- Liczy się Jagiellonia, bo ona jest najważniejsza. Graliśmy dla klubu, Białegostoku i wygraliśmy. Nic nie pamiętam, bo nerwy były olbrzymie. Tworzymy historię Białegostoku - radował się golkiper Jagi.
W drugiej połowie finału z Pogonią Jagiellończycy marnowali akcję za akcją. - Jakie myśli chodziły wówczas po głowie? Sądziłem, że będzie powtórka meczu Ruch Chorzów - Pogoń Szczecin, ponieważ niebiescy w półfinale Remes Pucharu Polski mieli mnóstwo sytuacji, a odpadli z rywalizacji. My mamy jednak super obrońców i głęboko wierzyłem, że zagramy na zero z tyłu, a z przodu coś wpadnie do sieci - opowiadał Gikiewicz.
Jagiellonia, wygrywając krajowy puchar, pierwszy raz w historii pokaże się na europejskich salonach. "Giki" nie zaprząta sobie obecnie tym tematem głowy. - Na razie spokojnie. Teraz mamy wakacje i czas na rozmowy odnośnie dalszej gry w Jagiellonii. Po tym wyczerpującym sezonie należy nam się odpoczynek, gdyż wykonaliśmy plan maksimum, w który nikt, oprócz nas piłkarzy i trenerów, nie wierzył. Słowa uznania należą się Michałowi Probierzowi, który jest świetnym człowiekiem i szkoleniowcem.
Dla "Gikiego" występy w Pucharze Polski były jedyną szansą gry. W ekstraklasie numerem 1 jest Grzegorz Sandomierski. - Dla mnie priorytetem było dojście do finału i zdobycie pucharu, gdyż była to jedyna szansa występów. Wywalczenie krajowego trofeum, to w mojej przygodzie z piłką duże osiągnięcie - powiedział Gikiewicz.