Samuel Eto'o na szpicy i dwójka obrońców z Tottenhamu Hotspur - Benoit Assou-Ekotto oraz Sebastien Bassong miała pokazać Polakom, kto w tym meczu jest drużyną lepszą. Biało-czerwoni rozpoczęli mecz w ustawieniu 4-4-2 z Robertem Lewandowskim oraz Pawłem Brożkiem w ataku.
O tym jak groźny jest Eto'o, polscy obrońcy przekonali się już po trzech minutach. Przekonali, ale sami sprokurowali sytuację, w której zostawili Kameruńczyka samego przed Łukaszem Fabiańskim. Bramkarz Arsenalu Londyn był ustawiony na jedenastym metrze i tylko błąd Eto'o sprawił, że nie padł gol. Snajper Interu Mediolan strzelił wprost w Fabiańskiego.
Sytuacja ta pokazała, że biało-czerwoni muszą mieć się na baczności, chociaż ich rywale przyjechali do Szczecina bez selekcjonera. Polacy, tak jak w poprzednich meczach, liczyli głównie na indywidualne akcje Jakuba Błaszczykowskiego. Jednak pomocnik Borussii nie mógł sam wymanewrować obrony rywali.
Tymczasem po dwóch kwadransach stało się to, co wisiało w powietrzu od pierwszej minuty. Kamerun, będąc zespołem lepszym, zdobył bramkę. W zamieszaniu pod polską bramką Eto'o wepchnął futbolówkę do siatki Fabiańskiego.
Gospodarze o dziwo rzucili się do ataku. 120 sekund po stracie gola Rafał Murawski potężnie strzelił z dystansu i trafił w poprzeczkę. Chwilę później znów sunęła polska husaria i tuż obok bramki uderzył Lewandowski. Kilkuminutowy zryw Polaków dał nadzieję kibicom zgromadzonym na stadionie w Szczecinie.
Polskich fanów z nadziei wyleczył osiem minut po przerwie Samuel Eto'o. Pięknym strzałem nie dał szans na skuteczną interwencję Przemysławowi Tytoniowi, który w przerwie pojawił się na boisku. Kibice długo oklaskiwali strzelca gola, bo naprawdę było za co. Rywale z Afryki w 59. minucie po raz trzeci ulokowali piłkę w polskiej bramce, ale strzelec gola Ntsama Bienvenu był na spalonym.
Franciszek Smuda robił co mógł, aby odwrócić losy rywalizacji. Wprowadzał coraz to nowych zawodników, ale ci nie dawali poprawy gry biało-czerwonych. Ani Sławomir Peszko, ani Adrian Mierzejewski nie byli w stanie chociaż raz umieścić piłki w siatce Kamerunu. Afrykańczycy po drugim golu odpuścili Polakom, jednak nadal nie dopuszczali ich do klarownych sytuacji... zbyt często. Sześć minut przed końcem Lewandowski znalazł się sam na sam z bramkarzem Gu'yem Ndu, lecz lepszy w tej sytuacji okazał się golkiper.
Po co było drażnić Kameruńczyków, którzy 60 sekund później zdobyli trzecią bramkę? Jej strzelcem okazał się Vincent Aboubkar, precyzyjnym uderzeniem umieszczając piłkę w siatce.
Na szczęście mecz się powoli kończył i Kamerun wygrał 3:0, chociaż mógł zdecydowanie wyżej. Polacy po raz kolejny zagrali bardzo słabo, bez pomysłu i wiary w końcowy sukces.
Polska - Kamerun 0:3 (0:1)
0:1 - Eto'o 30'
0:2 - Eto'o 53'
0:3 - Aboubkar 85'
Składy:
Polska: Fabiański (46' Tytoń) - Wojtkowiak (38' Kowalczyk), Glik, Żewłakow, Sadlok, Błaszczykowski, Murawski (57' Mierzejewski), Dudka (71' Matuszczyk), Obraniak (77' Peszko), Lewandowski, Paweł Brożek (46' Rybus).
Kamerun: Assembe Ndy - Ekotto, Bassong, Nkoulou (64' Bikey), Binya, Chedjou (75' Matip), Makoun (70' Mandjeck), Bedimo, Ndjeng, Choupo Moting (58' Ntsama Bienvenu), Eto'o (79' Aboubkar).
Żółte kartki: Obraniak (Polska) oraz Binya (Kamerun).
Sędzia: Tony Asumaa (Finlandia).