W ubiegłym sezonie Arka często traciła punkty na własnym boisku i nie wykorzystywała atutu sztucznej murawy na Narodowym Stadionie Rugby. Tym razem zdobyła trzy punkty za zwycięstwo, ale na inaugurację obie drużyny uraczyły komplet publiczności widowiskiem na dość przeciętnym poziomie. Co prawda dużo było walki i nieustępliwości ale wszystko to okraszone zostało dużą dozą chaosu, niedokładności i indolencji strzeleckiej. Sama gra toczyła się głównie w środku pola.
W pierwszej połowie aktywa Arki to głównie strzały zza pola karnego w wykonaniu Pawła Zawistowskiego oraz Filipa Burkhardta, natomiast Górnik próbował odpowiadać tym samym ze strony aktywnego Adriana Świątka oraz dynamicznych szarż Tomasza Zahorskiego. Gdy wydawało się, że ta część meczu zakończy się bezbramkowym remisem, dość nierozważnie zachował się stoper zabrzan Adam Banaś, który przepychał się z Mirko Ivanovskim powodując jego upadek. Trochę problematyczny rzut karny podyktował arbiter Szymon Marciniak z Płocka, a jego pewnym egzekutorem okazał się Burkhardt, pokonując bezradnego Sebastiana Nowaka.
Po zmianie stron pierwszą groźną okazję stworzyli sobie Arkowcy - strzelał aktywny Ivanovski, ale po reprymendzie w szatni Górnicy zabrali się wkrótce ostro do fedrunku i raz po raz siali popłoch w szeregach gospodarzy. W drugiej części piłkarze z Zabrza wypracowali sobie mnóstwo sytuacji do zdobycia wyrównującego gola. Swoich sił próbowali: Banaś, Aleksander Kwiek, Grzegorz Bonin, Zahorski i kilkukrotnie Świątek, ale albo szwankowała skuteczności albo na posterunku stał Norbert Witkowski.
W tym okresie żółto-niebiescy zagrozili gościom tylko dwukrotnie: najpierw po brazylijsku -piętką próbował strzelać Paweł Zawistowski, a pod koniec meczu Marciano Bruma huknął tuż nad spojeniem słupka i poprzeczki bramki gości. Górnicy do końca walczyli o remis - co na konferencji prasowej podkreślał ich trener Adam Nawałka, ale już w doliczonym czasie gry nadziali się na szybką kontrę w wykonaniu gospodarzy i kilka minut wcześniej wprowadzony na plac gry Tadas Labukas - pozostawiony sam kilkanaście metrów przed bramką gości, strzelił pewnie do siatki pomiędzy nogami rozpaczliwie interweniującego Nowaka - pieczętując tym samym pierwsze zwycięstwo Arkowców w tym sezonie.
Arka Gdynia - Górnik Zabrze 2:0 (1:0)
1:0 - Burkhardt (k.) 43'
2:0 - Labukas 90+1'
Składy:
Arka Gdynia: Witkowski - Bruma, Szmatiuk, Płotka, Noll - Budziński, Bożok, Burkhardt (88' Labukas), Zawistowski, Glavina (69' Wilczyński) - Ivanovski (76' Mawaye).
Górnik Zabrze: Nowak - Bemben (89' Chałas), Banaś, Jop, Magiera - Przybylski, Kwiek, Bonin, Gierczak (76' Bębenek), Świątek (76' Sikorski) - Zahorski.
Żółte kartki: Bemben i Banaś (Górnik).
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 3015.
Ocena Arki Gdynia - 3: Pochwała za cierpliwość w grze oraz koncentrację w końcowych fragmentach pierwszej i drugiej połowy meczu. Arka nieźle gra w obronie, natomiast nerwowo i nieskutecznie w napadzie. Nagana za odpuszczenie długich fragmentów spotkania po przerwie, co mogło zakończyć się wyrównaniem gości. Podsumowując: nieważne jak - ważne są bezcenne trzy punkty.
Ocena Górnika Zabrze - 3: Brawa zwłaszcza za drugą połowę. Walkę i zaangażowanie do końca meczu, choć zamiast remisu zabrzanie skarceni zostali drugim golem. Wielki minus za indolencję strzelecką - zwłaszcza w wykonaniu Świątka i Zahorskiego. Z przebiegu meczu Górnicy zasługiwali na remis ale w futbolu liczy się to co w sieci, a w tym lepsze były ... Śledzie z Gdyni.