Jeszcze jako trener nie zniknąłem- rozmowa z Albinem Mikulskim, byłym trenerem m. in Pogoni Szczecin i Cracovii

Albin Mikulski to były piłkarz, który z Ruchem Chorzów zdobywał mistrzostwo Polski, występował w młodzieżowej reprezentacji naszego kraju, a w ekstraklasie zdobył wiele bramek. Jako trener z Polonią Warszawa zdobywał Puchar Polski, a prowadził też m.in Pogoń Szczecin, Cracovię czy Stal Stalowa Wola. Dziś Mikulski wylicza grzechy polskiej piłki nożnej oraz zapowiada, że jako trener jeszcze powróci do pracy. - Nie ukrywam, że niebawem nastąpi powrót - stwierdza w obszernej rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Artur Długosz
Artur Długosz

Artur Długosz: Ostatnio coś cicho o panu. Czym się pan obecnie zajmuje?

Albin Mikulski: Przede wszystkim się nie nudzę - to po pierwsze. Pracuję w Krakowie jako dyrektor generalny wszystkich drużyn młodzieżowych. Również pracuję w Szkole Mistrzostwa Sportowego, gdzie skupiamy tam praktycznie najlepszą młodzież z województwa Podkarpackiego i Małopolskiego oraz prowadzę zajęcia w AWF-ie Katowice dla instruktorów piłki nożnej oraz trenerów drugiej klasy. Z piłką jestem związany, choć nie na szczeblu centralnym, ale trochę niższym. Nie mogę absolutnie usiąść i płakać, że nie mam pracy gdzieś w ekstraklasie czy I lidze. Uważam, że trzeba sobie jakoś wypełnić tą lukę. Jestem zadowolony i nawet nie wiedziałem, że z młodzieżą jest tak wdzięczna praca. Całe życie człowiek pracował przede wszystkim z doświadczonymi piłkarzami, teraz jest trochę inaczej i muszę powiedzieć, że jestem z tego zadowolony, a nie ukrywam, że adrenalina wrasta, a w związku z tym czas usiąść na ławkę trenerską. Nie ukrywam, że tak będzie. Ale czy to będzie już teraz czy za miesiąc - na pewno tak się stanie. Uważam, że jeszcze za młodym trenerem jestem, by pozwolić sobie na to, by po prostu siedzieć i pracować można powiedzieć na tak niskim szczeblu. Nie ukrywam, że niebawem nastąpi powrót i będę robił to, co potrafię najlepiej i to, co daje mi satysfakcję.

Będzie to klub z ekstraklasy, pierwszej czy też drugiej ligi?

- Teraz absolutnie nie wolno wybierać. Uważam, że teraz coś takiego się zrobiło, że nie zawsze trenerzy z licencją PRO UEFA prowadzą najwyższe ligi. Uważam, że trzeba pracować w każdej lidze - gdzie przede wszystkim człowieka chcą i gdzie chcą, żeby coś nowego tam wprowadzić. Nie musi to być ekstraklasa - może to być pierwsza liga, może to być druga liga. Jest wiele takich polskich zespołów, także na pewno gdzieś tam zaistnieję. Jest możliwość wyjazdu za granicę, bo już dostałem propozycję z klubów zagranicznych. Nie ukrywam, że chciałbym zostać w Polsce jeszcze parę lat, ale jeżeli to nie nastąpi to wyjadę.

Czyli od tego sezonu planuje pan już poprowadzić jakiś zespół?

