Salzburg w tym sezonie ma problemy z grą w ofensywie, więc trener Huub Stevens szukał jakieś alternatywy. Zdecydował się dać szansę gry Alanowi. 21-letni Brazylijczyk nie był zbyt dokładnie znany poznaniakom, ponieważ w tym sezonie zagrał tylko w kilku spotkaniach będąc głównie rezerwowym. W pierwszym składzie wystąpił tylko raz, w Pucharze Austrii, gdy Salzburg doznał kompromitacji.
- Wiedzieliśmy, że Salzburg ma problem ze zdobywaniem bramek i z grą zawodników ofensywnych. Nie ukrywam, że byliśmy zaskoczeni wystawieniem Alana, który do tej pory grał mało i był dla nas zawodnikiem anonimowym. Nastawialiśmy się bardziej na Wallnera lub Boghossiana. Ten mecz potwierdził, że siła ognia Salzburga w ataku pozycyjnym jest znikoma. Mają jednak dobrą środkową linię, dlatego mieliśmy tam problemy - mówi Jacek Zieliński, trener Lecha.
Eksperyment Stevensa nie okazał się skuteczny, bowiem Alan nie zagroził Lechowi. Z gry wyłączyła go para stoperów, którą tworzyli Bartosz Bosacki i Manuel Arboleda. Brazylijczyk zagrał jednak spotkanie w pełnym wymiarze czasowym, a Roman Wallner i Joaquin Boghossian pojawili się na placu gry w 77. minucie. - Występ Alana był dla nas zaskoczeniem. Jest to zawodnik, który chyba wcześniej nie grał w lidze. Ale tak to jest, gdy ma się szeroką kadrę. Alan za dużo krzywdy nam nie zrobił, ale trzeba było na niego zwrócić uwagę - zakończył Bosacki.