Nafciarze w potyczce ze Stalą nie byli zespołem słabszym, a mimo to przegrali. Wisła prowadziła grę, ale nie potrafiła sobie stworzyć sytuacji pod bramką ekipy z Podkarpacia. - To bardzo boli, że ni potrafiliśmy stworzyć sobie sytuacji bramkowych. Nie wiem dlaczego tak jest. Czasami tak to jest, że nie można strzelić tego gola. To nas spotkało w Stalowej Woli. W tym spotkaniu na pewno było dużo walki. Boli nas jednak fakt, iż nie udało nam się wygrać tych zawodów. Nie byliśmy nieco zbytnio zaangażowani w grę zarówno w obronie jak i w ataku - mówił po meczu pomocnik Wisły Robert Chwastek. podobnego zdania jest bramkarz Krzysztof Kamiński: - Zagraliśmy słabo w pierwszej połowie a w drugiej części gry po stracie gola staraliśmy się strzelić gola. Nie idzie nam ta gra na wyjazdach. Czegoś nam brakuje. Mamy zawodników, wszystko czego chcemy, ale coś jest nie tak.
Są zawodnicy, nie ma wyników
W kadrze Wisły nie brakuje ogranych ligowo piłkarzy. Są zawodnicy, którzy w przeszłości grali w ekstraklasie. Co z tego, skoro Nafciarze nie osiągają zadowalających rezultatów. - Musimy to zmienić jak najszybciej. Mamy w tym sezonie plan, aby zmienić tą sytuację jaka jest. Na razie nam nie idzie. Musimy przede wszystkim zacząć wygrywać. Wtedy cel się wyklaruje. Mamy jednak jedno założenie na te rozgrywki - awans. Będziemy o niego na pewno walczyć do końca - dodaje Kamiński.
Zaangażowanie czy brak koncentracji?
Jak podkreślał w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Robert Chwastek problem tkwi zapewne w głowach samych zawodników. Piłkarze, mimo że ostro trenują to w meczach o ligowe punkty brakuje zaangażowania w najważniejszych momentach akcji w ofensywie czy defensywie, przez co Wisła traci głupie bramki, tak jak w Stalowej Woli, kiedy to Marcin Pacan wpakował piłkę do własnej bramki.
- Wisła ma problem z koncentracją. To jest problem tego klubu - mówi Chwastek, który po chwili dodaje. - Tutaj każdy chce, mimo tych zmian. Przykładamy się do treningów, słuchamy rad trenera, ale czasami nie potrafimy tego przełożyć na boisku. Nie wiem czemu akurat tak jest. Zgrani jesteśmy na pewno i nie można na to zwalać żadnej winy. To chyba leży w naszych głowach. Ciężko znaleźć odpowiedź. Może też brakuje nam szczęścia. Czasami tracimy takie dziwne bramki, jak chociażby teraz w Stalowej Woli. Po prostu kuriozum.
Mecz w Stalowej Woli odkrył niedoskonałości Nafciarzy
Stalowa Wola nie leży Wiśle. - Tutaj jest bardzo ciężko. Gram tutaj już bodajże czwarty raz i nigdy łatwo nie było. Tutaj jest można powiedzieć nawet taka twierdza. Tutaj z reguły wygrywa Stal, albo pada remis. Rzadko zdarza się, aby wygrała tutaj drużyna przyjezdna. Potwierdziło się to. Stalowcy są zaangażowani i brawa dla nich. U siebie Stalówka gra do końca na 100 proc. trzeba podkreślić, że mają fantastycznych kibiców - stwierdza Robert Chwastek. Prawdą jest, iż Nafciarze zaczęli grać dopiero po stracie gola i pojawieniu się na murawie tego 22-letniego pomocnika. - W momencie kiedy wszedłem na boisko postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Zaangażowaliśmy się w grę ofensywną i mniej nastawiliśmy się na obronę przez co Stal mogła wyprowadzać bardzo groźne kontry - dodaje.
Problem z wyjazdami?
W poprzednim sezonie Nafciarze grali przed własną publicznością dość słabo, ale za to na obcych stadionach potrafili urywać punkty potentatom. W tym sezonie jest zdecydowanie inaczej. W Płocku Wisła przegrała ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki, ale trzech innych rywali odprawiła z kwitkiem. Dwie potyczki ze Zniczem Pruszków i OKS Olsztyn zakończyła wysokimi wygranymi. - To trochę dziwne, gdyż w pierwszej lidze graliśmy lepiej na wyjazdach niż u siebie, a teraz po spadku jest inaczej. To jest ciężko wytłumaczyć. Nie wiem czego tak jest. Musimy wziąć się w garść i szukać szczęścia. Chcemy wygrywać mecze, zdobywać punkty i awansować na zaplecze ekstraklasy - zakończył Robert Chwastek.