- Te najbliższe dwa miesiące zadecydują czy będę trenerem za granicą czy będę w Polsce. Mam propozycje dosyć ciekawe, ale nie chcę jeszcze zdradzać dlatego, że wiele już miałem takich propozycji zapiętych na ostatni guzik. Tak, jak ostatnio podpisałem kontrakt z Paragwajem na prowadzenie drużyny olimpijskiej. To był kontrakt przedwstępny. Udałem się do Miami, stamtąd miałem lecieć do Paragwaju, a okazało się, że pozmieniali prezesa i wiceprezesa z którymi podpisywałem kontrakty i było to nieaktualne. Sam się zwolniłem z funkcji menadżera klubu Cracovii, gdzie miałem bardzo dobrą pozycję, ustabilizowaną na co najmniej kilka lat. Zwolniłem się tylko dlatego, żeby zaistnieć za granicą. Okazuje się, że trzeba naprawdę mieć prawnika i sprawdzać wszystkie punkty kontraktu. Nie pojechałem do Paragwaju i wtedy miałem trochę przerwy. Po tej przerwie byłem trochę trenerem w Stalowej Woli. Są możliwości inne, także na pewno postaram się gdzieś tam wyjechać i jeszcze zaistnieć. Jeżeli nie to tak jak powiedziałem - w Polsce jest wiele drużyn także można jeszcze trochę popracować. Jeszcze za młodym trenerem jestem, by usiąść w domu i pracować tylko na uczelni czy w szkole, czy pomagać Cracovii rozwijając młodzież. Sądzę, że mam za duży bagaż doświadczeń, by poprzestać tylko na piłce młodzieżowej.

Może pan zdradzić z jakich krajów są te oferty?

- Oferty są, ale nie chciałbym zapeszać, dlatego że tak jak powiedziałem, wcześniej się pochwaliłem, że gdzieś tam wyjeżdżam i do tego nie doszło. Jeżeli już będę na miejscu, podpiszę kontrakt i poprowadzę parę treningów to można powiedzieć, że już człowiek jest. Niekiedy nawet jest kontrakt, a wyjdzie pan na trening, a okazuje się, że popołudniu drugi trener wchodzi i rozwiążą ten kontrakt. U nas w trenerce jest to bardzo trudne. Nie tylko w Polsce, ale za granicą również. Mam propozycję z Australii, gdzie to jest właściwie mój drugi dom. Tam mogę zawsze wrócić i mogę wrócić do trenerki. Na razie jestem tutaj. Nie ukrywam, że najbardziej by mi odpowiadało prowadzenie zespołów tutaj, skąd się wywodzę, tak jak Rzeszów i te okolice ale nie jest to takie proste. Ja na przykład nie myślę dzwonić do klubów - wszyscy myślą, że mam pracę i to dobra pracę, bo oczywiście tak jest, ale ja jeszcze jako trener nie zniknąłem i nie chcę zniknąć z areny polskiej. Chcę przede wszystkim jeszcze udowodnić niektórym, że praca w ekstraklasie to jest praca dla Albina Mikulskiego i na pewno jeszcze wielu uszczęśliwię i będą ze mnie zadowoleni.

Jakieś ciekawe oferty z Polski się pojawiają?

