Wszystko zaczęło się we wtorek, kiedy to Lech Poznań uległ w Pradze miejscowej Sparcie. Lechici zaprezentowali się jeszcze w miarę przyzwoicie i można mieć jakieś nadzieje, że na Bułgarskiej w Poznaniu straty z pierwszego meczu odrobią. Wszyscy kibice wyczekiwali jednak czwartku. Tego dnia trzy nasze drużyny miały rozegrać swoje spotkania w eliminacjach do Ligi Europejskiej. I rozegrały, ale my chcielibyśmy o nich jak najszybciej zapomnieć.
Jako pierwszy w szranki stanął Ruch Chorzów. Miłe złego początki, bowiem Niebiescy jako pierwsi strzelili gola, ale później już tylko je tracili. W sumie trzy. Austria Wiedeń wybiła chorzowianom marzenia o awansie do kolejnej rundy.
Tuż po spotkaniu Ruchu do boju ruszyli zawodnicy Białej Gwiazdy. Ich rywalem była drużyna z Azerbejdżanu - Karabach Agdam. Pojedynek zakończył się jednobramkowym zwycięstwem gości, które mogło i tak być wyższe. Wiślacy nie potrafili nawet strzelić gola z rzutu karnego. Fani aktualnego wicemistrza Polski w końcowych minutach śpiewali: "Jesteście gwiazdorami, przegrywacie z frajerami". Niech to wystarczy za cały komentarz.
Jeszcze jak Biała Gwiazda rozgrywała swój mecz zaczął się pojedynek Jagiellonii Białystok. Gdy Wiślacy w szatni wysłuchiwali wskazówek Henryka Kasperczaka Jaga przegrywała już dwoma golami. Ostatecznie piłkarze z Białegostoku zdołali zdobyć bramkę i przegrali tylko 1:2. To oni w czwartek, czarny czwartek polskiego futbolu, zaprezentowali się najkorzystniej. To oni też mieli teoretycznie najtrudniejszego rywala, lecz pozostawili po sobie przyzwoite wrażenie.
Był to czarny dzień polskiego futbolu klubowego. Kiedyś, z drużynami z Azerbejdżanu wygrywaliśmy. Dziś każdy, kto wylosuje zespół z Polski zapewne się cieszy. W końcu zwyciężają z nami praktycznie wszyscy - nawet zespoły z Azerbejdżanu. Czy może być jeszcze gorzej? Czy to my jesteśmy tak słabi, czy nasi rywale tak mocni? Polska klubowa piłka nożna sięga dna, o ile już na nim nie jest.
Trwa czarny tydzień polskiego futbolu, z czarnym, koszmarnym czwartkiem w roli głównej. Pozostaje mieć nadzieję, że ten następny tydzień będzie lepszy. W końcu nadzieja umiera ostatnia, ale też - nadzieja matką głupich.