Pierwsza akcja gospodarzy i nowy trener już miał powody do radości. Janusz Gancarczyk popędził lewą stroną, wypatrzył w polu karnym Artura Sobiecha, którego strzały zatrzymały się najpierw na golkiperze gości a następnie na poprzeczce bramki, ale za trzecim razem młody napastnik zdołał otworzyć wynik spotkania. Ta bramka nie podłamała jednak gości, którzy równie szybko potrafili odpowiedzieć trafieniem. Dariusz Jarecki dośrodkował na głowę Mariusza Ujka, który mimo niełatwej pozycji wpakował piłkę do bramki.
Dziesięć minut później na stadionie przy Konwiktorskiej zapanowała konsternacja. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Sebastian Przyrowski tak niefortunnie wypiąstkował piłkę, że trafiła ona w rękę Michala Hanka i wpadła do siatki. Na szczęście dla gospodarzy, jeszcze przed przerwą po samotnym rajdzie do remisu doprowadził Gancarczyk. Sprytnie oszukał on obrońców z Bytomia i strzałem ze swojej słabszej nogi nie dał szans Szymonowi Gąsińskiemu. Do przerwy zatem na tablicy świetlnej widniało efektowne 2:2.
Druga połowa to już dominacja Czarnych Koszul. Raz za razem na szarże skrzydłami decydował się najlepszy w tym spotkaniu Adrian Mierzejewski, który regularnie posyłał dokładne podania do kolegów z zespołu, a gdy decydował się na drybling, najczęściej udawało mu się mijać rywala. Dobre zawody rozgrywał również Gancarczyk. Na czym więc polegał problem stołecznej Polonii? Czemu nie potrafiła strzelić bramki w drugiej połowie? Podopieczni Pawła Janasa byli dziś wyjątkowo nieskuteczni. Regularnie pudłowali Sobiech, Smolarek, wspomniani pomocnicy. W końcówce meczu swoją szansę miał także Dariusz Pietrasiak, jednak po główce reprezentanta Polski piłka trafiła w poprzeczkę.
Niewiele dobrego można powiedzieć o grze Bytomian. Właściwie, w ogóle nie można zbyt wiele powiedzieć. Od czasu do czasu graczom Jurija Szatałowa udało się przeprowadzić kontrę bocznym sektorem boiska, ale Przyrowski nie miał tego dnia zbyt wiele roboty.
Występu gospodarzy też nie można ocenić pozytywnie. W składzie Czarnych Koszul jest kilku graczy, którzy grę w tym zespole traktują jak "piłka parzy". Jakub Tosik, gdy zorientował się, że nie stać go na żadną dobrą akcję, przez całą drugą połowę regularnie oddawał piłkę Mierzejewskiemu, który jako jedyny mógł odmienić losy tego spotkania. Sebastian Przyrowski przeżywa najbardziej stresujące momenty w swojej karierze, gdy zostaje naciskany przez zawodnika rywali. Wówczas w ciemno można przypuszczać, że piłka poleci w niezamierzone miejsce, a Przyrowski dla dobrego wrażenia zacznie pokrzykiwać do partnerów. Patryk Rachwał z zadań obronnych wywiązuje się przyzwoicie, ale paraliżuje go myśl o tym, że mógłby pociągnąć akcję do przodu. Nieskuteczność i brak pewności siebie to aspekty, nad którymi trener Janas musi poświęcić dużo czasu.
Ktokolwiek by nie był trenerem Czarnych Koszul, za taką postawę prezes Józef Wojciechowski by go nie pochwalił. Polonia Warszawa remisuje ze swoją imienniczką z Bytomia 2:2.
Polonia Warszawa - Polonia Bytom 2:2 (2:2)
1:0 - Sobiech 2'
1:1 - Ujek 4'
1:2 - Hanek 15'
2:2 - Gancarczyk 40'
Składy:
Polonia Warszawa: Przyrowski - Mynar (12' Tosik), Pietrasiak, Skrzyński, Brzyski - Mierzejewski, Rachwał, Bruno (77' Piątek), Gancarczyk - Smolarek (65' Gołębiewski), Sobiech.
Polonia Bytom: Gąsiński - Chomiuk, Hanek, Żytko, Mysona - Matawu, Sawala, Kobylik, Jarecki (71' Radzewicz) - Ujek (90'+2' Telichowski), Wojsyk (68' Bykowski).
Żółte kartki: Mierzejewski (Polonia Warszawa) oraz Kobylik, Jarecki (Polonia Bytom).
Sędzia: Paweł Pskit (Łódź).
Oceny drużyn:
Polonia Warszawa: 3,5 - Zawodnicy Czarnych Koszul stworzyli swoje sytuacje, ale jako że ich nie wykorzystali, to się to na nich zemściło. Adrian Mierzejewski dwoił się i troił, ale jego kapitalna postawa na niewiele się zdała. Gracze z Warszawy mogą mieć pretensje tylko do siebie. Remis cieszy przeciwników.
Polonia Bytom: 2,5 - Gracze ze Śląska mogą mówić o dużym szczęściu. Bramka strzelona ręką, gapiostwo i nieskuteczność przeciwników. Remis, choć wart zaledwie jeden punkt, powinni traktować jak zwycięstwo.