- Nie. Na obecną chwilę nie miałem propozycji z ekstraklasy, choć były rozpatrywane moje kandydatury. Odnośnie tych zawirowań jakie panowały w naszej rzeczywistości polskiej to wielu czy prezesów czy decydentów klubu jest bardzo ostrożnych z zatrudnianiem trenerów, którzy gdzieś tam kiedyś pracowali. Były trochę inne czasy, to się wszystko powyjaśniało. Mam nadzieję, że lada chwila to się wszystko zamknie raz na zawsze i będzie możliwość również pracy dla tych ludzi, którzy potrafią coś robić. Uważam, że błędem jest, i to oficjalnie mówię, nie tylko w rozmowie z Antonim Piechniczkiem czy z Jurkiem Engelem, błędem jest to, że zatrudnia się tylko i wyłącznie młodych szkoleniowców w Polsce. Tych starszych, już w wieku 50 lat odkłada się na emeryturę bądź na boczną ławkę. Uważam, że jest to błąd dlatego, że ci trenerzy mają na pewno doskonałą, dużą wiedzę i ją pogłębiają. Wiele by mogli zdziałać. Przykładem jest to, jak gra nasza liga czy nawet nasza reprezentacja. Wiele tematów jest takich, które trzeba by było u nas poprawić, a przede wszystkim dać szansę tym starszym trenerom, którzy coś zrobili jako piłkarze i jako trenerzy w naszych polskich ligach, a nie tylko szukać ludzi, którzy skończyli 35-36, 40 lat. To jest teraz limit w naszej polskiej ekstraklasie i nawet w I lidze. To są trenerzy tacy najbardziej potrzebni do pracy z piłkarzami. Uważam, że tu najwyższy czas, żeby Polski Związek Piłki Nożnej pomyślał o tym, żeby dać zatrudnienie tym najbardziej doświadczony ludziom, którzy potrafią wykreować polską piłkę i potrafią podnieść ją na jakiś tam poziom. Uważam, że są to ludzie, którzy na pewno już pokazali w Polsce, że niejedno zrobili i niejedno potrafili. Wyniki choćby nawet Antoniego Piechniczka na mistrzostwach świata świadczą. Takich trenerów się nie zostawia, dlatego że pomimo że jest wiekowy jeden, drugi, ale są od trenera Piechniczka jeszcze młodsi ludzie o dziesięć, piętnaście lat, którzy również nie mają pracy. Proszę zauważyć ilu jest trenerów z licencją PRO UEFA, a nie ma pracy. Błędem jest takim to, że trenerzy sobie nie pomaga. To po pierwsze. Proszę zauważyć kto z trenerów, ten który załóżmy ma już pracę w lidze pierwszej czy ekstraklasie bierze kolegę jednego, drugiego, trzeciego żeby prowadzić treningi indywidualne. U nas nie ma specjalizacji treningów indywidualnych. Zrobił to Lech Poznań i to zrobił doskonale. Wziął Andrzeja Juskowiaka, który był napastnikiem i proszę zauważyć, jak Robert Lewandowski się przy nim wyrobił, jak inni piłkarze się wyrobili, jak Sławomir Peszko się wrobił. Na treningu normalnym nie można nic zrobić. Można zrobić taktykę, można pewne elementy dopracować, ale tylko treningiem indywidualnym można wypracować wszystko to, co jest potrzebne piłkarzowi w akcjach indywidualnych, strzelaniu bramek i tak dalej. W związku z tym proszę zauważyć - gdyby zatrudnili w ligowych zespołach co najmniej dwóch, trzech trenerów dodatkowo jak się otwiera rynek pracy dla trenerów, którzy przede wszystkim są bez pracy. Można policzyć ilu jest w I lidze i ekstraklasie trenerów plus dodać to podwójnie, potrójnie i mają pracę wszyscy ci, którzy powinni mieć. I każdy jest zadowolony, ale przede wszystkim poziom tych piłkarzy wzrósłby co najmniej o 50, 100 procent. Tego nie ma. Każdy patrzy tylko na pieniądze - to po pierwsze. Jak zatrudnimy w pierwszej lidze dwóch, trzech trenerów więcej to musimy im zapłacić. Tak, trzeba płacić...

Jeżeli chce się mieć efekty?

- Są efekty na całym świecie. Czy to byłem w Australii czy gdziekolwiek. Przy pierwszym zespole jest trzech, czterech trenerów. To nie jest tylko, że jest asystent, trener bramkarzy, ale jeszcze dwóch, trzech dodatkowo, żeby prowadzili zajęcia indywidualne. Przecież taki jeden trener jeżeli chce, żeby piłkarz grał podobnie jak Messi i inni to Messi też ma trenera indywidualnego, gdzie z nim cały czas pracuje. To jest pierwsza sprawa o której chciałem powiedzieć. Druga sprawa, proszę zauważyć, też mi się to nie podoba - mówi się tak, że nasza szkoła polska jest przede wszystkim szkołą przestarzałą, że my nie możemy się wykreować gdzieś za granicą. Oczywiście wykreował to Piechniczek, Engel, Górski, Gmoch, ale proszę mi powiedzieć, kto podał rękę tym wszystkim ludziom, tym młodszym trenerom, żeby ich wypromować. Kto pościągał polskich trenerów dalej, żeby oni mogli zaistnieć na zachodzie? Mówi się, że nie mamy trenerów zagranicznych. Bo nie będziemy mieli, bo nikt nam nie podał ręki. Jakby tamci trenerzy podali rękę innym to już by nas było w świecie stu, dwustu. Tylko my się ograniczamy na swoim podwórku. Gdyby oni pomogli trochę, tak jak pomagają sobie była Jugosławia, Niemcy, Holendrzy. Wszyscy mają trenerów po całym świecie, a my gdzie mamy?

