Artur Długosz: W meczu z Wisłą Kraków zagrałeś jako defensywny pomocnik, jako skrzydłowy? Jaka dokładnie była Twoja pozycja?
Tadeusz Socha: Trener ustawił nas w trójce jako takich zawodników przed linią obrony, za trójką napastników. Graliśmy tak naprawdę jako środkowi pomocnicy. Ja byłem bardziej z prawej, w środku Dariusz Sztylka, a na lewej stronie Przemysław Kaźmierczak.
Podobała ci się ta pozycja?
- Szczerze powiedziawszy naprawdę bardzo mi się podobała ta pozycja. Mam nadzieję, że jeżeli trenerowi moja gra przypadnie do gustu to chciałbym dalej trenować i uczyć się tej pozycji.
Zmienił się trener i od razu wskoczyłeś do podstawowego składu. Na ciebie zmiana szkoleniowca wpłynęła chyba korzystnie.
- Takie jest życie piłkarza - u jednego trenera się nie gra, u drugiego osoba która nawet nie wchodziła z ławki nagle gra w pierwszym składzie. Myślę, że trener Orest Lenczyk się nie pomylił, bo zremisowaliśmy ten mecz. Sądzę, że w tym momencie trzeba być szczęśliwym, bo jeden punkt w Krakowie jest naprawdę dla nas bardzo ważny w tej sytuacji w której jesteśmy.
Ciężko grało się przeciwko Wiśle Kraków?
- Było ciężko, bo Wisła dobrze gra piłką. My tak naprawdę więcej przeszkadzaliśmy, więcej od nich biegaliśmy. Naprawdę dużo biegaliśmy. Cieszę się, że skutkiem tego jest remis 0:0, chociaż my mieliśmy swoje sytuacje. Myślę, że i Wisła jakoś strasznie nie może się uważać skrzywdzona za ten remis.
Odblokujecie się po tym remisie w Krakowie? Teraz będzie się wam grało łatwiej?
- Chciałbym, żeby tak było, bo tych punktów potrzebujemy i będziemy starać się w każdym meczu je zbierać. W Krakowie zrobiliśmy pierwszy krok i oby to był początek, bo te punkty tak naprawdę są niezbędne.
Mówisz, że Wisła dobrze grała piłką, ale ta Wisła nie stworzyła wielu okazji strzeleckich. Wy dobrze zaprezentowaliście się w obronie.
- Myślę, że to jest zasługa taktyki, którą obraliśmy, bo umiejętnie im przeszkadzaliśmy i gdy nadarzała się taka okazja próbowaliśmy zaatakować. Mieliśmy też swoje okazje.
Przed wami mecz z Polonią Warszawa. Zwycięstwo na Oporowskiej by się przydało.
- Jak najbardziej. Przydałoby się zwycięstwo. Mamy teraz dwa tygodnie. Szkoda, że akurat we trójkę z Mariuszem Pawelcem i Waldkiem Sobotą wyjeżdżamy na zgrupowanie reprezentacji. Myślę, że będziemy w stanie nadrobić to poprzez indywidualne treningi jak wrócimy.
Wolałbyś teraz zostać i potrenować razem z drużyną, nowym trenerem?
- Ciężko powiedzieć, bo reprezentacja to jest przynajmniej dla mnie zaszczyt. Jest to granie z orzełkiem i tutaj nie można wybierać. Dostaje się powołanie i jedzie się reprezentować swój kraj. Myślę, że to jest zaszczyt i tak to się powinno traktować. Trudno, na pewno chciałbym zostać, ale jeżeli jest to zgrupowanie reprezentacji to jak najbardziej jedziemy na reprezentację.
Wraz z nowym trenerem i wynikiem wstąpiła w was nowa wiara i nadzieja, że jednak potraficie, możecie?
- Wiara była duża. Przynajmniej ja tak uważam. Graliśmy dobrą piłkę za trenera Ryszarda Tarasiewicza. Graliśmy ładny futbol. Tutaj w Krakowie ten futbol nie był taki ładny dla oka, ale był efektywny. Myślę więc, że możemy być zadowoleni.