Artur Długosz: Najpierw byliście w niebie, potem trafiliście do piekła, by później znów z niego uciec. Niesamowity przebieg miało spotkanie w Turynie.
Ivan Djurdjević: Taka jest nasza wschodnia mentalność, że przechodzimy z jednej skrajności w drugą. Myślę, że Lech Poznań pokazał, że jest znowu wielki. Myślę, że niektórzy ludzie, którzy nie wierzyli to teraz okazało się, że Lech jest bardzo dobrym ambasadorem polskiej piłki. Według mnie z Juventusem Turyn zagraliśmy jak równy z równym. W niektórych przypadkach byliśmy o wiele lepsi - szczególnie w pierwszej połowie.
Jak to wygląda, jeżeli chodzi o psychologię w drużynie?
- Jeszcze nam brakuje tego doświadczenia, tej psychologicznej przewagi, że jak to jest możliwe, że prowadzimy z Juventusem. Myślę, że duch tego zespołu jest bardzo mocny. W naszym przypadku nie każda drużyna zrobi wynik z 3:2 na 3:3. Gratulacje dla moich chłopaków. Udowodniliśmy, że w Polsce nie gra się tak źle, jak mówią.
Mówi się Juventusem wielkim klubem, piłkarskim potentatem. Wy w Turynie z tym Juventusem zremisowaliście 3:3 i w pewnym momencie byliście bliscy wygranej. To kto tu jest teraz wielki?
- Myślę, że w środku, w duszy, jesteśmy bardzo dumni. Z drugiej strony jesteśmy realistami. Wiemy, że jesteśmy w ciężkiej grupie lecz czwartkowy mecz udowodnił, że wszystko jest w naszych głowach. Może to być bardzo fajna przygoda dla. Nie mówię, że Juventus grając u nas będzie miał łatwo. Ten mecz dał nam bardzo dużo - nie tylko Lechowi, ale Polsce. Wreszcie możemy uwierzyć, że w naszym kraju, w Polsce, gra się dobrze w piłkę nożną.
Jeżeli jeszcze w 44. minucie ktoś by wam powiedział, że wywalczycie jeden punkt to wzięlibyście to w ciemno czy jednak nie?
- Jak się skończył mecz to żałowałem, że to nie były trzy punkty. Jak się jest zawodowym piłkarzem to zawsze chce się więcej. Pokazaliśmy, że ten wynik nie był przypadkiem. Nie było tak, że się broniliśmy. Graliśmy otwartą piłkę, bardzo dobry futbol. Myślę, że jest to wielka duma dla nas wszystkich i wielka motywacja na przyszłość.
Widać było, że nie przestraszyliście się Juventusu i staraliście się atakować.
- Nie ma lekko (śmiech). Już dwa lata temu Lech nie bez przypadku osiągał dobre wyniki. Cały czas to powtarzam. Teraz znowu jesteśmy w pucharach. Przypadek może być tylko raz. Jesteśmy chyba warci tego wszystkiego. Myślę, że nam się lepiej gra z drużynami, które nam pozwalają na granie w piłkę nożną. Możemy grać swobodnie, nie ma tego ciśnienia. Nam to odpowiada, czujemy się bardzo dobrze. Czwartkowe spotkanie, po raz kolejny to mówię, dał fajną psychiczną przewagę na przyszłość.
Na koniec sezonu wszyscy płakali za Robertem Lewandowskim. Teraz jego następca sam się chyba wykreował.
- Nie jesteśmy wiatrem, wiejemy i przechodzimy dalej. Ludzi których nie ma to... nie ma i trudno. Musimy grać z tymi piłkarzami, których mamy, a mamy dobry zespół, dobrych zawodników, także wiara i walka do końca.
Dla Artjomsa Rudnevsa będzie jakiś prezent?
- Myślę, że dla niego te trzy bramki są takim boskim prezentem. On jest skromnym zawodnikiem, który jeżeli będzie pracował to będzie wielkim piłkarzem. Jesteśmy wszyscy z nim, a on jest z nami. Będzie walczył dalej.