Marcin Ziach: Do Zabrza jechaliście po trzy punkty i choć celu nie udało wam się osiągnąć pokazaliście kawał dobrego futbolu.
Marcin Żewłakow: Staraliśmy się żeby nasza gra wyglądała jak najlepiej i faktycznie w drugiej połowie udało nam się to poukładać. Pozostaje jednak niedosyt, bo według mnie ten mecz mógł się zakończyć remisem i wtedy wracalibyśmy do Bełchatowa w jako takich nastrojach. Mieliśmy kilka sytuacji, które powinniśmy zamienić na bramkę, ale zabrakło skuteczności.
Był to typowy mecz walki, który ustawiła jedna bramka, bo mimo waszych starań nie udało się wyrównać.
- Po stracie bramki o dziwo zaczęliśmy grać lepiej. Gra zaczęła nam się kleić i stwarzaliśmy sytuacje, ale czegoś rzeczywiście zabrakło. Nie wiem, może trochę w końcówce opadliśmy z sił, albo to Górnik tak wysoko zawiesił nam poprzeczkę. Miło słyszeć głosy, że mimo wszystko nasza gra mogła się podobać, ale ciężko po porażce być w dobrym nastroju.
Straciliście w tym meczu trzy punkty, straciliście też fotel wicelidera tabeli.
- Jesteśmy u progu nowego sezonu i miejsce w tabeli nie jest dla nas najważniejsze. W chwili obecnej liczy się dla nas przede wszystkim to, by w rundzie jesiennej zgromadzić jak najwięcej punktów. Dopiero potem będziemy mogli sobie wytyczyć konkretne cele. Byliśmy już niżej w tabeli i potrafiliśmy się podnieść. Mam nadzieję, że tym razem będzie podobnie.
Tomasz Wałdoch zapowiadał, że podpowie Górnikowi w jaki sposób zatrzymać Marcina Żewłakowa. Jak się okazuje, wskazówki były skuteczne, bo nie pograł pan sobie za wiele.
- Obrońcy Górnika bardzo skutecznie uprzykrzali mi życie. Czasami przyjmując piłkę czułem, że obok mnie jest trzech zawodników. Zawodnikom rywala udało się zatrzymać nasze poczynania ofensywne i strzelić bramkę na wagę trzech punktów. Muszę Tomkowi Wałdochowi oddać wielkość, bo rzeczywiście potrafił mnie zneutralizować.
Niemniej jednak porażka na stadionie beniaminka GKS-owi chwały nie przynosi.
- Po tym, co zobaczyliśmy na boisku w tym spotkaniu przegrać z Górnikiem to nie jest wstyd. Tym bardziej, że to nie jest drużyna, która będzie pałętać się gdzieś w ogonie tabeli, a raczej powalczy o miejsce w jej górnej połówce. Ta drużyna napsuje krwi jeszcze niejednemu pretendentowi. Nie da się jednak ukryć, że porażka jest porażką.
Czego zatem zabrakło Bełchatowowi do tego, by z Zabrza wyjechać ze zdobyczą punktową?
- Musimy przeanalizować całe spotkanie i wyciągnąć z niego odpowiednie wnioski. Nie ma się co cieszyć i wydłubywać lepsze momenty naszej gry. Potrzeba nam więcej konsekwencji w realizacji założeń taktycznych, bo gdybyśmy zagrali konsekwentniej taktycznie przy rzucie rożnym, po którym padła bramka dla Górnika wydaje mi się, że mecz zakończyłby się bezbramkowym remisem.
Górnik bombardował waszą bramkę nie tylko z gry, ale także po rzutach rożnych, których bił aż czternaście.
- Nie wiem czy to właśnie nie był powód, dla którego to spotkanie przegraliśmy. Jednak stałe fragmenty gry w piłce odgrywają coraz większą rolę i powinniśmy tego unikać, o czym w tym meczu najwidoczniej zapomnieliśmy. Kiedy rywal wykonuje czternaście rzutów rożnych to cudem jest nie stracić bramki i to znalazło potwierdzenie w tym meczu.
O GKS-ie Bełchatów będzie w tym sezonie jeszcze głośno?
- Na pewno chciałbym żeby tak było. Tak jak wspomniałem wcześniej, najważniejsze żeby w rundzie jesiennej nasza zdobycz punktowa była jak najbardziej okazała. A o co powalczymy na wiosnę czas pokaże.