Największym problemem jest siła ofensywna Kolejorza. Po odejściu Roberta Lewandowskiego Lech ma problemy ze stwarzaniem i wykorzystywaniem sytuacji strzeleckich. W czterech oficjalnych meczach tego sezonu poznaniacy zdobyli tylko jedną bramkę. Nie najlepiej wyglądało to również w meczach sparingowych. Jest to powód do strachu, bo jeśli Lech chce awansować do kolejnej rundy eliminacyjnej będzie musiał zdobyć przynajmniej dwie bramki. Jedna, zakładając oczywiście czyste konto w defensywie, doprowadzi tylko do dogrywki.
Napastnicy poznaniaków nie są jeszcze w optymalnej formie. Artur Wichniarek i Joel Tshibamba zostali sprowadzeniu po nieudanych negocjacjach z innymi zawodnikami. Pierwszy z nich w meczach z Interem Baku pokazał się z dobrej strony, ale nieco gorzej było już przeciwko Sparcie Praga. Z kolei piłkarz rodem z Kongo pokazuje, że ma potencjał, lecz również brakuje mu trochę do odpowiedniej dyspozycji. W pojedynku o Superpuchar z Jagiellonią Białystok zagrał 90 minut i kilka razy błysnął. Gola jednak nie zdobył, a właśnie tego wymaga się od napastników.
Sparta z pewnością od początku spotkania będzie czekać na ataki Lecha i swoją taktykę oprze na kontratakach. Oznacza to, że gospodarze będą musieli skupić się na ataku pozycyjnym. Tego nie ułatwi murawa na stadionie przy ul. Bułgarskiej, która jest w fatalnym stanie. - Żeby ocenić stan tej płyty, to trzeba na nią wejść, bo z boku sprawia wrażenie świetnej murawy, a to jest złudne. Boisko jest fatalne, nierówne i grząskie. Nie wiem co z tym fantem zrobić. Na pewno jest to murawa, która nie będzie nam pomagać. Za trzy tygodnie będzie przypominała boisko z tegorocznych meczów z Cracovią i Jagiellonią - martwi się Jacek Zieliński. - Takie miasto jak Poznań i taki stadion zasługuje na to, żeby mieć płytę dochodzącą poziomem do tego obiektu. Na chwilę obecną jest to kartoflisko. My na tą nawierzchnię praktycznie nie wchodzimy i nie trenujemy, a i tak wygląda coraz gorzej. Teraz jak dojdą mecze Warty, to podejrzewam, że niedługo tu trawy nie będzie.