Doświadczony pomocnik przyznał, że podopieczni Gurbana Gurbanowa zagrali tak, jak spodziewali się krakowianie. - Niczym nas nie zaskoczyli. Wiedzieliśmy jak grają rywale. Na przykładzie Lecha (zacięty dwumecz Kolejorza z Interem Baku - przyp. red.) mieliśmy nauczkę... - mówił Sobolewski, którego zdaniem Azerom w odniesieniu zwycięstwa pomogło szczęście: - Karabach oddał tak naprawdę jeden celny strzał i wygrał mecz. Trudno jednak zgodzić się z opinią kapitana Wisły, skoro w samym tylko ostatnim kwadransie bramkarz Białej Gwiazdy, Milan Jovanić musiał interweniować trzykrotnie po strzałach rywali i to Wisła powinna raczej mówić o szczęściu, bo w trzech kolejnych sytuacjach Emin Imamaliew posyłał piłkę tuż obok bramki wicemistrzów Polski.
Wszyscy zawodnicy Wisły zagrali słabo, ale na tym polu specjalnie "wyróżnili się" kompletnie bezproduktywni skrzydłowi - Rafał Boguski i Dragan Paljić i niepewni stoperzy - Mateusz Kowalski i Gordan Bunoza. - Nie tylko skrzydła nie funkcjonowały. Wszystkie formacje wyglądały źle i nie funkcjonowały tak, jak powinny. Mieliśmy problem z konstruowaniem akcji. Ciężko nam się dochodziło do jakiejkolwiek sytuacji. Nie chcę nikogo krytykować. Cały zespół zagrał słabo. To trzeba przyznać i nie ma się co tłumaczyć - mówi Sobolewski.
Były reprezentant Polski nie chciał się pastwić nad Maciejem Żurawskim, który w samej końcówce spotkania zmarnował "11": - Karny to loteria. Najlepszym zdarza się nie trafić. Przykro mi z tego powodu i na pewno Maćkowi też jest przykro.
Z czego Wisła może czerpać nadzieję przed rewanżem w Baku? - Z dobrej analizy tego spotkania. Zwłaszcza po stracie bramki rozsypaliśmy się. To nie może nam się zdarzyć. Jeśli dobrze przeanalizujemy to spotkanie, to w drugim meczu wszystko może się odwrócić - tłumaczy Sobolewski.