Kibice dali radę, Legia nie - relacja z meczu Legia Warszawa - PGE GKS Bełchatów

PGE GKS Bełchatów w poprzednim sezonie odebrał pozbawił Legię marzeń o grze w europejskich pucharach. Tym razem Tomasz Wróbel podawał do Marcina Żewłakowa, a w efekcie trzy punkty pojechały do Bełchatowa. Kibice Legii zaprezentowali się znakomicie.

- Mam nadzieję, że się przełamiemy i będziemy strzelać w końcu te bramki - że napastnicy będą zdobywać gole i będziemy wykorzystywać te sytuacje - mówił niedawno w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Artur Jędrzejczyk, obrońca Legii. Sam Jędrzejczyk w piątek zasiadł na ławce rezerwowych, a Legia znów nie wykorzystała nielicznych sytuacji strzeleckich i zaskakująco przegrała z PGE GKS-em Bełchatów. Z przebiegu potkania, zwłaszcza po pierwszej połowie, podopieczni Macieja Bartoszka zasłużyli na trzy punkty.

Już w 1. minucie gospodarze mogli objąć prowadzenie. W dobrej sytuacji znalazł się Manu, ale z linii pola karnego strzelił tuż obok słupka. Zespół z Bełchatowa wcale nie zamierzał się bronić i od początku spotkania ruszył do ataków. Pojedynek toczył się w szybkim tempie i od początku było na co popatrzeć. W 11. minucie goście przeprowadzili kontrę po faulu na Manu, którego sędzia nie odgwizdał. Ten kontratak zakończył się bramką dla bełchatowian. Tomasz Wróbel dośrodkował z prawego skrzydła prosto na głowę Marcina Żewłakowa, a ten tylko dopełnił formalności. Pytanie, gdzie byli wtedy obrońcy Legii?

Piłkarze Macieja Skorży od razu ruszyli do odrabiania strat. Piłka po ich strzałach przelatywała jednak obok słupka, albo trafiała w ręce Łukasza Sapeli. Goście za to przeprowadzali zabójcze kontry. Świetnie grali zwłaszcza Janusz Gol, Kamil Poźniak, Wróbel i Żewłakow. I tak w 25. minucie świetnym podaniem Gol uruchomił Małkowskiego, ten znalazł sam na sam z Marijanem Antolovicem, minął golkipera Legii, ale z ostrego kąta nie zdołał już skierować piłki do siatki. Cztery minuty później powinno być 2:0. Gol podał do Żewłakowa, ten nie sięgnął piłki, a ta przeleciała centymetry obok słupka. To było spore ostrzeżenie dla Legii.

Chwilę później Skorża zdecydował się zmienić system gry i desygnował na boisko drugiego napastnika. Na nic się to zdało, bowiem Legioniści dalej nie mogli zagrozić bramce Sapeli. Zupełnie odwrotnie było po przeciwnej stronie placu gry. W 39. minucie po kombinacyjnej akcji Poźniak podał na skrzydło do Wróbla, ten dośrodkował prosto na głowę Żewłakowa. Zapachniało sensacją, bowiem goście objęli już dwubramkowe prowadzenie. Tuż przed przerwą PGE GKS mógł je jeszcze podwyższyć. Poźniak ograł trzech obrońców Legii i oddał strzał z linii pola karnego. Z ogromnymi problemami obronił Antolović.

Wiadomo było, jaki schemat będzie miała druga połowa. Legia miała atakować i tak też robiła. Żadnej z nielicznych okazji piłkarze z Warszawy jednak nie wykorzystali. W 53. gola powinien zdobyć Bruno Mezenga, lecz po wrzutce Macieja Iwańskiego oddał on fatalny strzał głową. "Ajwen" obstrzeliwał Sapelę z rzutów wolnych, ale brakowało mu precyzji. Jego koledzy z formacji ataku bezprodukcyjnie biegali po boisku. Zespół gości raz po raz wyprowadzał kontrę, ale gola już nie zdobył. Podobnie jak i Legia. Spotkanie po dwóch golach Marcina Żewłakowa i dwóch asystach Tomasza Wróbla zakończyło się zwycięstwem gości.

Warty podkreślenia jest doping kibiców Legii. Ci stworzyli kapitalną atmosferę na meczu. Wypełniony po brzegi stadion cały czas dopingował. Przez ani moment wśród kibiców Legii nie było zwątpienia. Cała liga czekała, aż na Łazienkowską wróci takie zachowanie publiczności. Po tym meczu można stwierdzić kilka rzeczy. Po pierwsze - zespół Macieja Bartoszka może sporo namieszać w lidze. Po drugie - Legii potrzeba napastnika. Po trzecie - gdyby Legia miała takich piłkarzy, jakich kibiców miała w piątkowym spotkaniu, to spokojnie grałaby w europejskich pucharach. I to na całkiem niezłym poziomie.

Legia Warszawa - PGE GKS Bełchatów 0:2 (0:2)

0:1 - Żewłakow 11'

0:2 - Żewłakow 39'

Składy:

Legia: Antolović - Komorowski, Choto, Wawrzyniak, Kneżević, Manu, Iwański, Vrdoljak, Borysiuk (30' Mezenga), Rybus (46' Cabral), Chinyama (61' Kucharczyk).

PGE GKS: Sapela - Tanevski, Lacić, Drzymont, Popek, Baran, Gol, Wróbel, Poźniak (88' Bocian), Małkowski (90'+2 Bartosiak), Żewłakow (70' Kuświk).

Żółte kartki: Vrdoljak (Legia) oraz Baran, Lacić (PGE GKS Bełchatów)

Sędzia: Sebastian Jarzębak (Bytom).

Widzów: 18 000.

Ocena Legii Warszawa: 2.5. Defensywa Legii zagrała słabo, pomoc już lepiej, ale formacja ataku bardzo słabo. Do 40 metra Legia gra w piłkę, potem potrzebuje szczęścia.

Ocena PGE GKS-u Bełchatów: 4. Kiedy trzeba było - zaatakowali. Kiedy trzeba się było bronić - to umiejętnie się bronili. W zespole występowało tylko dwóch obcokrajowców. Można?

Źródło artykułu: