Gdy 8. maja bieżącego roku "Wasyl" wystąpił w końcówce ostatniego ligowego spotkania Anderlechtu, wydawało się, że jest na najlepszego drodze do powrotu do gry na wysokim poziomie. Tymczasem krótko po rozpoczęciu przygotowań do nowego sezonu 38-krotny reprezentant Polski zaczął narzekać na ostre bóle w nodze i niezbędna okazała się szósta już w ostatnim roku operacja.
- Dla Marcina wreszcie zapaliło się światełko na końcu tunelu. On miał wielką wolę, by powrócić na boisko, ale w pewnym momencie, kiedy nie było widać zauważalnych postępów, pojawiło się u niego zwątpienie. Teraz lekarze wykonali zabieg, który przywróci mu motywację do wysiłku - mówił przed kilkoma dniami dyrektor zespołu mistrza Belgii, Herman Van Holsbeeck.
Operacja zakończyła się powodzeniem i, wbrew wcześniejszym prognozom, nie spowodowała zakończenia kariery piłkarza. Zdaniem belgijskich mediów "Wasyl" ponownie zacznie trenować za 2 lub 3 miesiące. "Fiołki" nie zamierzają jednak korzystać już z usług 30-letniego wychowanka Hutnika Kraków. W Brukseli brakuje wiary, że powróci on do formy, którą prezentował przed doznaniem otwartego złamania nogi i transfer Wasilewskiego do Polski w najbliższych dniach jest bardzo prawdopodobny.
Tymczasem jeszcze we wrześniu 2009 roku cytowany wyżej działacz klubu zapewniał. - Anderlecht nie zostawi go w potrzebie i mówię tu również o kontrakcie. Marcin ma z nami jeszcze dwuletnią umowę i nieważne, czy wróci, jak będzie grał. Nikt tu nie ośmieli się próbować wcześniej pozbyć się "Wasyla". To serce naszego klubu. Wiele wskazuje na to, że górę nad sentymentami i współczuciem wzięła kalkulacja sportowa i ekonomiczna, a los doświadczonego przez życie piłkarza przestał działaczy "Fiołków" interesować...