Grzegorz Bonin: Podnieśliśmy się, ale co z tego?

Grzegorz Bonin w meczu z Jagiellonią po raz kolejny udowodnił, że jest w świetnej formie i powołanie do reprezentacji Polski nie było wysłane na wyrost. Po końcowym gwizdku sędziego lider beniaminka ekstraklasy był jednak niepocieszony, czemu trudno się dziwić.

- Był to typowy mecz na remis. Sytuacje bramkowe były z jednej i drugiej strony, ale nie możemy tak tracić bramek. Co tu dużo mówić? Nabiegaliśmy się, ale to nic nie dało - kręcił z niezadowoleniem głową skrzydłowy Górnika. - Bardzo chcieliśmy się podnieść, po meczu w Gdańsku. Podnieśliśmy się, ale ciężko się cieszyć, kiedy po raz kolejny kończymy mecz bez punków - dodał lider zabrzańskiej drużyny.

Od początku sezonu Grzegorz Bonin prezentuje wysoką i co najważniejsze stabilną formę. Sobotniemu starciu Górnika z Jagiellonią z perspektywy trybun zabrzańskiego stadionu przyglądał się selekcjoner Franciszek Smuda.

- Nie czułem jakiejś wielkiej presji związanej z tym, że selekcjoner jest na trybunach. Wyszedłem na boisko po to, by pomóc drużynie w zdobyciu punktów. Na zgrupowanie reprezentacji jadę jutro i wtedy będę myślał o grze w kadrze. W tym meczu liczyło się tylko to, by Górnik zdobył punkty w meczu z Jagiellonią - wyjaśnił 27-letni pomocnik zabrzan.

Spotkanie beniaminka z czołową drużyną ligi stało na wyrównanym poziomie. - Wiedzieliśmy, że Jaga gra agresywnym pressingiem i żeby pozbawić rywala tego atutu my musieliśmy wyżej zaatakować. Momentami w tym meczu mieliśmy przewagę, potem inicjatywę przejmowała Jagiellonia i był to typowy mecz na remis. Niestety nasze gapiostwo w ostatnich minutach gry przyniosło taki, a nie inny skutek - bezradnie rozkłada ręce "Boniek".

Starcie z liderem ekstraklasy Bonin przypłacił urazem. - Mam lekko stłuczony mięsień czworogłowy. Dostałem od sztabu medycznego zalecenia, by przez najbliższy czas się nie forsować i okładać mięsień lodem i powinno być wszystko w porządku - uspakaja gracz drużyny z Roosevelta.

Komentarze (0)