Minuta, która zmieniła historię

Kolejny raz piłkarze Ruchu przekonali się, że gra się do gwizdka sędziego. W podobnych okolicznościach jak w meczu z Lechem Niebiescy stracili gola w pierwszym półfinale Remes Pucharu Polski z Pogonią. Gol ten w dużej mierze zadecydował o awansie szczecinian do finału. Bramka zdobyta przez poznaniaków niemal przesądza sprawę mistrzostwa.

W 92. minucie wychodzącego na czystą pozycję Arkadiusza Piecha powalił Manuel Arboleda. Ku zdziwieniu niemal wszystkich sędzia Paweł Gil gry nie przerwał. Powtórki telewizyjne pokazały, że faul był, a Kolumbijczyk powinien otrzymać nawet czerwoną kartkę.

Po starciu z rosłym obrońcą chorzowianin nie podnosił się z boiska. Piłkę przy nodze na połowie Ruchu przetrzymywał Robert Lewandowski i w momencie gdy Piech wstał, rozpoczął akcję, która zadecydowała prawdopodobnie o mistrzostwie Polski dla Lecha. - Sędzia powinien przerwać akcję. Byłem faulowany. Przecież inaczej bym się nie przewrócił - przekonywał snajper Ruchu. - Arboleda powinien wylecieć z boiska! Nie wiem czemu sędzia nie zareagował. Lech nie wybił piłki, a Arek niepotrzebnie podniósł się z boiska - dodał kapitan Ruchu Grzegorz Baran. - Mogłem dalej leżeć i się nie podnosić - potwierdził słowa kolegi Piech. - Czekając aż Lewandowski wybije piłkę, rozkojarzyliśmy się i zostaliśmy za to skarceni - uzupełnił defensywny pomocnik 14-krotnych mistrzów Polski.

Swój punkt widzenia na zdarzenie z 92. minuty mają piłkarze Lecha. - Robert Lewandowski przetrzymywał piłkę, patrząc na to, co się wydarzy. Napastnik Ruchu wstał, więc nie pozostało nam nic innego jak grać dalej - przekonywał rozgrywający bardzo dobry mecz obrońca Kolejorza, Grzegorz Wojtkowiak. - Gdyby zawodnik Ruchu dalej leżał, to na pewno byśmy piłkę wybili. Promujemy grę fair - dodał.

Komentarze (0)