Rywalizacja nie stała na wysokim poziomie. Publiczność nie doświadczyła emocji, bo akcje obu zespołów były szarpane i chaotyczne. Niewiele było sytuacji, po których mogłoby dojść do zmiany wyniku. Pierwsza taka miała miejsce dopiero w 23. minucie, gdy na czystą pozycję wyszedł Bartłomiej Bartosiak. Pomocnikowi GKS zabrakło jednak zimnej krwi i przegrał pojedynek sam na sam z Gerardem Bieszczadem. Niedługo później na strzał z większej odległości zdecydował się Łukasz Grube. Tym razem golkiper Kolejorza nie musiał interweniować, bo futbolówka poleciała tuż obok słupka.
Pomimo tych okazji, lepsze wrażenie w pierwszej połowie sprawiali lechici. Zespół Karola Brodowskiego panował w środku pola, dłużej utrzymywał się przy piłce i grał bardziej kombinacyjnie. W szeregach poznaniaków brakowało jednak graczy, którzy wzięliby na siebie ciężar zdobywania goli. W kilku sytuacjach gdy należało pokusić się o strzał, młodzi lechici decydowali się na niepotrzebne podanie, które wywoływało tylko pomruk niezadowolenia u publiczności.
Po przerwie dominacja Kolejorza była jeszcze większa. Gospodarze atakowali niemal nieustannie, ale mieli bardzo rozregulowane celowniki. Tym razem uderzeń już nie zabrakło, lecz rzadko piłka leciała w światło bramki.
Sporo ożywienia do ofensywy Lecha wniósł Joel Tshibamba. Kongijski napastnik na razie nie błyszczy w ekstraklasie, ale w meczu młodzieżowców wystąpił w roli pierwszoplanowej. Nie wszystkie jego akcje były do końca udane, ale ściągał na siebie uwagę obrońców, ułatwiając zadanie kolegom z drużyny. To właśnie on zdobył jedynego gola w tym spotkaniu, choć znacznie pomogli mu obrońcy z Bełchatowa. Po serii kiksów w polu karnym Tshibamba dopadł do bezpańskiej piłki na 8. metrze i bez trudu wpakował ją do siatki. Łukasz Budziłek nie miał w tej sytuacji żadnych szans.
Po objęciu prowadzenia poznaniacy nie forsowali tempa i spokojnie odliczali minuty do ostatniego gwizdka sędziego. Wielkich problemów nie mieli, bowiem na grę ofensywną bełchatowian lepiej spuścić zasłonę milczenia. Dość powiedzieć, że w drugiej połowie ekipa Jacka Berensztajna oddała zaledwie jeden i to niecelny strzał (autorstwa Mariusza Zawodzińskiego).
Po triumfie nad PGE GKS Lech ma na koncie 14 punktów i wrócił do czołówki. Do liderującej Legii Warszawa traci jednak pięć oczek i jeśli chce zniwelować ten dystans, musi szukać kolejnych zwycięstw.
- Nie było nam łatwo, ale uważam, że w każdym elemencie piłkarskim mieliśmy przewagę nad rywalem. Inicjatywa należała do nas i często gościliśmy na połowie bełchatowian. GKS bronił się prostymi środkami, a my dość długo nie potrafiliśmy znaleźć na to recepty. Stąd niewielka ilość sytuacji strzeleckich. Joel Tshibamba bardzo nam pomógł, dlatego że przeciwnicy czuli do niego respekt i poświęcali mu sporo uwagi. To pozwoliło rozwinąć skrzydła innym moim piłkarzom - ocenił szkoleniowiec Lecha, Karol Brodowski.
Lech Poznań - PGE GKS Bełchatów 1:0 (0:0)
1:0 - Tshibamba 66'
Składy:
Lech Poznań: Bieszczad - Marynowicz, Kamiński (63' Ankudowicz), Walasek, Gajda (90+1' Chromiński), Golla (46' Drewniak), Możdżeń, Zapotoka (67' Kędziora), Byszewski (46' Bereszyński), Olejniczak (46' Tshibamba), Jurga.
PGE GKS Bełchatów: Budziłek - Jacak, Gadomski, Błażej Wróbel, Stępień, Piekarski, Grube, Marcel Bartosiak (75' Sadziński), Zawodziński, Bartłomiej Bartosiak (25' Zawieja), Kowalczyk (44' Grzelak).
Żółte kartki: Możdżeń, Tshibamba, Jurga (Lech) oraz Jacak, Błażej Wróbel, Grube (PGE GKS).
Sędzia: Mariusz Korpalski (Kujawsko-Pomorski ZPN).
Widzów: 80.
Statystyki
Lech - PGE GKS | I połowa | II połowa | razem |
---|---|---|---|
strzały | 5:3 | 5:1 | 10:4 |
strzały celne | 3:1 | 2:0 | 5:1 |
strzały niecelne | 2:2 | 3:1 | 5:3 |
rzuty rożne | 6:3 | 2:2 | 8:5 |
spalone | 1:2 | 0:0 | 1:2 |