W 25. minucie gry Witkowski w dobrym stylu wygrał pojedynek 1 na 1 z Pawłem Brożkiem, ale atak Białej Gwiazdy trwał nadal. Piłka trafiła na prawe skrzydło do Andraża Kirma, który dośrodkował ją przed bramkę Arki. - Interweniowałem do - według mnie - piłki uderzonej na bramkę. Sięgnąłem ją tylko końcami palców, spadła Małeckiemu na głowę, a on strzelił bramkę. Uważam, że to bardziej był przypadek, że on akurat tam stał, niż mój błąd - broni się golkiper Arki.
Witkowski zgodził się z opinią, że nowa piłka Pumy, Power Cat 1.10 ma podobną specyfikę, co szalona Jabulani, którą rozgrywano ostatni mundial: - Piłka ma nietypową powłokę. Trenowaliśmy nią cztery tygodnie i przez ten okres działy się prawdziwe cuda. Widać teraz na meczach jakie płata figle. Przy straconej bramce też "skoczyła" i nie trafiłem z wybiciem.
Bramkarz Arki, podobnie jak Filip Burkhardt, stwierdził po końcowym gwizdku, że to gdynianie byli stroną przeważającą w tym spotkaniu. Punktów nie udało im się jednak zdobyć, ale na kolejny mecz z Lechem w Poznaniu jadą z myślą o zwycięstwie: - Podzielam zdanie Filipa. Panowaliśmy nad grą w drugiej połowie. Mieliśmy wiele sytuacji, ale niestety nie byliśmy skuteczni. Wisła niestety była i strzeliła zwycięską bramkę. Na mecz z Wisłą przyjechaliśmy z nastawieniem na zwycięstwo. Wiedzieliśmy jak wygląda nasza gra i w jakiej sytuacji jest Wisła. Jesteśmy niezadowoleni z rezultatu w Krakowie. Powinniśmy wygrać ten mecz. Z takim samym nastawieniem pojedziemy do Poznania.