Wykolejony Kolejorz

433 minuty - tyle czasu minęło od momentu strzelenia ostatniej bramki przez piłkarzy Lecha Poznań. Jedyne trafienie w tym sezonie nastąpiło w pierwszym meczu z Interem Baku i było dziełem Artura Wichniarka. Indolencja strzelecka lechitów to powód do zmartwień przed rozpoczynającym się sezonem. Trener Jacek Zieliński liczy jednak, że ekstraklasa będzie lekiem na ostatnie problemy Kolejorza.

Michał Jankowski
Michał Jankowski

Po zdobyciu tytułu Mistrza Polski oczekiwania wobec poznańskiej drużyny z pewnością były większe. Lech odpadł jednak z Ligi Mistrzów po dwumeczu ze Spartą Praga. Najbardziej boli fakt, że rywal był w zasięgu Kolejorza, ale podopiecznym Jacka Zielińskiego daleko do optymalnej formy. Bieżący sezon zaczął się całkiem poprawnie - od wyjazdowego zwycięstwa 1:0 z Interem Baku. Potem nastąpiły jednak cztery porażki z rzędu - wszystkie po 0:1. - To już jest jakieś fatum. Sytuacja jest skomplikowana. Ze względu na zestaw osobowy nie możemy zdobywać bramek - mówił po meczu ze Spartą Praga Zieliński. Łącznie Lech nie zdobył bramki przez 433 minuty. - My o tym wiemy i próbujemy coś z tym zrobić, ale jak na razie z miernym efektem. Liczę, że zaczynająca liga wywieje problemy i stres z głowy, dzięki czemu zaczniemy grać i strzelać bramki - dodaje.

Siłę ofensywną znacznie osłabiło odejście Roberta Lewandowskiego do Borussii Dortmund. Jak na razie ani Artur Wichniarek, ani Joel Tshibamba nie mogą go godnie zastąpić. Wina nie leży jednak tylko po ich stronie, bowiem nie chodzi o słabą skuteczność, tylko o brak klarownych sytuacji, a za to odpowiada również reszta drużyny, co słusznie zauważył w jednym z wywiadów właśnie Wichniarek. - Problem jest bardziej złożony i wynika z wielu przyczyn - potwierdza Zieliński, który nie ukrywa jednak, że brak Lewandowskiego to spory problem. - Od razu po transferze Roberta mówiłem, że jest to duże osłabienie i nie jesteśmy wstanie go na szybko zastąpić. Przez dwa lata występował w Lechu i na niego była ustawiana gra. Liczyłem, że zminimalizujemy stratę i pozyskani napastnicy od razu wniosą coś do drużyny. Na razie idzie to opornie. Nam potrzeba trochę czasu, a niestety tego czasu nie mieliśmy i się skończyło, jak się skończyło - kontynuuje szkoleniowiec Lecha.

Dotychczasowe mecze pokazały, że środek pola jest w słabej formie. Semir Stilić rozczarowuje, Dimitrije Injac również gra poniżej swojego poziomu, a ostatnio kontuzjowanego Tomasza Bandrowskiego musiał zastąpić 19-letni Kamil Drygas, który w pierwszym meczu ze Spartą Praga zaprezentował się całkiem nieźle, ale w rewanżu nie wytrzymał ciśnienia i był niewidoczny. Lechowi zdecydowanie najbardziej brakuje kreatywności Stilicia. - Semir nie jest w takiej dyspozycji, która go predysponuje do gry w pierwszej jedenastce. Mówię to z pełnym szacunkiem i przykrością. Zmiana w meczu ze Spartą tylko to potwierdziła - smuci się Zieliński, który nie zamierza jednak szukać winnych wśród piłkarzy. - Ja zawsze najwięcej oczekuje od siebie i pierwszego obwiniam siebie. Nie będę szukał winnych, bo jestem z zespołem jak wygrywa i jak przegrywa.

Lech jest już jedynym klubem, który będzie reprezentować Polskę w europejskich pucharach. Czy słaba forma drużyn z ekstraklasy jest spowodowana późnym startem ligowych rozgrywek? - Łatwiej byłoby przygotować się do Ligi Mistrzów mając za sobą dwie lub trzy kolejki ligowe, ale nie przesadzajmy z tym terminarzem, bo nie uważam, że tutaj leży wina. To jest spiętrzenie wielu problemów, z którymi polska piłka boryka się od lat. Ostatnie wydarzenia to takie małe apogeum - mówi Zieliński.

Najbliższy mecz z Dnipro Dniepropetrowsk odbędzie się dopiero 19 sierpnia, więc Lech może skupić się na występach w ekstraklasie. W najbliższych meczach chce potwierdzić, że w piłkę grać potrafi i przede wszystkim zamierza przełamać indolencję strzelecką. Z formą z ostatnich meczów ciężko może być o punkty nawet na krajowym podwórku. Zaniepokojony całą sytuacją jest prezes klubu, Andrzej Kadziński, który na poniedziałek zwołał zebranie ze sztabem szkoleniowym poznaniaków. - Chcę się dowiedzieć co się stało z drużyną, która wiosną grała dobrze, a teraz gra tak, jak wszyscy widzimy - średnio albo wcale. Porozmawiam ze wszystkimi: trenerami, lekarzami i ludźmi od przygotowania fizycznego - tłumaczy Kadziński. Póki co wszyscy żyją jednak meczem z Widzewem Łódź. Jeśli Lech nie zainkasuje kompletu punktów, atmosfera w klubie może być bardzo napięta.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×