Przypomnijmy: we wtorek Rzeczpospolita ujawniła, iż Sławomir Peszko oraz Maciej Iwański zostali przyłapani na złamaniu regulaminu kadry. Franciszek Smuda przez dwa tygodnie nie informował o tym, a dopiero wówczas, gdy cała sprawa wyszła na jaw.
- To potwierdziło, iż Smuda nie panuje nad zespołem. Te wszystkie jego nakazy, zakazy - cały jego regulamin piłkarze olewają. Dam przykład z meczu Australią, kiedy do rzutów karnych był wytypowany Żewłakow oraz Jeleń, a podbiegł do piłki Lewandowski. Złapał ją i strzelił w bramkarza. Boenisch po tych zgrupowaniach powiedział jedną rzecz: on się nigdy jeszcze tak nie uśmiał, bo prym wiódł pan Smuda, który po prostu sobie żartował. Na pytanie czy w Niemczach tak nie jest, odpowiedział, że nie, ponieważ tam jest presja wyniku - mówi naszemu portalowi Jan Tomaszewski po czym pyta retorycznie: - Jeśli Smuda po meczu z Hiszpanią mówi, że dobrze, iż przegraliśmy 0:6, to jak zawodnicy mogą szanować takiego trenera?
Osobną kwestią jest pytanie, dlaczego selekcjoner nie powiedział o całej sytuacji dużo wcześniej tylko czekał. - To jest po prostu Dyzma, który będzie mówił, że piłka jest kwadratowa, a bramki są trzy. Myślał, że to nie wyjdzie jaw i gazeta Rzeczpospolita tego nie opublikuje i wszystko zostanie zamiecione pod dywan. Przecież nawet dwa dni temu wypowiadał się o Iwańskim - przyznaje Tomaszewski.
Zdaniem byłego reprezentanta Polski nie ma żadnego wytłumaczenia dla samych zawodników, ale i sztabu szkoleniowego. - To jest towar, który pracodawca daje. Jeśli ktoś mówi, iż po meczu wypili, to nic się nie stało, ale przecież to było przed meczem. Przecież oni wracali do swoich klubów, gdzie czekała na nich kolejka ligowa. Ja się dziwię, że Lech i Legia nie wystąpią do PZPN-u o jakieś odszkodowanie. To jest tak samo jakby doznali kontuzji. Przecież po meczu jak piłkarz nie śpi, tylko pije, to przecież to się wszystko kumuluje i organizmowi nie jest tak łatwo wrócić do normalnego trybu. Oni są po to dani do reprezentacji, żeby byli monitorowani. Nie dziwiłbym się niemieckim klubom, które nie oddałyby swoich piłkarzy do kadry, bo ich tam rozpijają - mówi.
Co zatem powinno spotkać Peszkę i Iwańskiego? - Powinni zostać ukarani, ale powinni też mieć możliwość powrotu do kadry. Tylko umówmy się, że nie przy tym trenerze. Największą winę ponosi sztab szkoleniowy, bo to on na to pozwolił. Przypomnę tylko, że w latach 80. Józek Młynarczyk przyszedł na lotnisko w stanie wskazującym, a oni odlatywali na Maltę na zgrupowanie. Ryszard Kulesza ugiął się pod presją światowej klasy zawodników - Bońka, Żmudy i Terleckiego - i zabrał Młynarczyka. Jak się dowiedziała prasa o tym, to zostali wyrzuceni z obozu i byli zdyskwalifikowani. Proszę zobaczyć co się stało. Wtedy były respektowane jakieś przepisy. Kadrę objął Piechniczek i zdobył ostatni medal na mistrzostwach świata. Później był już tylko zjazd w dół. Teraz jesteśmy na 66. miejscu w rankingu FIFA, najgorszym w historii. I oni mówią, że wszystko jest w porządku. Smuda powinien dyscyplinarnie wylecieć z pracy, bo nie dopilnował towaru. Peszko i Iwański powinni dostać ogromną karę: pieniężną oraz roczną dyskwalifikację w kadrze. Po tym roku zobaczylibyśmy. Trener powinien być batem w kadrze. Nie może być takiej samowolki - twierdzi Jan Tomaszewski.
- W cywilizowanym kraju to się inaczej załatwia. We Francji była afera obyczajowa i Domenech poleciał. A u nas w dzikim kraju wszystko jest możliwe! Gdzie jest minister sportu? Rząd polski bierze jeszcze wzorce od PZPN-u. Platforma Obywatelska popiera kandydatów na prezydentów, którzy mają zarzuty prokuratorskie. Tak samo jak piłkarze, trenerzy, czy sędziowie, którzy sędziują - mówi po czym dodaje: - Smuda to prostak, który myśli, że ma przed sobą 40 milionów jeszcze większych prostaków od niego. Trener Smuda i Grzegorz Lato dobrali się. Obaj nas kompromitują. Jeszcze raz podkreślam: niech się kompromitują tylko, że oni są ambasadorami polskiej piłki.