Wolne tempo i emocji jak na lekarstwo - tak najkrócej można opisać mecz Czarnych z Zagłębiem. - Przy takiej aurze, to momentami nie da się patrzeć na to, co chłopcy wyprawiają na boisku, tym bardziej, że przejechaliśmy 400 kilometrów dwoma busami bez klimatyzacji - tłumaczył postawę swoich podopiecznych trener Czarnych.
Gospodarze zagrali niewiele lepiej. Z tym, że oni mieli jeszcze o co walczyć. Utrzymanie trzeciego miejsca było dla piłkarzy Zagłębia sprawą prestiżową i być może to pozwoliło im lepiej znieść trudne warunki atmosferyczne. - W szatni powiedziałem, że gramy dla siebie i dla kibiców, których tutaj nie ma. I nie interesuje mnie, czy przegramy jeden, czy dwa, tylko mamy zagrać aż my padniemy, albo padnie Żagań, ale mamy stworzyć jakieś widowisko - tak motywował w szatni swoich piłkarzy Marek Chojnacki po pierwszej, "przechodzonej" połowie.
Sosnowiczanie bramkę zdobyli dopiero w końcówce meczu. Brazylijczyk Lilo dograł piłkę Michałowi Filipowiczowi, a ten wślizgiem wepchnął ją do siatki. - Wydaje mi się, że bramka padła po ewidentnym błędzie sędziego. Nasz stoper był faulowany przy walce o piłkę i po tej akcji dostaliśmy bramkę. Chłopcy mówili też, że był spalony - ocenił Smółka, dodając, że bardziej sprawiedliwym wynikiem byłby remis.
Najbardziej zadowolony po tej akcji był strzelec bramki , który zaczął spotkanie na ławce rezerwowych. Wszedł na boisko w 71. minucie i niespełna kwadrans później ustalił wynik meczu. To jego dziesiąte, dające mu tytuł najlepszego strzelca Zagłębia, trafienie w tym sezonie. Podpisanie kontraktu z Filipowiczem, wcześniej tylko wypożyczonym z Piasta Gliwice, wydaje się jednym nielicznych ostatnimi czasy udanych posunięć transferowych w Sosnowcu.
Czarni mieli kilka okazji na doprowadzenie do remisu, ale czujny w bramce gospodarzy był Adam Bensz. Dopisywało mu też szczęście, bo po ładnym strzale z ostrego kąta Marka Tracza piłka zatrzymała się na poprzeczce. Górna część bramki uratowała również gości, a Adrianowi Pajączkowskiemu uniemożliwiła strzelenie jednego z ładniejszych goli w karierze.
Sosnowiczanie zagrali w eksperymentalnym składzie. Trener Chojnacki postanowił przyjrzeć się zawodnikom, którzy na co dzień są rezerwowymi oraz zdolnym juniorom. Szansę debiutu dostał min. młody Rafał Bielawski. Najlepsze noty zebrał jednak 18-letni Michał Cyganek, który grając na środku pomocy i w ataku sprawiał lepsze wrażenie niż kilku jego dużo bardziej doświadczonych kolegów.
Porażka w Sosnowcu była ostatnim meczem Zbigniewa Smółki w roli trenera Czarnych. Młody szkoleniowiec dokonał z drużyną skazywaną na walkę o utrzymanie rzeczy niebagatelnej - jego podopieczni długo utrzymywali się w górnej połówce tabeli, kończąc ostatecznie sezon na dziewiątym miejscu. Smółka uznał, że jego czas w Żaganiu się skończył, a nie wiadomo, czy to nie koniec piłki w tym mieście. Działacze wystawili bowiem nazwę klubu na aukcji. Cena wywoławcza to 100 tys. złotych.
Zagłębie Sosnowiec - Czarni Żagań 1:0 (0:0)
1:0 - Filipowicz 83'
Zagłębie: Bensz - Strojek, Balul, Marek, Pajączkowski, Lilo, Bodziony (37' Madej), Lachowski, Pietrzak (51' Łuczywek), Cyganek (89' Bielawski), Jaromin (71' Filipowicz).
Czarni: Buchla - Galuś, Gajowy, Sudoł, Kazadi (44' Szczur), Wróbel, Kwiatkowski (78' Żebrowski), Tracz, Piechowiak, Hajdamowicz (86' Wierzbicki), Mania.
Żółte kartki: Madej, Jaromin (Zagłębie) oraz Tracz, Wróbel (Czarni).
Sędzia: Paweł Szlufarski (Kluczbork).