"Muszkieterzy" odchodzą z Górnika

Wszystko wskazuje na to, że trwająca od blisko miesiąca kanonada pt. "Muszkieterzy z Górnika" wreszcie dobiega końca. Przed tygodniem z klubem z Roosevelta pożegnał się Przemysław Pitry. Teraz w jego ślady pójdą najprawdopodobniej Paweł Strąk i Robert Szczot. Z kolei sprawie ważności kontraktu Damiana Gorawskiego rozstrzygnie piłkarska centrala.

Decyzją zarządu Górnika z połowy czerwca na liście transferowej zabrzańskiego klubu znalazło się aż ośmiu zawodników, w tym Przemysław Pitry, Paweł Strąk, Robert Szczot i Damian Gorawski. Otrzymali oni wolną rękę w poszukiwaniu nowego pracodawcy i zapewnienie, że jeśli takiego znajdą Górnik nie będzie oczekiwał za transfer kwoty odstępnego. Jeśli jednak chętny na ich usługi się nie znajdzie rundę jesienną spędzą oni w B-klasowych rezerwach Górnika.

Jako pierwszy sprawy w swoje ręce wziął Pitry, który przed tygodniem rozwiązał kontrakt z Górnikiem, by wkrótce po tym związać się z pierwszoligowym GKS-em Katowice. Dużo toporniejsi okazali się być Strąk i Szczot, którym nie uśmiechało się odejście z Zabrza i rezygnacja z lukratywnego wynagrodzenia. Ostatecznie jednak wszystko wskazuje na to, że i ci zawodnicy poszli po rozum do głowy i latem odejdą z Górnika.

- Jestem po rozmowach z Pawłem Strąkiem. Weszliśmy w dżentelmeńską umowę. Przedstawił on nam warunki, na jakich zdecyduje się na rozwiązanie kontraktu, a my je zaakceptowaliśmy. Umówiliśmy się na spotkanie na początku przyszłego tygodnia i wtedy powinny zapaść ostateczne rozstrzygnięcia. Wydaje mi się, że sprawa doczeka się końca, który będzie zadowalający dla obu stron - powiedział prezes Górnika, Łukasz Mazur.

Bliski odejścia z Roosevelta jest także Szczot. - Robert otrzymał zaproszenie na testy do Grecji i wystąpił do nas z wnioskiem o zgodę na wyjazd. My mu takiej zgody udzieliliśmy i teraz od zawodnika zależy czy podpisze umowę z nowym klubem czy też nie. Mam nadzieję, że i w tym przypadku osiągniemy porozumienie zadowalające obie strony, bo nikt nikomu nie chce sobie robić na złość - dodał szef zabrzańskiego klubu.

Znacznie bardziej skomplikowana wydaje się być sprawa Gorawskiego. Były reprezentant Polski otrzymał od ZUS-u pozwolenie na wykonywanie zawodu, ale na trening z pierwszym zespołem nie zezwala mu klubowy lekarz.

- ZUS udzielił Damianowi pozwolenia na pracę, a teraz odpowiedzialność za zawodnika spadła na klubowego lekarza i to on będzie ponosił odpowiedzialność za kolejne kłopoty zdrowotne zawodnika. Damian trenuje z fizjoterapeutą, a my czekamy na rozstrzygnięcie sprawy przez PZPN. Wcześniej złożyliśmy wniosek o rozwiązanie kontraktu z winy zawodnika. Zapis w regulaminie mówi, że jeśli zawodnik jest kontuzjowany dłużej niż pół roku klub może wystąpić z takim wnioskiem. Jeśli kontrakt Damiana nie zostanie rozwiązany, to okaże się, że ten zapis jest po prostu bezsensowny - spuentował Mazur.

Komentarze (0)