Nigdzie.

- Nigdzie nie mamy i nie będziemy mieli dlatego że teraz coraz trudniej jest wejść komukolwiek na piedestał. Dlatego też ukłon w stronę tych starszych trenerów, gdzie byli kiedyś na piedestale, robili wyniki świetne, ale teraz nic nie ma. Wiele by mówić o tym wszystkim. Wiele się mówi, czytam artykuły ze Zbyszkiem Bońkiem i tak dalej, że cały czas szkolenie, nie ma ujednolicenia szkolenia w Polsce i tak dalej. Wszystko w Polsce jest, bo systemy szkolenia - praktycznie każda szkoła, tak jak pracuję w SMS-ie w Krakowie - my wszystko mamy, elegancko. Brakuje ludzi do pracy wykwalifikowanej. Proszę mi wierzyć, rok temu przyszedłem do SMS-u w Krakowie i zacząłem prace. Jako Mikulski, normalną pracę. Ja się teraz nie mogę odgonić od treningów indywidualnych, bo każdy by chciał mieć trening indywidualny. Takich Mikulskich w szkole jednej to potrzeba dziesięciu, piętnastu, ale nie tylko w tej szkole, ale jeszcze po całym kraju. Wtedy co może być? Na pewno ten poziom tych piłkarzy wzrośnie. Ale dlaczego nie mogą być zatrudnieni tacy ludzie? Bo nie ma zarobków. Proszę zauważyć kto pracuje z młodzieżą w klubach - pracują albo byli piłkarze, instruktorzy, ale nie pracują ci najlepsi, dlatego, że nie stać klubów na zapłacenie. Na zachodzie, we wszystkich krajach, zostają byli piłkarze, doświadczeni piłkarze. Ale oni się nie muszą martwić, bo już mają takie zarobki, takie pensje i to szkolenie jest oparte na takim systemie, który non stop jest udoskonalany poprzez trenerów wybitnych. I to ma sens. Ja nie powiem, że w PZPN nie robią nie nic. Robią! Robione są kursokonferencje, mamy spotkania z Uli Hoellerem, z doskonałymi trenerami z całego świata, gdzie mają on i różne wykłady i jakiś tam postęp idzie. Ale z tym postępem niestety musi trochę nam pomóc państwo. Jeżeli nam państwo nie pomoże i nie pomoże klubom to nic z tego nie będzie. My możemy się wybulić jako prezesi, trenerzy i tak dalej dalej, dlatego że nie mamy funduszy. Proszę zobaczyć na przykład Stali Stalowa Wola. Tu jest tylu wybitnych chłopaków dookoła. Taki klub z takimi tradycjami - żeby tu nie była minimum pierwsza liga, a co najmniej ekstraklasa? To jest wstyd. To jest naprawdę wstyd. Ale gdyby nam państwo pomagało, gdyby przede wszystkim ci wszyscy biznesami oddali choć jeden procent na Stal to ta Stal dziś nie musiałaby być w II lidze tylko mogłaby grać w ekstraklasie! Taka jest prawda. To wszystko opiera się o pieniądze, ale to musi być tak zorganizowane, że ten kto płaci podatki, oddaje na sport tyle i tyle, to tyle samo wraca. W rządzie się niestety ludzie, którzy nie znają się na tym i nie czują tego. Tak będzie dopóki ludzie nie będą na odpowiednich stanowiskach i w rządzie, i w PZPN-ie, którzy potrafią to połapać. Jakie jest kolejne nieszczęście w klubach? Takie, że nieodpowiedni ludzie dostają się na stanowiska. Ludzie, którzy przede wszystkim nie czują piłki nożnej, a chcą ją zarządzać. To jest największy ból. Ci ludzie, którzy tego nie czują nie mają pojęcia, nie mają doświadczenia. Nie mówię o wszystkich klubach. Ale są takie kluby i to nawet na szczeblu centralnym, gdzie tak jest. Oni sobie dobierają - sztab zarządzający, menadżerów, dyrektorów, trenerów, a nie czują. A co jeszcze najgorsze? To, że chcieliby mieć wpływ w doborze i selekcji zawodników, i to nie tych, którzy są potrzebni do klubu, do drużyny tylko po prostu bo mi się akurat ten podoba. To nie o to chodzi. Siła w naszych klubach w ekstraklasie będzie wtedy jeżeli do piłki dostaną się ludzie bardzo dobrzy, którzy umieją zarządzać, którzy znają się na piłce, wiedzą co to jest i którzy wiedza co to jest sport w szatni. Wtedy można powiedzieć, że ci ludzie dobiorą sobie i piłkarzy, i sztab, który umożliwi grę na jakimś poziomie.

