Walka o utrzymanie do ostatniej kolejki - rozmowa z Robertem Kasperczykiem, szkoleniowcem Podbeskidzia Bielsko-Biała

Trener Podbeskidzia, Robert Kasperczyk w rozmowie z naszym portalem opowiada m.in. o passie trzech zwycięstw bez porażki, determinacji Górali w walce o utrzymanie na zapleczu ekstraklasy, głównej sile bielskiej drużyny, zdradza kto napędził jego drużynie większego stracha niż Widzew i przewiduje kiedy możemy spodziewać się końcowych rozstrzygnięć w ligowej tabeli.

Marcin Ziach: W perspektywie walki o utrzymanie trzy punkty zdobyte w meczu z GKS-em Katowice mogą być na wagę złota.

Robert Kasperczyk: Na pewno punkty cieszą, tym bardziej, że zdobyliśmy je po nie najgorszym w naszym wykonaniu spotkaniu. Stosunkowo wcześnie zdobyte prowadzenie stworzyło w zespole jakiegoś rodzaju psychozę, żeby dbać o ten wynik. Przegrywaliśmy trochę walkę w środku pola, czemu starałem się zaradzić wprowadzając na boisko trzeciego środkowego pomocnika. Nie da się ukryć, że mieliśmy w tym spotkaniu też jeden słabszy fragment, kiedy daliśmy się zepchnąć GKS-owi do defensywy, ale wiedzieliśmy, że jeśli to przetrwamy to będzie dobrze i się udało.

Jedna bramka wystarczy do zwycięstwa, kiedy drużyna ma tak szczelną defensywę jak Podbeskidzie.

- Faktycznie udało nam się zagrać trzeci mecz na zero z tyłu i to na pewno cieszy. Nie mogę sobie jednak wybaczyć sytuacji, w której dopuściliśmy do tego, że Dudzic wyszedł w sytuacji sam na sam z bramkarzem praktycznie w obrębie pola karnego. Mieliśmy w tej sytuacji szczęście, a właściwie nasze szczęście nazywa się Richard Zajac. Robi on dla nas świetną robotę, w pełni spełnia nadzieje, jakie wiązaliśmy z jego przyjściem do drużyny.

Dzięki tej serii trzech meczów bez porażki udało się wam nieco złapać oddech i odskoczyć od strefy spadkowej.

- To na pewno cieszy, ale jeszcze większym powodem do zadowolenia jest to, że potrafimy się spiąć w decydujących momentach. Pojechaliśmy na mecz ze Zniczem i wygraliśmy. Podobnie w Ząbkach, gdzie z Dolcanem graliśmy mecz o życie i też zdobyliśmy trzy punkty. Podobnie jak w meczach z Wartą i GKS-em, które też musieliśmy wygrać żeby nie zgotować sobie nerwowej końcówki sezonu i też cel osiągnęliśmy.

Obserwując grę Podbeskidzia nie da się nie ulec wrażeniu, że największą siłą tej drużyny jest to, że na boisku tworzy zgrany kolektyw.

- Rzeczywiście pomimo tego, że los nas nie oszczędzał drużyna tworzy naprawdę zgrany team. Trzeba pamiętać, że w ostatnich meczach graliśmy osłabieni, bo przecież wciąż nie grają Bartek Konieczny i Sławek Cieńciała, którzy są podstawowymi zawodnikami. Mimo problemów pokazaliśmy w ostatnich meczach charakter i to cieszy.

Bartłomieja Koniecznego na środku defensywy bardzo udanie zastępuje Jacek Broniewicz.

- To, że w trzecim meczu nie straciliśmy bramki na pewno świadczy o tym, że postać Jacka Broniewicza ma dla tego zespołu niebagatelne znaczenie. Wcześniej przydarzały nam się różne błędy w obronie, a odkąd Jacek wrócił na boisko nasza gra obronna wygląda bardzo stabilnie i wszystko zależy od naszej siły ofensywnej, a ostatnimi czasy nasi napastnicy też trafiają do siatki.

Można już powiedzieć o tym, że Podbeskidzie utrzymało się w pierwszej lidze?

- Myślę, że jeszcze nie. Tak naprawdę nikt prócz Motoru i Stali Stalowa Wola nie stracił jeszcze szans na utrzymanie. Znicz w ostatniej kolejce pokazał charakter i wygrał ważne spotkanie, które sprawiło, że nadal pozostaje w grze o utrzymanie. Walczą też inne drużyny i tak naprawdę nic nie jest jednak przesądzone.

Obiektywnie rzecz biorąc patrząc na drużynę bielskiej drużyny ciężko jest wierzyć w to, że Podbeskidzie może spaść.

- Na takie deklaracje jest zdecydowanie za wcześnie. Być może naszym błędem było to, że zbyt łatwo wpadliśmy w euforię po łatwo wygranym meczu z Wartą. Potem w kolejnym meczu na własnym stadionie nie daliśmy rady przebić "płockiego muru", jaki postawili przed swoim polem karnym zawodnicy Wisły i zdołaliśmy ugrać tylko remis. Szanowaliśmy ten punkt, ale przy innych wynikach nasza sytuacja w tabeli spowodowała, że musieliśmy za wszelką cenę wygrać w Katowicach żeby nie znaleźć się w strefie spadkowej. Na to pozwolić sobie nie mogliśmy. Dodatkowego poweru dodało nam to, że przed meczem doszły nas słuchy, że Kluczbork prowadzi w Łodzi z Widzewem 2:0. Dlatego w meczu z Gieksą nie bawiliśmy się w kalkulacje i na remis nie mogliśmy sobie pozwolić.

Mimo wszystko drużyna z Bukowej nie zawiesiła wam zbyt wysoko poprzeczki w tym spotkaniu.

- Gospodarze do tego spotkania przystąpili osłabieni, ale moim zdaniem wcale nie byłoby trudniej, gdyby w Gieksie zagrali Buśkiewicz, Plewnia czy Owczarek. W ich miejsce na boisko weszli młodzi chłopcy, którzy motorycznie podgonili nam kota. Były takie momenty w tym meczu, że nie byliśmy w stanie wytrzymać tempa narzuconego przez gospodarzy. W takie tarapaty w rundzie jesiennej nie wpakował nas nawet Widzew. Chylę czoła przed tymi zawodnikami, bo pokazali wielki charakter i determinację gry do końca.

Kiedy w pana opinii zapadną ostateczne rozstrzygnięcia na pierwszoligowym froncie?

- Awans pewny ma już Widzew i wydaje się, że dołączy do niego Górnik, który jest w bardzo dobrej formie. Adaś Nawałka zrobił w Zabrzu kawał dobrej roboty i chyba nie ma innej opcji od tej, by Górnik awansował. Co do walki o utrzymanie wydaje mi się, że będzie się toczyć do samego końca. Patrząc na tabelę nie tylko dwa zespoły ze strefy spadkowej muszą walczyć o byt, ale także kilka drużyn przed nimi i tutaj jeszcze wiele się może wydarzyć. Myślę, że walka o to kto utrzyma się w tym sezonie toczyć się będzie do ostatniej kolejki.

Komentarze (0)