Jesienią Mateusz Kamiński był jednym z odkryć zmagań na pierwszoligowym froncie. Występujący wówczas w GKS-ie Katowice obrońca był pewnym punktem drużyny ze stolicy Górnego Śląska i zwrócił na siebie uwagę kilku klubów. Ostatecznie z końcem roku, kiedy zakończyło się jego wypożyczenie do Gieksy z Polonii Bytom wrócił na moment na Olimpijską, by kilka dni później za trenerem Adamem Nawałką obrać kierunek na Zabrze.
Niestety w drużynie z Roosevelta Kamińskiemu już nie szło tak dobrze. Miał olbrzymie problemy z wywalczeniem sobie miejsca w pierwszym składzie, przez co często oglądał mecze z perspektywy ławki rezerwowych, a nawet trybun. Na wiosnę zaliczył zaledwie cztery występy w górniczych barwach, co na pewno nie było rezultatem na miarę oczekiwań uzdolnionego młodziana.
Po zakończeniu sezonu, w którym Górnik zapewnił sobie awans do ekstraklasy działacze zabrzańskiego klubu rozpoczęli rozmowy z Polonią Bytom na temat transferu Kamińskiego. Do tego ruchu włodarzy zabrzańskiego klubu nakłoniła klauzula zawarta w umowie wypożyczenia zawodnika, mówiąca o tym, że w przypadku awansu śląskiej jedenastki do ekstraklasy "Mati" musi zostać przez Górnika z Bytomia wykupiony.
- Rozmowy z Polonią rzeczywiście były, ale wyłącznie sondażowe. Najpierw chcemy porozmawiać z zawodnikiem i przedstawić mu swoją wizję zespołu i rolę, jaką dla niego w nim przewidujemy. Nie możemy nikogo zmusić do transferu i jeśli zawodnik nie będzie zainteresowany proponowanymi przez nas warunkami z władzami Polonii o kwocie odstępnego w ogóle nie będziemy rozmawiać - powiedział Łukasz Mazur, prezes Górnika.
Nieco więcej na temat rozmów na linii Górnik - Kamiński powiedział dyrektor sportowy śląskiego klubu. - Odbyliśmy z Mateuszem serię spotkań, w którym przedstawiliśmy mu oczekiwania, jakie z jego osobom wiążemy. Teraz wszystko leży w rękach zawodnika. Nie możemy wykluczyć, że trafi on tego lata do Górnika, jak i tego, że z transferu nic nie będzie. Mateusz wie, że w naszej wizji nie będzie miał pewnego miejsca w pierwszym składzie i to od niego zależy czy zgodzi się na pełnienie roli zmiennika, lub oglądanie meczów z perspektywy trybun - wyjaśnił Tomasz Wałdoch.
- Rozpoczynając współpracę z Tomkiem Wałdochem powiedzieliśmy sobie jasno, że nie będziemy nikogo zmuszać do gry w Górniku. Żeby grać w tym klubie trzeba tego naprawdę chcieć. O tym czy Mateusz Kamiński zostanie naszym zawodnikiem zadecyduje on sam. Jeśli przyjmie proponowane przez nas warunki i zdecyduje się pozostać w Zabrzu to na pewno dojdziemy z Polonią do porozumienia. Jeśli nie to nie będziemy nic robić na siłę. Targi niewolnikami miały miejsce w starożytności. Teraz żyjemy w cywilizowanym kraju i nie ma mowy o kupowaniu piłkarzy wbrew ich woli - zapewnił sternik beniaminka ekstraklasy.