Mówił pan o doświadczonych trenerach. To jak panu w Cracovii współpracowało się z Orestem Lenczykiem, a jak współpracuje się z Rafałem Ulatowskim? Jakie są różnice?

- Jeżeli chodzi o trenera Lenczyka to wiadomo jest to doświadczony człowiek. Były mój trener, który o piłce wie wszystko i trzeba powiedzieć, że to jest profesor polskiej ligi. Co mogę powiedzieć? Żeby jak najwięcej takich trenerów było w lidze. Ja bym sobie tego życzył. Trenera Lenczyka nikt nie odstawił, on trzyma się dalej. Uważam, że pomimo zacnego wieku jeszcze będzie on trenerem. Ten człowiek może coś innych nauczyć. Jeżeli chodzi o Rafała Ulatowskiego to nie mam z nim teraz styczności, bo on cały czas wyjeżdża i tak dalej. Oglądam tam treningi, które prowadzi. Jest to młody szkoleniowiec, który dostał szansę przy trenerze Leo Beenhakkerze, dostał szansę w Bełchatowie i zrobił wynik. Jest to chłopak sukcesu i życzę mu tego, żeby zrobił z Cracovią coś.

A może "coś" zdziałać z Cracovią?

- Uważam, że jest skład osobowy, pomimo że mówi się tak, a nie inaczej o Cracovii. Jest paru piłkarzy, którzy umieją grać w piłkę nożną. To jest pole do popisu dla trenera Ulatowskiego, żeby z tych piłkarzy coś takiego wydobyć, żeby mogli nie tylko się utrzymać w lidze, ale i powalczyć o trochę o trochę lepsze miejsce, czyli żeby przeskoczyć ten środek tabeli.

Są w Cracovii młodzi zawodnicy, którzy w przyszłości będą stanowić o sile tej drużyny?

- Mam wielką satysfakcję, bo jest Klich, którego jeszcze jak ja byłem menadżerem ściągnąłem z Unii Tarnów. Przyszedł do nas jeszcze jako młody chłopak, teraz rozwija się, gra w reprezentacji Polski i robi notoryczne postępy. Z tego chłopaka będzie pożytek miała nie tylko Cracovia, ale i polska piłka. 20 lat ma dopiero.

Jak z perspektywy ocenia pan pracę w Stali Stalowa Wola?

- Muszę powiedzieć, że byłem bardzo zadowolony. Wiązałem ze Stalową Wolą nie tylko epizod ośmiomiesięczny, ale chciałem pracować tu co najmniej dwa, trzy, cztery lata, żeby zbudować coś w Stali Stalowa Wola. Udało mi się utrzymać zespół w pierwszej lidze, choć było bardzo ciężko, ale co z tego, jak zostałem następnego dnia poproszony na Radę Nadzorczą i praktycznie ucięto mi 40 procent moich zarobków. To była nagroda za utrzymanie się zespołu w pierwszej lidze. To był pierwszy sygnał, że w tym klubie będzie się źle działo. To nie tyczyło się tylko mojej osoby, ale również wielu piłkarzy. Później kazano nam z tym obciążeniem rozwijać piłkę nożną w Stalowej Woli. Jeżeli chłopcy, którzy mają rodziny i tak dalej poczuli, że automatycznie ucina im się 40 procent to proszę powiedzieć mi co ja mogę od piłkarzy wyegzekwować na boisku w takim momencie?

