Była już końcówka spotkania Wisły Kraków ze Śląskiem Wrocław. Łukasz Gikiewicz ładnie dograł do Waldemara Soboty, a ten w bardzo ładnym stylu przelobował Mariusza Pawełka. Sędzia gola jednak nie uznał i odgwizdał spalonego pomocnika Śląska. - Z jednej strony zagrałem tylko dwadzieścia minut, z drugiej strzeliłem bramkę. Byłem już podczas meczu pewny, że nie było tego spalonego. Nawet na równi z obrońcami nie byłem. Wychodziłem, obrońcy zaspali. Przelobowałem bramkarza i według mnie bramka. Takie jest życie. Sędzia nie zaliczył, a mogły być trzy punkty - komentował po meczu w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl zawodnik WKS-u.
Wersję Soboty potwierdził po meczu Mariusz Pawełek. - Straciliśmy bramkę ze spalonego - z tego co wiem tego spalonego nie było. Cieszymy się, że taka interpretacja sędziego jaka była. Na naszą korzyść akurat dobrze wpłynęła - mówił golkiper Białej Gwiazdy.
Nie zmienia to faktu, że bramka - choć nieuznana - była bardzo ładna. Pytanie tylko, czy Sobota zachowałby się tak samo w tej sytuacji, gdy sędzia nie zagwizdał. - Strzeliłem i później dopiero popatrzyłem, że sędzia do mnie biegnie i mówi, że spalony. Taka jest piłka - raz daje, raz zabiera. Szkoda, że nam ciągle na razie w tym sezonie zabierają - komentował były piłkarz MKS-u Kluczbork.
Wrocławianie zremisowali w Krakowie z wicemistrzem Polski. Wcześniej Śląsk notował passę pięciu porażek z rzędu. Czy przed spotkaniem zielono-biało-czerwoni remis braliby w ciemno? - Czy w ciemno? Gdyby mi ktoś przed meczem powiedział, że zdobędziemy tutaj punkt to bym na to poszedł. Walczyliśmy na pewno o wygraną, ale ten punkt też jest dobry. Teraz trzeba patrzeć do przodu - stwierdził Sobota.
Od niedawna Śląsk prowadzi Orest Lenczyk, który zastąpił Ryszarda Tarasiewicza. - Poznajemy siebie wzajemnie, myślę, że wygląda to dobrze. Widać nawet po pierwszym wyniku, że nie przegraliśmy. Ta passa zła została przerwana. Oby tak dalej - powiedział piłkarz Śląska.
Sam Sobota stracił miejsce w podstawowym składzie i zasiadł na ławce rezerwowych. - W systemie trenera było miejsce tylko dla trzech ofensywnych zawodników - tych trzech najbardziej wysuniętych. Było siedmiu zawodników, którzy mieli zabezpieczać tyły i tych trzech, którzy walczyli z przodu, a nóż - może się uda coś strzelić. Udało się, ale nie zostało to zaliczone - skomentował zawodnik.
Ten sezon jest debiutancki w ekstraklasie dla skrzydłowego. Po raz pierwszy zagrał on z Wisłą Kraków i to na jej odnowionym stadionie. - Już trochę okrzepłem w tej lidze. Stadion Wisły robi wrażenie. Grałem pierwszy mecz na takim obiekcie. Gdy wchodzi się na boisko to się o tym zapomina. Nie mniej jednak atmosfera na stadionie była naprawdę bardzo dobra - zakończył piłkarz.