Bez zbędnych przygotowań

Drużyna PGE GKS Bełchatów po 4. kolejkach ekstraklasy zajmuje 3. miejsce w tabeli i traci tylko jeden punkt do wyprzedzających ją Polonii Warszawa i Jagiellonii Białystok. Przed sezonem Bełchatów nie wyjechał na żadne zagraniczne zgrupowanie, do tego z górniczej ekipy odeszło kilkunastu zawodników. Jak pokazuje przykład górniczego teamu, tak również można odnosić spektakularne zwycięstwa.

W tym artykule dowiesz się o:

Na początku w Bełchatowie panował odpływ. Z GKS-u odchodzili kolejni zawodnicy, odszedł młody perspektywiczny trener zapaleniec. Kibice Brunatnych patrzyli na to co dzieje się w klubie i przecierali oczy ze zdziwienia. - Trwa rozbiórka GKS! - grzmieli na forach sympatycy górników. Mimo tych złych omenów nowy sternik bełchatowian Jacek Zatorski mówił, że wszystko będzie dobrze, że w Bełchatowie utrzymają Ekstraklasę. Niewielu mu wtedy wierzyło. Jak pokazał czas, prezes Wicemistrzów Polski z roku 2007 się nie mylił. To on zakontraktował Zlatko Tanevskiego, Grzegorza Barana i skłóconego z Józefem Wojciechowskim Marcina Żewłakowa. To Zatorski postawił na młodego, niedoświadczonego szkoleniowca Macieja Bartoszka, którego wszyscy włodarze GKS musieli obdarzyć wielkim zaufaniem. - Nie będziemy się bić o utrzymanie, chcemy walczyć przynajmniej o zachowanie tych miejsc w tabeli, które zdobywaliśmy w ostatnich dwóch sezonach - mówił na dzień przed startem sezonu prezes Brunatnych.

W końcu sezon się rozpoczął i kibice Bełchatowa zgromadzeni na pierwszym meczu sezonu 2010/2011 z Polonią Bytom przecierali oczy ze... zdziwienia. Okazało się bowiem, że GKS gra tak, jak za czasów Oresta Lenczyka, wielkiego maga, który wyczarował z górnikami wicemistrzostwo Polski. Z przyjemnością patrzyło się na Grzegorza Fonfarę, któremu Rafał Ulatowski nie dawał zbyt wielu szans na grę. Giekaesiacy wygrali inauguracyjny mecz 2:0.

Za tydzień przyszedł mecz w Białymstoku z tamtejszą Jagiellonią w dosłownie piekielnych warunkach. Potyczka ta miała zweryfikować siłę nowego GKS-u. Bełchatowianie

przegrali 3:1, ale ich gra nie wyglądała tak źle jak wynik. Jednak był to mecz szczególny dla tego, że pierwszą bramkę dla biało-zielono-czarnych strzelił "Żewłak".

Kolejny tydzień i kolejne emocje. Tym razem na Sportową 3. przybył Ruch Chorzów. Medalista z ubiegłego sezonu przyjechał do Bełchatowa podbudowany bezdyskusyjnym

zwycięstwem z Wisłą Kraków w 2. kolejce. Jak się później okazało "nie taki Ruch straszny jak go malowali". Chorzowianie wyjechali z małego miasta z bagażem trzech bramek i z zerowym dorobkiem punktowym, a trener Niebieskich Waldemar Fornalik był bardzo niepocieszony, że przechytrzył go ligowy żółtodziób.

W 4. kolejce nowy GKS jechał na nową, cudzoziemską Legię. Po raz kolejny miała nastąpić weryfikacja formy bełchatowian. No i weryfikacja nastąpiła, ale kondycji drużyny ze stolicy, która po bezbarwnej grze przegrała z Brunatnymi 2:0 po dwóch golach Żewłakowa.

Po kilku pierwszych kolejkach nowego sezonu przyszedł czas na przerwę dla reprezentacji i nikt już nie tylko w Bełchatowie, ale i w całej Polsce nie mówi, że GKS to kandydat do spadku, rozprzedana drużyna, z młodym, niedoświadczonym trenerem na ławce rezerwowych. Co raz częściej pojawiają się głosy, że w Bełchatowie potrzebne było przewietrzenie składu, a jednego zapaleńca na ławce trenerskiej zastąpił inny, jak widać, równie skuteczny. Co górniczy klub wywalczy w tym sezonie na pewno pokaże nam czas, ale jedno jest pewne i z tym zgadzają się wszyscy sympatycy Brunatnych: GKS nie grał tak dobrze od ery Oresta Lenczyka i Jerzego Ożóga, którzy osiągnęli z Bełchatowem największy, jak do tej pory, sukces - Wicemistrzostwo Polski.

Źródło artykułu: