Twardy jak skała, czyli Łukasz Surma

Były piłkarz Legii Warszawa, Łukasz Surma, wreszcie pokonał swój dawny klub, broniąc barw gdańskiej Lechii. Jego drużyna wygrała 3:0, natomiast defensywny pomocnik nie doczekał się miłego powitania od kibiców gospodarzy, dla których grał przez pięć lat. Jak na boiskowego twardziela przystało wytrzymał i nie dał się sprowokować obrażającej go publiczności.

Jerzy Mitczuk
Jerzy Mitczuk

Od sezonu 2002/2003 Łukasz Surma reprezentował barwy warszawskiej Legii w 252 meczach w ciągu pięciu sezonów. Odszedł po nieudanym sezonie w 2007 roku i został okrzyknięty kozłem ofiarnym złych wyników Wojskowych. Mimo tego, że był znany ze swej nieustępliwości i gry na pograniczu faulu jego odejście ucieszyło najbardziej fanów Legii, którzy za każdym razem jak piłkarz pojawiał się na Łazienkowskiej nie dawali mu o sobie zapomnieć.

Już na początku meczu fani z trybuny północnej przypomnieli się byłemu Legioniście - Dopięliśmy swego celu, Łukasz Surma w Izraelu! - śpiewała Żyleta, nawiązując do jego przejścia z Legii do Maccabi Hajfa w 2007 roku. Sam piłkarz nie reagował na okrzyki publiczności i po meczu nie chciał komentować zachowania fanów. - Cieszy nas to zwycięstwo, bo z Legią nie mogliśmy ostatnio wygrać. Moim zdaniem w poprzednich meczach brakowało nam szczęścia, np. w Gdańsku w poprzednim sezonie, gdzie przegraliśmy 3:2 wygrywając 2:0. Byliśmy zespołem lepszym, chociaż w pierwszej połowie Legia miała przewagę, w końcu dopięliśmy swego - komentował spotkanie Surma.

Defensywny pomocnik, który chociaż nie był zbyt widoczny na boisku dla przeciętnego widza, to zwłaszcza pierwszej połowie był bardzo przydatny, gdyż w tedy właśnie Lechia musiała się bronić przed atakami Legii. - Może docenią nasz zespół z dalekiej północy, bo gramy naprawdę dobrą piłkę i to nie od meczu z Górnikiem czy Legią ale od wcześniejszych meczy. W następnych meczach będziemy musieli to utrzymać. Musimy pamiętać, że gramy na wyjeździe i nie możemy jak w Gdańsku grać radosnego futbolu - opowiadał piłkarz.

Kibice Legii, którzy Surmie wypominają odpuszczanie pamiętnego meczu w Pucharze Polski przegranego ze Stalą Sanok oraz jego miejsce urodzenia, czyli Kraków i grę dla Wisły w pierwszych latach kariery, pod koniec spotkaniach swoją frustrację wyładowali głównie na zawodniku Lechii. Ich słowa nie nadają się jednak do przytoczenia. Surma nie wykonywał żadnych gestów w stronę trybun a po meczu… pochwalił atmosferę na trybunach. - Cóż, niektórzy bardzo długo grają w lidze, a nie mieli możliwości grać przez wiele lat wystąpić na takim stadionie. To jest kwestia przyzwyczajenia. Jest to też trochę smutne ale prawdziwe, że chłopaki grają w lidze długo i przy takiej publiczności grali pierwszy raz. Ja sobie przypominam, że jak w Legii grałem to na Lechu było ponad 20 tysięcy kibiców i nie przypominam sobie, żeby gdziekolwiek była tak dobra atmosfera - mówił Surma.

Niech zachowanie byłego Legionisty będzie przykładem dla innych piłkarzy, którzy czasami nie potrafią trzymać nerwów na wodzy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×