Drużyna rezerw Górnika została rozwiązana jeszcze za czasów prezesury Zbigniewa Koźmińskiego. Potem na fotelu prezesa zabrzańskiego klubu zasiadali jeszcze Eugeniusz Postolski, Ryszard Szuster i Jędrzej Jędrych, ale dopiero po objęciu posady przez Łukasza Mazura, w marcu tego roku, temat reaktywacji drugiego zespołu znalazł swoje silne podstawy w realiach.
Do nowo utworzonego zespołu zostało przesuniętych aż pięciu zawodników pierwszego składu Górnika. Nowych pracodawców znaleźli w międzyczasie Przemysław Pitry i Robert Szczot, zaś w drugim zespole zostali Michał Karwan, Paweł Strąk i Damian Gorawski.
- Chcieliśmy dać zawodnikom wolną rękę i rozwiązać kontrakty na ich warunkach, ale żaden z nich na to nie przystał. Jeżeli wolą biegać po łąkach B klasy niż odejść z Górnika z solidną odprawą i znaleźć klub na szczeblu centralnym to cóż mogę poradzić? Będę im płacił, bo muszę, ale mogę już teraz zagwarantować, że żaden z nich w pierwszej drużynie Górnika za mojej kadencji już nie zagra - argumentował mało ambitne zachowanie zawodników szef zabrzańskiego klubu.
Na inaugurację rozgrywek w pierwszym składzie Górnika II Zabrze wybiegł jednak tylko Karwan. Co z pozostałymi? Jak udało nam się dowiedzieć Gorawski przed meczem zgłosił kontuzję pleców, zaś Strąkowi "coś" strzyknęło w kolanie. Sprawa tego pierwszego zresztą wciąż nie jest zamknięta.
- Co do sprawy Gorawskiego, do 6 września mamy czas na złożenie odwołania do PZPN w sprawie odrzuconego przez piłkarską centralę naszego wniosku o rozwiązanie kontraktu z winy zawodnika. Damian uważa, że jest zdrowy i może grać, ale jak pokazuje życie nadal ciągle go coś boli. Na pewno z tego prawa skorzystamy i na dniach pismo z naszego klubu do Warszawy wpłynie - zapewnił prezes Mazur.
Warto skupić się jeszcze na bohaterach sobotniego meczu z Piastem Pawłów. Łupem aż pięciu z siedmiu strzelonych przez Górnika bramek podzieliło się dwóch zawodników. Trzy trafienia zaliczył 18-letni napastnik Mateusz Niemczuk, a dwa kolejne zanotował lewy obrońca Paweł Krzysztoporski. Ten ostatni miał zresztą szansę na hattricka, ale przestrzelił rzut karny. Po jednej bramce dołożyli Łukasz Dulski i Mateusz Rabiej.