Pierwsza połowa, choć była pod dyktando gości, zakończyła się bezbramkowym remisem. Na boisku dominowały faule, a jeśli już oddawano strzały, to czyniono to bardzo niestarannie i nerwowo. Mimo to, bramka dla Podbeskidzia wisiała w powietrzu już od pierwszych minut spotkania. Co nie udało się w pierwszej części gry, udało się w drugiej. W 47. minucie podopieczni Roberta Kasperczyka wyprowadzili zabójczą kontrę. Robert Demjan obsłużył znakomitym podaniem Macieja Rogalskiego a ten zdobył pierwszą bramkę, która wpędziła gospodarzy w jeszcze większą bezradność. Kolejne bramki były wówczas już tylko kwestią czasu. Termalica Bruk-Bet wciąż biła głową w mur, a goście nadal robili swoje.
- Tak sobie założyliśmy w szatni, że bramka musi paść jak najszybciej, ponieważ gra będzie nam się lepiej układała. To się potwierdziło po zdobyciu bramki, zeszło ciśnienie i widać było, że zespół z Niecieczy nie miał już żadnych argumentów. Cztery kolejne bramki, były konsekwencją tych naszych założeń - przyznaje skrzydłowy bielskiego zespołu. Podbeskidzie postawiło rywalom bardzo trudne warunki także w defensywie. Bartłomiej Konieczny i Sławomir Cienciała byli wręcz nie do przejścia, a napastnicy Termaliki odbijali się od nich jak od ściany. - Solidnie to wyglądało, po pierwszej połowie mocno zmęczyliśmy rywala i Termalica nie miała siły po naszych natarciach atakować - zauważa Rogalski.
Nikt w Niecieczy nie spodziewał się, że Termalica Bruk-Bet może polec w takich rozmiarach na własnym obiekcie. Tym bardziej, że w ubiegłym sezonie twierdza Nieciecza, była bardzo trudna do zdobycia. Piłkarze spod Klimczoka także się tego nie spodziewali. - Nie spodziewaliśmy się, że ten wynik tam nam się ułoży. Bardzo się cieszymy z niego. Nieciecza postawiła w pierwszej połowie trudniejsze warunki, ale pokazaliśmy tutaj wyższość piłkarską i taktyczną, zmusiliśmy rywala do biegania i w konsekwencji w drugiej połowie nie miał już siły żeby cokolwiek zrobić. My tymczasem zachowaliśmy się jak wytrawny bokser i wypunktowaliśmy później te wszystkie szczegóły, które zawiodły w drużynie Niecieczy - relacjonuje pomocnik Podbeskidzia.
Po rozgromieniu beniaminka I ligi, bielszczanie są liderem zaplecza ekstraklasy. Na razie jednak, ich rywalami były wyłącznie zespoły, które w zeszłym sezonie uzyskały awans na ten poziom rozgrywek. Rogalski jest daleki od oceniania, czy Podbeskidzie już teraz należy upatrywać w roli faworyta do awansu. - Jeszcze jest za wcześnie na formułowanie takich tez. Na pewno staramy się o tym na razie nie myśleć. Dla nas najważniejsze jest cierpliwe zbieranie punktów. To jest nam w tej chwili najbardziej potrzebne. Dzięki temu możemy nabrać pewności, że w naszym zespole jest nie tylko atmosfera, ale też dobre wyniki. To pozwoli nam poczuć, że kolejne punkty nas do czegoś większego zbliżają - ocenia skromnie Rogalski.