Teraz nie mają płacone...

- Ubolewam nad tym, że taka sytuacja ma miejsce, bo uważam, że taki klub jak Stal Stalowa Wola powinien rosnąć w siłę i potęgę, i tu powinna być minimum pierwsza liga i to na dobrym poziomie, bo stać nas wszystkich na to. Pole do popisu mają tutaj ludzie, którzy są blisko piłki czyli ci, którzy zarządzają Stalą. Uważam, że jeżeli ci ludzie będą bardzo mocni to i ten klub będzie bardzo mocny. Tutaj trzeba przede wszystkim wzmocnić kadrę zarządzającą, która potrafi podnieść ten klub. Nie sztuką jest zarządzać klubem, kiedy ma się pieniądze. Sztuką jest zarządzać klubem kiedy się nie ma pieniędzy i ściągnie się kreatywnych ludzi. Na dobrym poziomie piłka powstałe poprzez ludzi zarządzających. Jeżeli są ludzie kreatywni w zarządzie to potrafią dobrać sobie i kadrę szkoleniową, sponsorów. Są różne metody na zbieranie sponsorów. Cracovia też kiedyś była w tragicznej sytuacji. Tu nie chodzi o to, aby jeden dawał sto tysięcy złotych, ale o to, aby jeden człowiek dał 100 złotych miesięcznie. Jeżeli ich będzie 3000 to wiadomo ile mamy pieniędzy.

Jak pan oceni to, że do polskiej ligi ściąga się ostatnio wielu zawodników z zagranicy?

- Uważam, że to jest bardzo złe. Nie patrzy się teraz, żeby rozwinąć talent młodego polskiego chłopaka, tylko bierze się przeciętnego piłkarza z zagranicy, który tam nic nie znaczy, a jednak w Polsce podniesie poziom. Trzeba przede wszystkim postawić na rozwój młodzieży, ale żeby co najmniej w roku tych dwóch, trzech piłkarzy dostawało się do różnych kadr. Jeżeli trener od takich juniorów czy trampkarzy zarabia 800-700-500 złotych to on nie ma żadnej motywacji, żeby to nawet prowadzić. My musimy zwrócić - tak jak nawet powiedział Zbigniew Boniek ostatnio - musimy zwrócić uwagę przede wszystkim na lepsze szkolenie naszej młodzieży, żeby później zapewniła ona nam godne reprezentowanie barw w reprezentacji.

To co w takim razie może osiągnąć nasza reprezentacja?

- To, że przegraliśmy 0:6 to nie znaczy, że już trzeba mówić, że jest bardzo źle. Nie. I najlepsze drużyny które grają nieźle w piłkę mogą mieć taką wpadkę. Trener Smuda jeszcze oczywiście szuka tych najlepszych zawodników...

To może tak, zdąży znaleźć?

- Musi znaleźć, bo jeżeli został selekcjonerem to podjął się jakiegoś tam wyzwania. To znaczy na tyle jest mocny, że potrafi sobie wszystkie ciężary narzucone z jednej i z drugiej strony utrzymać. Jeżeli nie to nie byłby szkoleniowcem, selekcjonerem. Franciszek Smuda jest doświadczonym trenerem który musi dać sobie radę. Nawet jeżeli ma młodszych zawodników, nawet jeżeli ma zawodników nie tak dobrych piłkarsko jak powinna się reprezentacja spodziewać. Uważam, że swoją postawą, swoim doświadczeniem musi takie treningi, taką taktykę ułożyć pod reprezentację, która będzie skuteczna.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×