców. Sporo pracy przed działaczami, którzy na pewno będą musieli poszukać wzmocnień drużyny. - Najpierw tam awansujmy. Później będziemy myśleć o tym, co dalej. Tyle punktów zdobyliśmy, więc trzeba to wykorzystać. Nikt się nami nie zachwyca w Polsce, ale może to dobrze - stwierdził kapitan zespołu Grzegorz Baran, który wciąż nie podpisał z klubem nowej umowy. - Rozmawiam z działaczami. Teraz mamy jednak na głowie ważniejsze problemy - dodał pomocnik Niebieskich.